🥀~Rozdział 16~🥀

323 33 2
                                    

🥀~Rozmowa i plan~🥀

Perspektywa Aidena

Przywitałem się z bratem oraz z Larisą, po czym znów objąłem Ray i wspólnie przenieśliśmy się do salonu. Potrzebowałem teraz bliskości szatynki, jako jedyna tak na mnie działała i uspokajała w jednym.

- Nie mówisz poważnie. Aiden piekł rogaliki - zaczął śmiać się Samuel, a ja chciałem mu przy walić. Poczujcie tą braterską miłość.

- Mam Ci przypomnieć, jak przez Ciebie musieliśmy głosować, bo spaliłeś patelnie? - wyznałem i byłem dumny widząc jego minę.

- Ha ha, bardzo śmieszne - wywrócił oczami.

Spojrzałem na moje słoneczko, która jadła ciasto przywiezione przez żonę mojego brata. Cieszyłem się, że już zaczęła jeść. Wcześniej, po tym strasznym wychudła, ledwo mogła funkcjonować.

- Zaraz wrócimy - powiedziałem i pocałowałem Ray w policzek. Razem z Samuelem ruszyliśmy do gabinetu.

Wyjąłem z barku alkohol, po czym nalałem nam do szklanek.

- Aiden, musisz o czymś wiedzieć - zaczął mój brat, a ja zmarszczyłem brwi. Czułem, że to co usłyszę mi się nie spodoba. - W tedy kiedy mi powiedziałeś o wspomnieniach z dzieciństwa Ray..., zacząłem trochę grzebać w tej sprawie i...

- I co? - warknąłem, bo już nie mogłem znieść nie pewności.

- Aiden, rodzice Ray wcale jej nie oddali do tego klubu. Oddała ją ciotka. - powiedział, a ja prawie udławiłem się alkoholem.

- Czekaj, czekaj - podniosłem dłoń. - O czym ty gadasz?

- Posłuchaj ojciec i matka Ray byli bardzo biedni. Kobieta nie była leczona, a chorowała i gdy tylko Promyczek się urodziła zmarła. Jej ojciec opiekował się nią i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że jego siostra wróciła. To ona ją oddała zamian za działkę amfetaminy.

Powiedzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, nabiera lepszego znaczenia. Jak można sprzedać dziecko, zamian za narkotyki. Myślałem, że mój ojciec jest psychiczny, a okazuję się, że są gorsi od niego. Kto by pomyślał.

- I co z tym? - zapytałem. Czułem, że za niedługo musiałem to wszystko wytłumaczyć szatynce.

- Mamy przypuszczenia, że Roger więzi właśnie ojca Ray.

W tym momencie naprawdę mnie zatkało. Nigdy bym nie przypuszczał, że Roger ten pieprzony mafiozo jest tak dobry i ma jeńców. Niby był naszym przyjacielem, ale z tego co wiem nigdy nikogo nie oszczędzał i zabijał od razu.

- Musimy go wydostać - wyznałem.

Samuel kiwnął głową, a ja odchyliłem się na krześle. Nie wiem czemu, ale napłynęło do mnie spojrzenie z dzieciństwa...

Mały chłopczyk bawił się ze swoimi braćmi w piaskownicy, budując ich niezastąpiony fort.
Byli naprawdę zżyci ze sobą, bronili siebie nawzajem i nikt im tego nie mógł odebrać.

Kiedy udało im się zbudować budowlę, zaczęli bawić się w ich ulubioną grę..., królów podwórka.
Zabawa polegała na tym, że jeden z braci stał na czele i był niezastąpionym królem, a inni wykonywali jego rozkazy, jednak również byli ważni..

Ich mama z pobłażaniem na nich patrzyła, jednak kochała swoje pociechy i była szczęśliwa, gdy byli tacy radośni i beztroscy.

Bracia nie zważali na innych, którzy chcieli się przyłączyć do nich, a szczególnie dziewczynki, które chciały być księżniczkami dla nich...

Jednak nagle mały Aiden spojrzał na jedną małą szatynkę, która siedziała w trawie i nerwów rozglądała się wokół własnej osi, wyglądała tak, jakby przed kimś się kryła, a nawet bała.
Oderwał się od zabawy, nawet ignorował nawoływania braci i podszedł do małej, która zaczęła się lekko trząść w trawie.

Pięcioletni Aiden uklęknął przed nią i lekko się uśmiechnął, jednak szybko ten uśmiech zgasł, gdy zobaczył, że dziewczynka miała rozcięcie na wardze. Chłopczyk od zawsze był ciekawy i lubił zagadki, szczególnie te trudne do rozwiązania. Z czasem mogło być to jego zgubą, jednak na razie się tym nie przejmował.

- Co Ci się stało? - zapytał i wskazał na rozcięcie.

- Em...to...- wybełkotała dziewczynka. Była jeszcze za mała, żeby sklecić porządnie zdanie, jednak zamknęła szybko usta, gdy zobaczyła coś za plecami chłopca.

Mały Aiden bardzo się zaciekawił nieznajomą, jednak gdy dostrzegł łzy w jej oczach zaczęło mu się robić jej szkoda.

Chciał jakoś ją rozweselić, jednak, gdy usłyszał wołanie mamy musiał ją zostawić. Uśmiechnął się lekko i pobiegnoł do swojej kochanej mamy.

Rodzicielka od razu odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła wszystkich synów razem. Byli jej oczkiem w głowie i nie chciała, żeby stała im się krzywda. Jednak ten świat nie był zbytnio dobry..

Musieli już wracać, bo zbliżał się czas posiłków i ich tata mógł wrócić z pracy. Ich tata miał wiele obowiązków, a jego praca..., no cóż odbiegała od tych co zwykłych ludzi....

*******
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐙𝐣𝐞𝐝𝐧𝐚𝐧𝐚 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐚"Where stories live. Discover now