ROZDZIAŁ VIII

190 8 24
                                    


 Obudziłam się bez PRZYJACIELA u boku. Nie miałam mu to za złe w końcu tu pracuje nie może jej zaniedbywać dla mnie. Usiadłam na łóżku opierając się plecami o zimną ścianę. Zachichotałam na samą myśl tego co wczoraj wymyśliłam. Przygryzłam lekko skórę na palcach u rąk aby opanować śmiech.

Wtedy usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi do pokoju. Wszedł przez nie trójkąt.

- o, śpiąca królewna wstała! - krzyknął z udawaną radością. Ja nadal nie mogłam opanować śmiechu- co się stało?- zaczął się lekko śmiać

Matko jak on się pięknie śmieje... nie, nie myśl o tym.

- nie ważne. Gdzie spałeś?- udawałam głupią

- eeee..- no, jak się wymigasz?- spałem na ziemi- aha, tak gramy okej

- wiesz że mogłeś ze mną? Przecież bym ci nic nie zrobiła. Rozumiem wiercę się ale bez przesady- zachichotałam

- musisz odpoczywać, a poza tym mam małe łóżko- skończmy temat, przyniosłem Ci śniadanie.

- dziękuje- kochany jest..– która jest godzina?

- jest po 12.00

- tak, późno?!- uciszył mnie gestem ręki – przepraszam. Nie powinnam wrócić na salę?

- nie – odpowiedział stanowczo

- ale czemu? Zaraz trzecia gra..

- no właśnie kolejna gra. Nie idziesz i koniec kropka – co się z nim stało?

- idę

- nie

- tak

- nie

- nie będziesz o mnie decydował – lekko podniosłam głos

- a właśnie, że będę. Zostaniesz, rozumiesz? - nie odpowiedziałam – rozumiesz?! - podniósł głos przez co lekko się go wystraszyłam.

- tak – odpowiedziałam cicho patrząc w podłogę

- idę. Mam pilnować graczy w kolejnej grze. - i powiedział i wyszedł z pomieszczenia.

Było mi trochę smutno, że na mnie krzyczał. Ale teraz tak szczerze, czy ja go kiedykolwiek posłuchałam?

Podeszłam do drzwi i wyciągnęłam wsuwkę do włosów. Prawie natychmiastowo otworzyłam drzwi.

Teraz mam jeszcze tylko jeden problem. Nie wiem gdzie iść. Po chwili namysłu postanowiłam pójść w prawo. Znalazłam się na tych wielkich schodach, czyli poszłam w dobrą stronę. Chwilę się zastanawiałam jak znaleźć dobrą drogą. Postanowiłam się dobrze wsłuchać iść w stronę rozmów.

Chodziłam już z jakieś pięć minut po tym labiryncie ale w końcu, w końcu znalazłam odpowiednie drzwi prowadzące do sali gdzie byli wszyscy zawodnicy.

Na szczęście nikt nie zwrócił uwagi na moje przyjście. Po postawieniu paru kroków podeszła do mnie dziewczyna trochę niższa ode mnie. Numer 067

- hej, chcesz być z nami w drużynie? - zapytała bez uczuciowo

- tak, jasne – odpowiedziałam udając, że wiem o co chodzi.

Poszłam za nią do jakiejś grupy siedzącej w kącie. Składała się ona z ośmiu osób, z nami dziesięciu. Zaraz po tym jak przyszliśmy rozbrzmiał dźwięk klaksonu informujący o tym, że jest koniec czasu. Wszyscy popatrzyliśmy się na kwadrata który zaczął mówić.

Trójkąt- inny niż wszystkie || Squid GameWhere stories live. Discover now