ROZDZIAŁ VI

188 7 9
                                    

 Obudziła mnie ta sama piosenka co wczoraj. Zeszłam z łóżka i drzwi główne się otworzyły. Weszli przez nie pracownicy (kółka) i jeden kwadrat.

- ustawcie się w dwóch rzędach, zaraz dostaniecie śniadanie- powiedział kwadrat

Jak zwykle poszłam na koniec kolejki. Tym razem nie było żadnych incydentów. Grzecznie odebrałam śniadanie i usiadłam na pierwszym lepszym wolnym łóżku i zaczęłam jeść. Podczas spożywania posiłku był komunikat że zaraz rozpocznie się druga gra. No tak... druga rzeź... No nic na to nie poradzę. Już nie... Ughh.. mogłam ich wszystkich uratować! Gdyby nie ja już dawno byli by ze swoją rodziną w domu.

Nie dokończyłam śniadania, prawie nic nie zjadłam. Odniosłam pełną tackę i usiadłam na skraju tego samego łóżka.

Jak wszyscy zjedli, trójkąt zaprowadził nas ,jak zwykle przez wielkie schody, na wieki plac zabaw. Był co najmniej dwa razy większy od normalnego.

Na końcu pomieszczenia, na ścianie, były narysowane cztery kształty: trójkąt, parasol, kółko i gwiazda.

- ustawcie się przy jednym z czterech kształtów- powiedziała kobieta

Nie znałam tej gry. Nie wiedziałam co wybrać. Postanowiłam stanąć przy parasolu.

Jak każdy gracz wybrał swój kształt, drzwi się otworzyły, a za ladą po drugiej stronie ( wiecie o co chodzi) stało koło w fartuszku. Każdy po kolei podchodził do lady i dostawał metalowe pudełeczko.

- możecie sprawdzić zawartość- powiedziała kobieta. Otworzyłam pudełeczko w którym było ciasto z masy cukrowej z wzorem który wybraliśmy i wykałaczka- druga gra to plastry miodu. Musicie wydobyć kształt który wybraliście. Jak go zdobędziecie pokażcie go komuś z obsługi.

Nie chcąc marnować czasu usiadłam pod ogromną zjeżdżalnią i zaczęłam dłubać w cieście.

Starałam się być skupiona, ale moje myśli wciąż uciekały do trójkąta. Nie zwróciłam uwagi na to że właśnie on stał nade mną i mnie pilnował, byłam zbyt skupiona. Spojrzałam nad siebie i zobaczyłam, że się mi przygląda. Rozglądnęłam się dookoła by się upewnić że nikt nas nie usłyszy. Popatrzałam na niego przelotnie i wróciłam do skrobania.

- czemu to zrobiłeś?- zapytałam szeptem tak, by nikt nas nie usłyszał

Uklękną obok mnie i zapytał zdziwiony.

- ale co zrobiłem?- również wyszeptał

- czemu mnie ratowałeś? Będziesz mieć problemy- powiedziałam mocniej przyciskając wykałaczkę do ciasta

- co miałem pozwolić żeby cię zgwałcił?- każde jego zdanie coraz bardziej mnie rozpraszało. Coraz mocniej przyciskałam wykałaczkę.

- tak, nie musiałeś go zabijać- powiedziałam i właśnie w tym momencie... laseczka od parasola pękła, popatrzałam na niego pustym wzrokiem, bez uczuć, bez emocji. Przełknęłam ślinę i szybko uniosłam i opuściłam brwi z wariackim uśmiechem- możesz mnie zabić

- oszalałaś?!- krzykną szeptem (tak tak się da)- nie zabije cię

- musisz, przegrałam

- nie zrobię tego

- nie możemy bardziej naginać zasad- powiedziałam patrząc w piasek

- nie. Nie. Nie. Po prostu nie- powiedział patrząc się na mnie

Spojrzałam na niego i zaczęłam się do niego przybliżać. Byłam kilka centymetrów od jego twarzy. Byłam na tyle blisko, że mogłam dostrzec jego piękne niebieskie oczy. Sięgnęłam ręką do pistoletu, który miał w tylnej kieszeni. Wyciągałam go powoli tak żeby nie zauważył. Czułam jak szybko unosi się i opada jego klatka piersiowa. Odsunęłam się od niego i powoli podnosiłam pistolet kierując go w stronę swojej głowy.

Trójkąt- inny niż wszystkie || Squid GameWhere stories live. Discover now