Rozdział 9 - Minusy i Plusy Mania Martwego Kota

229 11 4
                                    

Droga do mieszkania Madame Josephine upłynęła dziewczynom na rozmowie. Takiej od serca. Nika w końcu odważyła się wyznać Karze prawdę o swojej sytuacji rodzinnej. Uwierzenie w martwych rodziców przyszło o wiele łatwiej niż wieści o martwym kocie, więc skończyło się na jeszcze jednym posiedzeniu na ławeczce, by wieści przetrawić. Kara kontynuowała okazywanie wsparcia, jak również zapowiedziała, że nikomu nikowych sekretów nie zdradzi. Jej ciocia-jasnowidzka pewnie i tak wiedziała o wszystkim od dawna. O swojej własnej sytuacji blondynka jednak nie mówiła zbyt wiele. Ba, Nika zauważyła, że ani razu nie widziała, by tamta użyła swego "nowego" telefonu. Cóż, przebijanie się przez tę skorupkę mogło jeszcze chwilę zaczekać. Najwyżej skończy się tajemniczym zaginięciem pewnej rudej nastolatki w lesie. No ale żeby zebrać siły na wyprawę należało jednak udać się na obiad, zwłaszcza że zaczynało się robić ciemno i zimno. Na szczęście Madame Josephine już czekała z nakrytym stołem.

Obiad jak zawsze był przepyszny. Nika nie wiedziała jak ma dziękować, szczególnie, że utrzymywanie jej żołądka musiało kosztować spirytystkę sporo pieniędzy. Nie mówiąc już o porcjach dla Szródiego i resztkach, które dostawała do domu. Toć jak tak dalej pójdzie, to miejsce w lodówce się jej skończy! Co za rewolucyjna myśl... A potem dopadła ją dużo boleśniejsza zagwozdka. No bo co, jeśli to jedzenie się zepsuje? Trzeba będzie je zjeść. Może nawet jeśli Kara weźmie jakiś palnik i garnek to odgrzeją je w terenie... Tak, to był dobry plan, zdecydowanie wart obgadania po drodze na Pragę. No bo niby Nika wiedziała, że Manfreda musi pozbyć się sama i preferowalnie bez udziału Kary, ale też jakoś tak nie mogła sobie odmówić towarzystwa. Tak więc po obiedzie, deserze i herbatce dziewczyny wyruszyły w dalszą drogę i, w ramach umilenia sobie czasu, wróciły do rozmów. Nika opowiadała trochę o szkole, o tym, że niespecjalnie ma na co dzień z kim gadać, a dotychczasowi "przyjaciele", w tym jej były, z którymi dawniej spędzała każdą wolną chwilę, teraz wystawili ją do wiatru, jakby zupełnie już się nie liczyła. Kara głównie słuchała jej opowieści, starając się nie marudzić na ciągłe wydumane wkręty typu podróże w czasie czy roboty. Ponownie jednak nie dzieliła się informacjami z własnego życia, jakby przed przybyciem do Warszawy nie miała zupełnie nic. Albo jakby wszystko zostawiła za sobą. W którejś chwili rozdzwonił się jej telefon, ale prędko go wyciszyła, nie chcąc przerywać tyrady rudowłosej. Ta jednak już skończyła, opowiadać. Przynajmniej chwilowo.

- O, jednak telefon się przydaje, co? - uśmiechnęła się do Kary

- Wręcz przeciwnie - tamta wściekle wepchnęła urządzonko z powrotem w kieszeń - Ale ciocia marudziła, że mam nosić, bo się zgubię... Jakbym nie miała mapy i kompasu...

- Chodzisz z mapą i kompasem? Po mieście? - szczerze zdziwiła się Nika. Sama dawno przestała to robić, bo miasto zmieniało się zbyt szybko i papierowa mapa samochodowa sprzed pięciu lat, należąca jeszcze do jej ojca, nie zdawała się na wiele.

- Nowa tu jestem, nie chcę się zgubić - blondynka wzruszyła ramionami - Zwłaszcza jak prąd wywaliło swego czasu na świecie, to dopiero byłam jedyna ogarnięta w okolicy... Znaczy nie jestem foliarą czy spiskówą, żeby nie było - szybko zaczęła się bronić - Po prostu lubię być przygotowana.

- Tak, wiem... Kurczę, że zawsze muszę znajdować na mej drodze takich ogarniętych ludzi...

- No, aż tak to ja bym się nie nazwała, mam swoje odpały... Zresztą też jesteś ogarnięta.

- Nie wystarczająco by się przygotować na wszystko co mnie spotyka, niestety...

- Dziewczyno, dopiero co mi mówiłaś, że od lat dymasz urząd skarbowy i radzisz sobie z życiem... Jeśli to nie jest ogarnięcie życiowe, to nie wiem co nim jest - zapewniła Kara ze szczerym uznaniem

Nika Mickiewicz oraz Zgubne Skutki Nadmiaru EmpatiiWhere stories live. Discover now