James
Oparłem się ciężko o parapet obiema rękami, nieświadomie wyciągając twarz do szpary powstałej przez uchylenie okna. Przymknąłem powieki, robiąc kilka głębokich wdechów. Zmęczyłem się. Wstaniem i przejściem dokładnie sześciu kroków od łóżka do okna. Serce waliło mi tak mocno, jakbym co najmniej wbiegł z parteru na siódme piętro Hogwartu. Kurczowo zacisnąłem palce na parapecie, po czym powoli obróciłem się w stronę swojej widowni.
Lily, Syriusz, Remus i Mikkel wpatrywali się we mnie z napięciem pomieszanym z obawą, więc szeroko się do nich uśmiechnąłem.
— Hura — wysapałem i uniosłem pięść do góry w geście zwycięstwa. Straciłem przez to równowagę i automatycznie zrobiłem krok do tyłu, mocniej chwytając się parapetu. Mikkel bezradnie wyciągnął ręce w moją stronę, jakby chciał mi pomóc. — Uznajmy to za mój... mój — zaczęło mi się kręcić w głowie — mały sukces. A teraz muszę usiąść.
Syriusz doskoczył do mnie w mgnieniu oka i pomógł mi pokonać ten śmiesznie krótki odcinek z powrotem do mojego łóżko-biurka. Nawet nie protestowałem, bo nie dawałem gwarancji, że zdołałbym doczłapać się z powrotem. Usiadłem ciężko na rozrzuconej kołdrze, po czym, nie do końca nad tym panując, opadłem plecami na poduszki.
— Huh — mruknąłem, starając się opanować zawroty głowy. — Jak tak dalej pójdzie to w ciągu miesiąca zacznę robić po siedem kroków dziennie. Dostanę wtedy specjalny medal za zasługi?
— Nie przesadzaj — powiedział Syriusz, siadając obok i poklepując mnie po nodze. — Jeszcze trzy dni temu ledwo przekręcałeś się z boku na bok, a dzisiaj wstałeś i przeszedłeś parę kroków. Powinieneś się cieszyć, a nie narzekać.
— Też byś narzekał, jakbyś miał taką karuzelę w głowie i kłody zamiast kończyn — wymamrotałem gderliwie pod nosem.
— Co mówisz?
— Nic, nic.
— Jesteś dla siebie za mało wyrozumiały — stwierdziła Lily, siadając po mojej drugiej stronie i pieszczotliwie odgarniając mi włosy z czoła. — Daj sobie czas.
— Wy jesteście dla mnie wyrozumiali aż za bardzo, więc nie przesadzajmy, bo się nam wszystkim ta wyrozumiałość uleje — odburknąłem, po czym zebrałem się w sobie i usiadłem. Zacisnąłem powieki i kilkukrotnie potrząsnąłem głową, żeby świat w końcu przestał wirować. — Nie słuchajcie mnie, ja wiem, że macie rację, ale muszę sobie ulżyć i ponarzekać.
— Masz do tego pełne prawo — odpowiedział spokojnie Remus, a ja opanowałem swoją irytację. Nie miałem prawa uderzać nią w moich bliskich, bo złościłem się tylko i wyłącznie na siebie. Zresztą moje serce na chwilę postanowiło odwrócić moją uwagę i kilka razy zabiło nierówno, by potem szaleńczo przyspieszyć chyba po to, żeby wyrównać zepsute tempo. Zamrugałem lekko oszołomiony i automatycznie zrobiłem głębszy wdech.
— Okej? — zapytał niepewnie Mikkel, a ja poczułem na sobie wzrok wszystkich obecnych.
— Tak, tak. Po prostu się zmachałem, ludzka rzecz.
— Aż gołym okiem widać, jak ci serce wali — powiedziała Lily, ze zmartwieniem wpatrując się w moją klatkę piersiową. Wyciągnęła rękę chyba po to, by położyć dłoń na moim torsie, ale ją powstrzymałem, splatając nasze palce ze sobą.
— A wiesz co to oznacza? Będę jeszcze gorętszy.
Syriusz prychnął, Remus wywrócił oczami, a Mikkel krzywo się uśmiechnął. Tylko Lily nie dała się zwieść, nadal przyglądając się niepewnie mojej niemiarowo podrygującej koszulce. Wiedziałem, co skutecznie odwróci jej uwagę, bo skoro ja nie zamierzałem przejmować się ekscesami swojego organizmu, który po prostu musiał się zregenerować, to tym bardziej ona nie powinna tego robić.
CZYTASZ
Oraveritis
FanfictionKontynuacja opowiadania znanego pod nazwą "Obliterati". "Ciągniecie za sobą konsekwencje, o jakich nie macie pojęcia". Życie osób wskrzeszonych przez Harry'ego Pottera wydawało się być sielanką, a James, Lily, Syriusz, Remus, Nimfadora i Fred szybko...