¤ III ¤

227 16 15
                                    

12 września 2019

Atsushi wszedł lekko spóźniony do biura, czuł się z tym okropnie, ale zastał niecodzienną sytuację i kompletnie wypadło mu to z głowy. Dazai siedział na biurku Ranpo i przeszkadzał mu w jedzeniu, a do tego zdecydowanie się kłócili. Edogawa z irytacją wstał z krzesła i pociągnął Osamu za włosy, ściągając go poniżej swojej linii oczu. Dazai wygiął dziecinnie twarz w grymas bólu i niezadowolenia.
– Nie zjadaj mi słodyczy, Dazai – zażądał Ranpo, potrząsając biednym ex-mafiozo.
– Ale to słodycze po Yuuki, ja też chcę – zaprotestował dziecinnie.
– Właśnie dlatego nie możesz, dzięki nim mogę lepiej domyślić się myśli Yuuki i jej poczynań – rzucił i zepchnął Dazaia z biurka.
– Ach, jesteś taki uparty! Jesteś pewien, że ją znajdziesz, co? Pantofel, pantofel, pantofel – naśmiewał się z niego Dazai.
– Znajdę ją z pewnością.
– Nawet martwą? – zapytał podchwytliwie.
Wywował tym dreszcze u Kunikidy i Atsushiego, a Ranpo zmierzył go złowieszczym spojrzeniem spod okularów.
– Dazai, zamknij się, nie chcesz, żeby Atsushi tego słuchał – wtrącił się Kunikida.
– Dzień dobry, Atsushi – powiedzieli równocześnie Dazai i Ranpo.

Atsushi nie spodziewał się żadnej kłótni pomiędzy tą dwójką. Ranpo i Dazai byli zazwyczaj w bardzo dobry stosunkach, nawet gdy chodziło o jedzenie czy słodycze, to zawsze dochodzili do jakiegoś porozumienia. Atsushi uważał ich za bardzo inteligentnych i nie mylił się, jednak zastanawiał się czy powodem ich kłótni jest Kamiya Yuuki. Ogarnęły go czarne myśli.
"Może nie warto jej szukać? Może przyniesie agencji same kłopoty? Może lepiej jakby nie istniała? Nie. Nie. Nie" szybko wyrzucił z głowy niepochlebne myśli.
"Muszę pomóc ją odnaleźć" postanowił. Dumnie zacisnął pięść i uśmiechnął się do siebie. 
– Co robisz? – zdziwił się Kunikida.
– Och, to... o co oni się kłócą? – zmienił niezręcznie temat.
– O słodycze Kamiyi. Rzeczywiście są bardzo smaczne, ale ta dwójka ubzdurała sobie niesamowite zdolności, które niby posiadają. Aż dziw bierze, że Ranpo dał się w to wmieszać? A może to on wmieszał w to Dazaia... – wyjaśniał Kunikida, uparcie nie odrywając się od swoich obowiązków. 
– Domyślam się... – mruknął pod nosem. – Czyli to jej wina? – zapytał.
– Nie. I nie powtarzaj tego przy żadnym innym detektywie. Gdyby wciąż tu była, byłoby łatwiej. Dazai by lepiej i więcej pracował, a może nawet by się przyzwoicie zachowywał. Znam ją najsłabiej z całej agencji, ale mimo to, martwię się o nią. Wbrew pozorom była bardzo dziecinna, tak jak Dazai, a szczególnie martwi mnie to, że nawet dobrze się dogadywali, ale on nie wykazuje żadnych znaków, by się o nią troszczył, martwił czy za nią tęsknił – mówił w rytmie wystukiwania klawiszy na klawiaturze swojego komputera. Myśli o tym, jak ignorancko zachowuje się Dazai, zawładnęły jego głową.
– Przepraszam. – Atsushi czuł zażenowanie swoimi słowami, których nic nie mogło cofnąć.

Jednak Kamiya Yuuki spodowała niezgodę u jego przyjaciół, tak myślał i nawet nie próbował znaleźć prawdziwego dna tej sytuacji. Nie chciał widzieć nieporozumień między detektywami z agencji i na pewno nie z powodu kobiety-ducha, która jest najpewniej martwa.
"Znajdę ją, musi przeprosić, nawet jeśli będzie tylko truchłem" pomyślał i postawił sobie kolejny nierealny cel.
– Byłeś już w mieście, w którym jest mój sierociniec? – zapytał Atsushi.
– Nie, czekam na to jak będę miał zmianę z Yosano. Do tego chciałbym przerobić jeszcze te dokumenty, bo każda część tekstu może zawierać coś istotnego – wyjaśnił Ranpo podczas przepisywania każdej informacji z dokumentów Yuuki do swojego zeszytu.
– Co to? – zaciekawił się Atsushi.
– Dokumenty, które znalazłem w tajnej skrytce należącej do Yuuki.
– W czym? Czemu dopiero teraz to przeglądasz? – Atsushi był bardzo zdziwiony i przez chwilę miał wrażenie, że mógłby przewyższyć Ranpo.
– Bo dopiero niedawno ją odnalazł. – Dazai zaśmiał się w głos. – Wielki detektyw Ranpo został pokonany przez swoją fiancee.
– Nie pokonała mnie. Po prostu nie zrozumiałem wskazówek, które mi zostawiła. Tutaj też – zaprzestał mówić. – Jeden, siedem, cztery, dwa, biały tygrys – przeczytał napis zrobiony czarnym markerem na całej długości kartki.
– Tysiąc siedemset czterdzieści dwa to numer sierocińca Atsushiego, a biały tygrys to on – wyjaśnił na szybko Dazai.
Nie wydawał się tym bardzo przejmować, ale robił jak na siebie bardzo dużo.
"Chwila, fiancee?" przeraził się Kunikida i Atsushi, ale od razu doszło do nich, że Dazai zawsze rzuca to, co przyniesie mu ślina na język.

мiissтery | Ranpo EdogawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz