🥀~Rozdział 44~🥀

319 34 0
                                    

🥀~Choinka~🥀

Perspektywa Ray

Wtuliłam się w ciepły tors Aidena i lekko się uśmiechnęłam. Wczorajszy dzień był po prostu nie samowity. Nigdy jeszcze nie miałam tak cudownych urodzin. Nie chodziło o sam tort i prezenty, ale tą miłość, którą dostałam od każdego. Cieszyłam się, że mam w ogół siebie tak cudowne osoby, rodzinę, o której mogłam po marzyć.

Jeśli chodzi o prezenty to były po prostu piękne. Od mojego narzeczonego dostałam naszyjnik z naszymi inicjałami oraz bukiet czerwonych róż, które stały w wazonie naszej sypialni, tata dał mi album ze zdjeciami i mogłam zobaczyć mamę, od reszty rodziny były to różne rzeczy począwszy od kosmetyków do ubrań. Szczerze mówiąc dla mnie liczyło się samo to, że byli ze mną w tyk dniu.

— Wiem, że już nie śpisz — powiedział lekko zachrypniętym głosem Aiden.

Otworzyłam powoli oczy i od razu dostałam pocałunek w czoło.

— Skąd wiesz, kiedy się budze? — zapytałam. Zawsze mnie to ciekawiło.

— Marszczysz uroczo nosek i zawsze się mocniej we mnie wtulasz — wyznał, a ja lekko się zarumnieniłam.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i nagle sobie uświadomiłam bardzo ważną rzecz.

— Aiden, musimy ubrać choinkę — pisnęłam. Nigdy jeszcze tego nie robiłam i byłam naprawdę podekscytowana.

— Musimy po nią najpierw pojechać, ale jeszcze poleżmy — mruknął i przyciagnął mnie do siebie.

— Chodźmy teraz. Zrobię nam śniadanie i pójdziemy. Aideś proszę — mówiąc to popatrzyłam na niego i pogłaskałam po policzku.

— Dlaczego musisz zawsze na mnie patrzeć tymi oczami — wywrócił oczami, a ja lekko się uśmiechnęłam.

— Wiesz, że cię kocham — wyznałam uśmiechajac się.

Aiden weschnął i mnie puścił, pocałowałam go szybko w usta i ruszyłam szybko do łazienki, żeby się przebrać.

Zrobiłam nam śniadanie, tata niestety musiał iść do pracy, dlatego się znim dzisiaj mignęłam, jednak nadrobimy czas wieczorem, jak nie będzie bardzo zmęczony.

Tak strasznie się cieszyłam, że święta spędzę w gronie rodzinnym.

Perspektywa Aidena

Zaparkowałem samochód obok lasku, gdzie były nasze choinki i spojrzałem na Promyczka, która przyglądała się z zachwytem na rosnące drzewka. Zaskakiwała mnie za każdym razem. Szczerze mówiąc nie chciałem jej odmawiać, widziałem ile to dla niej znaczyło.

Dla mnie święta były dniem jak każdy inny. Zawsze w tym dniu pracowałem i rzadko byłem w domu, jednak teraz, kiedy mam moje szczęście jestem gotów poczuć tą cala magię świąt, dla niej.

Wiedziałem jak wyglądają święta w takich klubach jak była szatynka. Tam nie do staje się prezentów, ani nie ma choinki, czy kolęd. Nie, tam jest alkohol, praca i tancerki, które zrobią wszystko za pieniądze. Naprawdę podziwiam mojego skarba, że nadal umie się cieszyć życiem i nie jest przybita.

Trafił mi się naprawdę anioł czystej postaci i pragnąłem dla niej jak najlepiej. Nawet mogę przebrać się za renifera, żeby była tylko szczęśliwa...

********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐙𝐣𝐞𝐝𝐧𝐚𝐧𝐚 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐚"Where stories live. Discover now