Rozdział XXXIII

921 75 5
                                    

Gaya
Okazało się, że brak ubrań miał być zabezpieczeniem przed moją ucieczką. Aristow uznał, że nie będzie mnie wiązał, krępował, czy do czegokolwiek przypinał. Uznał, że naga, ewentualnie w szlafroku, dalej niż do łazienki się nie udam. Biorąc pod uwagę, że za oknem śnieg i mróz, to nieźle sobie to wykombinował.
Śniadanie wmusiła we mnie Irina. Zjadłam tosta z masłem i wypiłam szklankę soku.

- Gaya, powinnaś zjeść coś bardziej pożywnego – nagabywała mnie – Twój organizm sporo ostatnio przeszedł.

- Co masz na myśli ? – zapytałam zdziwiona – Przespałam prawie trzy doby, czyż to nie jest najlepsza regeneracja?

- Powinnaś dużo pić, środki, które dostałaś obciążyły serce i wątrobę – tłumaczyła ściszonym głosem, jakby obawiała się, że rozmawiając ze mną robi coś złego – Przez chwilę było z tobą naprawdę kiepsko, a Grigorij omal nie przypłacił tego głową.

- Kim jest Grigorij? I dlaczego przeze mnie miałby stracić życie?- zadawałam pytanie z nadzieją, że uzyskam odpowiedź.

- Grig, to mój brat – wyszeptała, a jej oczy wypełniły się łzami – pracuje dla pana Aristow od dziesięciu lat, jest jednym z jego najlepszych ludzi, ale z tobą zawiódł.

- Ze mną zawiódł? – powtórzyła jak echo – Możesz jaśniej Irino?

- Twoja poparzona dłoń – wskazała na moją żelkową rękę - i zawyżona dawka usypiacza –westchnęła głośno - pan Aristow naprawdę się rozgniewał.

- Ale twojemu bratu nic się nie stało, prawda? – zapytałam z nadzieją – Przecież poparzyłam się sama, to nie on rozlał na mnie gorące mleko.

- Nie zamartwiaj się tym – chyba próbowała mnie uspokoić – Grig poradzi sobie.

- Irino, czy mogłabyś zorganizować mi coś do ubrania? – nie czułam się zbytnio komfortowo bez bielizny.

- Postaram się – wstała i zebrała naczynia po posiłku – ale ty leż tu grzecznie i sama z łóżka nie wstawaj – ucieszyłam się, że wyluzowała i traktowała mnie, jak koleżankę.

Po kilku minutach do pokoju wszedł Aristow. Muszę przyznać, że jego uśmiech był zniewalający. Podszedł do mnie i przysiadł na skraju łóżka. Wyciągnął dłoń w geście proszącym o moją. Uniosłam obie, bo nie wiedziałam, co zamierza zrobić. Ujął delikatnie tą poparzoną. Żelowy opatrunek zdziałał cuda. Dłoń nie była już opuchnięta, a pod przezroczystą warstwą było widać, że świetnie się goi. Przysunął się bliżej, nachylił głowę i uniósł nieco moją dłoń, by musnąć ustami palce. Potem skupił uwagę na mojej twarzy.

- Jak się czujesz? – w tonie jego głosu była czułość.

- Czułabym się znacznie lepiej, gdybym wiedziała co ja tutaj robię i jak długo zamierzasz mnie przetrzymywać – starałam się, by w moim głosie nie było złości, która we mnie wrzała.

- Irina przyniesie ci coś do ubrania – cały czas przyglądał mi się bardzo uważnie – Jeśli dobrze się czujesz, to oprowadzę cię po posiadłości – znów ten cudowny uśmiech.

- Długo zamierzasz mnie tu więzić? – nie odpuszczałam.

- Nie jesteś moim więźniem Gayu – jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie intensywnie – Jesteś moim gościem.

- Przemocą zwabiłeś mnie w tę gościnę – nie mogłam sobie darować.

- Gdybym poprosił, przyjechałabyś tutaj? – uniósł brwi w zapytaniu.

Co za głupie pytanie, pomyślałam.

- Nie sądzę – instynktownie odpowiedziałam uśmiechem.

Do pokoju weszła Irina obładowana pakunkami.

- Z pewnością znajdziesz tu coś dla siebie – wskazał głową na torby i wyszedł.

Bielizna, jeansy, kaszmirowy sweter z obszernym golfem i zamszowe botki. Wszystko było w moim rozmiarze. Irina podała mi jeszcze małą torebkę z kosmetykami. Po dwunastu minutach byłam gotowa. Golf w kolorze butelkowej zieleni, pięknie podkreślał kolor mojej rudej, krótkiej czuprynki. Muszę przyznać, że wyglądałam naprawdę dobrze.

- Gayu, pięknie wyglądasz – jej spojrzenie mówiło, że jest szczera – Pan Aristow ma dobre oko.

- A co ma do tego Aristow? – zapytałam szczerze zdziwiona.

- Kiedy wczoraj lepiej się poczułaś, sam pojechał do miasta na zakupy – objaśniła – W garderobie jest tego więcej.

- W garderobie? – rozejrzałam się po pokoju, ale były tylko drzwi prowadzące do łazienki i drugie na korytarz.

Irina szybko zorientowała się czego szukam.

- W garderobie – uśmiechnęła się i chyba zarumieniła – Przy sypialni pana Aristow.

- Zamierza wydzielać mi ubrania? – zaśmiałam się i przewróciłam oczami – A tak właściwie, to jak on ma na imię?

- Ty, możesz zwracać się do mnie Dima - te słowa wybrzmiały tuż przy moim uchu, a dłonie mężczyzny delikatnie spoczęły na moich ramionach. Ogromnym wysiłkiem woli ich nie zrzuciłam.

Irina wpatrywała się w postać stojącą za moimi plecami. Patrzyła na niego z takim uwielbieniem i miłością, że aż mi się zrobiło głupio. Myślę, że ta dziewczyna była w nim po uszy zakochana.

- Irino, możesz odejść. Teraz Gaya będzie pod moją opieką.

Irina natychmiast posmutniała i oddaliła się szybko nic nie mówiąc. 
Zrobiłam krok do przodu, by zwiększyć odległość między nami i odwróciłam się do niego twarzą.

- Dima? – zapytałam rozbawiona – To zdrobnienie od Dymitr, prawda?

- Tak – skinął głową.

- Wszyscy tu mówią o tobie i do ciebie Panie Aristow – zagadnęłam zaczepnie – Czyżbym miała jakieś specjalne względy?

- A to już tylko od ciebie zależy – odpowiedział nieco tajemniczo i zbliżył się do mnie na tyle blisko, by ująć moją twarz w dłonie i musnąć ustami czoło. – Chodźmy – ułożył dłoń na moich plecach i delikatnie pociągnął mnie w kierunku wyjścia.

Przemknęła mi przez głowę myśl, że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Moja bujna wyobraźnia i stres ostatnich dni zafundowały mi szalony sen. Za chwilę się obudzę we własnym łóżku. Za chwilę to wszystko rozpłynie się, jak bańka mydlana.

Kłamałem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz