Rozdział 12

2.3K 139 129
                                    

Pov. Regulus

Ja oraz moi koledzy z dormitorium zbieraliśmy się właśnie na imprezę do puchonów. Dopiero co wróciliśmy z kolacji i dochodziła już 20. Niestety ja nie mogłem się zdecydować co mam na siebie włożyć.

- Oj, idź w byle czym i tak będzie pewnie ciemno czy coś. No weźcie bo zaraz się spóźnimy! - ciągle narzekał Dołohow.

- Na pewno wezmę te jeansy - wskazałem czarne spodnie leżące na łóżku - ale nie wiem jaką do tego mam wziąć bluzkę.

- Obojętnie jaką, patrz na mnie i na Rabastana my idziemy w dresach i bluzie. - ponownie odezwał się Antoni.

- Dobra jeśli tak chcecie już iść to idźcie! My przyjdziemy później i was jakoś znajdziemy. - powiedziałem już lekko poirytowany zachowaniem chłopaka.

Lestrange i Dołohow wyszli a ja zostałem sam w pokoju z Rosier'em. Chłopak podszedł do moich rzeczy i zaczął grzebać w kufrze wreszcie wyciągnął jakąś zwykłą czarną bluzkę na której widniał jakiś biały znaczek.

- Ta może być w porządku. - rzekł podając mi materiał.

- No nie wiem. Chcę wyglądać ładnie a nie " w porządku " . - rzekłem nieprzekonany.

- Dla kogo ty się tam tak stroisz? - spytał Evan uśmiechając się szeroko.

- Dla nikogo. - powiedziałem wyrywając mu szybko rzecz z dłoni i nakładając ją, mając nadzieję że chłopak nie zauważył moich wypieków na twarzy.

- Hmm. To po co chcesz tak ładnie wyglądać? - znowu zaczynał grać w jedną z tych swoich idiotycznych gierek.

- Dobra, może faktycznie będzie tam pewna osoba. Ale nie, i tak nie powiem Ci kto to ! A teraz pomóż mi szukać ładnej bluzki! - stwierdziłem że nie ma co się wypierać czegoś tak oczywistego tym bardziej że Rosier tylko drążył by temat a i tak byliśmy już spóźnieni na imprezę.
Ten tylko uśmiechnął się nieznacznie i znowu zaczął przegrzebywać mój kufer tym razem wyciągnął z niego czarną koszulę. Po krótkim zastanowieniu, uznałem że i tak niczego lepszego już nie znajdę, więc ją nałożyłem i skierowaliśmy się do pokoju wspólnego puchonów, gdzie miała miejsce impreza.

Pov. James

Impreza miała być dopiero o 20,dlatego resztę dnia spędziłam na graniu w różne gry karciane z Peterem i Syriuszem. A Luniek jak to Luniek uczył się. Kolację zjedliśmy w miarę szybko, ku niezadowoleniu Peter'a. Następnie wparowaliśmy do dormitorium w poszukiwaniu jakichś w miarę przyzwoitych ubrań. Remus postanowił pójść w czarnych dresach i w fioletowym swetrze. Peter  postanowił się nie przebierać i wyglądać tak jak teraz. Przez chwilę również sam rozważałem tę opcję, ale stwierdziłem że chcę jednak fajnie wyglądać. Ostatecznie założyłem szaro- czarne jeansy z przetarciami i jedną dziurą na kolanie i do tego szarą bluzę. A pod spód włożyłem pierwszą lepszą bluzkę, która wpadła mi w ręce.
Syriusz z naszej paczki jak zwykle wystroił się najbardziej. Nałożył czarne rurki i białą bluzkę a na wierzch ubrał jedną ze swoich skórzanych kurtek.

Gdy wszyscy byli już gotowi wyszliśmy z naszego dormitorium i skierowaliśmy się
w stronę miejsca imprezy; kuchni.

- Ej chłopaki, a wy znacie hasło do pokoju wspólnego puchonów ? - spytał w pewnym momencie Peter.

- Oj, Glizdogonie. Żeby wejść do ich pokoju wspólnego wystarczy zastukać palcami w beczki w rytm słów " Helga Hufflepuff "  . - powiedziałem.

- Skąd to wiesz? - spytał zdziwiony Syriusz.

- Gdzieś kiedyś o tym słyszałem.

Gdy dochodziliśmy już do kuchni usłyszeliśmy Irytka. Przyspieszyliśmy kroku niechcąc spotkać ducha. Remus uderzył odpowiednio palcami w beczki i po sekundzie ukazał nam się  niewielki tunel. Po jego drugiej stronie trwała już impreza.
Od razu podeszli do nas jacyś puchoni z 6 i 7 roku, niektórych kojarzyłem innych nie za bardzo. Zamieniliśmy z nimi kilka słów i poszliśmy do stołu z alkoholem. Wzięliśmy sobie po kubku kremowego piwa i usiedliśmy przy stoliku obok. Ja z Peterem z jednej strony a z drugiej Remus z Syriuszem. Rozmawialiśmy na różne tematy sącząc napój. Później sięgnęliśmy po coś mocniejszego.

- Witam Huncwotów! - usłyszałem zza pleców dobrze znany mi głos Carter'a. Jason dosiadł się do nas razem ze swoim kolegą Michaelem Parkerem. Wymienialiśmy się różnymi spostrzeżeniami politycznymi jak i szkolnymi.

Ze stolika, który zajmowaliśmy miałem dobry widok na wyjście z tunelu, dzięki czemu mogłem obserwować kto wchodzi lub wychodzi. W pewnym momencie w wyjściu ujrzałem czarną czuprynę, którą dobrze znałem. Po chwili zobaczyłem również jego twarz, jak zwykle przystojną.

-Chyba przyszły osoby, które zaprosiliśmy Potter - najwidoczniej Syriusz też to zauważył.

- To chodźmy ich zawołać, niech siądą z nami - zaproponowałem. Łapa i ja wstaliśmy a następnie podeszliśmy do młodszych ślizgonów.

- Hejka. - powiedziałem uśmiechając się flirciarsko. Spojrzałem na Regulusa, który właśnie też na mnie patrzył, nasze spojrzenia się spotkały, jednak chłopak szybko odwrócił wzrok. Miał na sobie czarne jeansy i koszulę, w której wyglądał zajebiście.

- Hej. - odpowiedzieli wszyscy jednocześnie.

- Cześć braciszku! Jak tam? - powiedział starszy Black obejmując młodszego ramieniem. Jednak młodszy Black mu nie odpowiedział, a jedynie wywrócił oczami.

- O czyż to mój drogi kolega! - zwrócił się Syriusz do Rosiera. - Dobra chłopaki chodźcie, przy naszym stoliku na pewno znajdzie się dla was miejsce.

Łapa zrównał tempo ze ślizgonami prowadząc ich do naszego stolika. Ja za to szedłem z tyłu. Nagle pociągnąłem Regulusa za rękaw koszuli zmuszając go by trochę zwolnił.

- Ładnie wyglądasz. - powiedziałem cicho, jednocześnie puszczając jego rękaw. Jednak on i tak zwolnił krok, idąc teraz obok mnie.

- Dzięki. - powiedział odwracając wzrok, w pomieszczeniu było dosyć ciemno jednak wydawało mi się że ślizgon się rumieni. Uśmiechnąłem się sam do siebie.- Ty też ładnie wyglądasz, James.

Poczułem jak mój żołądek odwraca się do góry nogami. Nagle owładnęło mną uczucie ciepła i przez chwilę rozważałem opcję zdjęcia bluzy. Jednak doszliśmy już do naszego stolika, mijając Regulusa szepnąłem mu na ucho, aby usiadł obok mnie. Zająłem swoje miejsce, a ku mojemu zadowoleniu z mojej lewej strony usiadł młodszy Black. Gdy już wszyscy zajęli miejsca powróciliśmy do naszej wcześniejszej rozmowy dotyczącej quidditcha, a jak zauważyłem, ślizgona siedzącego obok mnie bardzo to zainteresowało.

- Ej co wy na to żeby zagrać w nigdy przenigdy? - spytał nagle Carter.

- Może być. - powiedziałem jednocześnie z Syriuszem.

- Dobra to zasady są proste jeśli ktoś kiedykolwiek robił tą czynność pije łyk. - wytłumaczył puchon.

- Ale my nie mamy nic do picia. - stwierdził Lestrange.

- Spokojnie to da się załatwić. - powiedział drugi puchon ; Parker. - Ej Diggory! Weź przynieś cztery szklanki ognistej whisky.

Po chwili przyszedł kolejny puchon z czterema szklankami napoju, chwilę z nami pogadał i odszedł do znajomych.

- Dobra, ja zadaję pytanie pierwszy. - odezwał się Carter. -
Czy kiedykolwiek podobał Wam się jakiś chłopak....?
___________________________________








Hejka 😇

Ogólnie to zaczęłam pisać książkę o talksach z HP ( era huncwotów i hp) , więc jakby ktoś chciał zobaczyć to zapraszam na mój profil 🥰

☘ Następny rozdział : może będzie jutro ale nic nie obiecuję ☘





Say you love me [JEGULUS] [WOLFSTAR]Where stories live. Discover now