Rozdział 11

2.6K 135 316
                                    

Pov. Regulus

Około 7 obudził mnie czyjś głos.

- Rabastan no weź, wstawaj!

- Nie, idź se sam na śniadanie. Ja chcę się wyspać w sobotę.

Jak się szybko okazało to Evan próbował zbudzić Lestrange'a.

- Ja mogę z tobą pójść na śniadanie, tylko musisz poczekać chwilę żebym się zebrał. - powiedziałem wstając z łóżka.

- Dzięki Black, tak jasne poczekam. - rzucił Rosier - tylko weź się pospiesz.

Szybko wziąłem prysznic, ku narzekaniu Evan'a. Umyłem  zęby, następnie wysuszyłem zaklęciem włosy i je uczesałem. Ubrałem się w jakieś czarne dżinsy i narzuciłem na siebie zieloną bluzę. Wyszedłem z łazienki i powiedziałem drugiemu ślizgonowi że możemy już iść.

Gdy otworzyliśmy drzwi do Wielkiej Sali zastaliśmy widok, który jest bardzo rzadko spotykany. Mianowicie Huncwoci   o 7:30 na śniadaniu w sobotę. Było mało osób, więc nie trudno było ich zauważyć tym bardziej że byli tutaj najgłośniejsi.

Usiedliśmy z Evanem przy stole naszego domu, ale ja mimo wszystko spoglądałem nieznacznie w stronę gryfonów. A w szczególności na jednego z nich.

- Podoba Ci się Amanda?

- Kto? - spojrzałem na niego z nad mojej porcji jajecznicy.

- No Amanda, taka puchonka. Jest z nami na jednym roku. Mamy z nią chyba Obronę. - kontynuował Evan, chociaż ja zupełnie nie czaiłem o kogo chodzi.

- Nawet nie wiem, która to .- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- A może tobie podoba się Victoria Greengrass!? - powiedział jakby sam do siebie Rosier.

- Przecież to kapitan drużyny ślizgonów. I jest ode mnie strasza o jakieś 2 lata. - spojrzałem na niego z niesmakiem.

- To co? Mi się kiedyś podobała..- zamyślił się na chwilę czarnowłosy - A ta Lucy, czy jak tam ona była? No wiesz ta z którą byłeś rok temu na balu bożonarodzeniowym u Slughorna.

- Nie miałem po prostu z kim iść, a samemu było mi wstyd. Poza tym nie mamy kontaktu od tamtego czasu - wzruszyłem ramionami.

Spojrzałem znowu na stół gryfonów i zobaczyłem jak do Huncwotów podchodzi Jason Carter, kapitan puchonów, który był na jednym roku z moim bratem. Gadali o czymś z przejęciem przez chwilę, a następnie Jason opuścił ich i usiadł przy stole puchonów.
Myślałem co takiego Carter mógł od nich chcieć, jednak moje analizy przerwał Evan:

- Zaraz, zaraz a może tobie podoba się Charlotte!

- Nie!? Coś cię boli, przecież to prawie moja przyjaciółka ! Poza tym przestań zgadywać kto mi się podoba! I tak nie zgadniesz. - powiedziałem dokańczając swoją porcję jedzenia.

- To mi powiedz to nie będę zgadywał!

- Nie. - rzekłem stanowczo kończąc temat - Dobra, kończysz już?

Evan mruknął coś pod nosem, a następnie wstał. Zmierzaliśmy już do wyjścia, gdy nagle ktoś zagrodził nam drogę. Była to dwójka gryfonów...

Pov. Syriusz

Postanowiłem że dzisiaj jak nigdy dotąd, wstanę wcześniej żeby mieć czas się ogarnąć i zjeść w spokoju śniadanie przed lekcjami. Nastawiłem sobie nawet budzik na 6:45.

Wraz z budzikiem wstali też Remus i Peter. Ja zająłem łazienkę pierwszy, umyłem zęby i przemyłem twarz wodą. Myłem się wczoraj, więc nie widziałem potrzeby wzięcia prysznica. Nałożyłem czarne dresy i czarną, luźną bluzę. Dziś stawiałem na wygodę. Ogarnąłem jeszcze swoje włosy żeby w miarę okej się układały i wyszedłem z łazienki.

Say you love me [JEGULUS] [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz