Epilog

4.7K 202 28
                                    


Hermiona uśmiechnęła się z czułością, patrząc na małe, niebieskie śpioszki z napisem „Mama i tata są od wychowania, a ciocia Pansy od rozpieszczania".

- Jeszcze się nawet nie urodził, a ty już grozisz, że masz go zamiar rozpuścić do granic absurdu? –spojrzała z rozbawieniem na przyjaciółkę.

- Tylko poczekaj, aż przyślą wreszcie ten mały strój do Quidditcha, jaki dla niego zamówiłam! – Pansy wyszczerzyła się do niej. – Będzie wyglądał w nim jak uroczy mini-Draco!

- Tylko nie mów, że jest to strój w barwach Slytherinu! – Hermiona jęknęła ze zgrozy, patrząc jak sprzedawca po drugiej stronie lady zaczyna pakować ich wielkie zakupy.

- Oczywiście, że jest! – Pansy pokazała jej język, po czym sięgnęła do torby po swój portfel.

Termin porodu Hermiony wypadał pojutrze. Była już w pełni gotowa na przyjęcie swojego syna na świecie, ale nie mogła ukrywać, że się denerwuje. To dlatego pozwoliła Pansy zabrać się na kolejne zakupy, by móc odebrać jeszcze kilka ostatnich drobiazgów, które wcześniej zamówiła dla dziecka.

- Och! Zobacz! – Hermiona sięgnęła po wiszącą na stojaku obok, cudowną, różową sukieneczkę. – Każę na niej napisać. „Malutka księżniczka cioci Hermiony!"

- Jeśli nie będzie w kolorze Gryffindoru, to możesz na niej nawet napisać: „Mały owoc lędźwi Pottera" – Pansy uśmiechnęła się wrednie.

Jej prawie pięciomiesięczny brzuch był dobrze skrywany pod jej obszernym płaszczem, ale Hermiona wiedziała, że przyjaciółka cieszyła się z tego, że było już po niej widać jej stan. Ukrywali to jednak wciąż z Harrym przed opinią publiczną, bowiem Pansy nadal się nie zdecydowała, czy pozwoli swojemu mężowi na stałe wrócić do swojego życia.

- Harry byłby tym zachwycony – Hermiona się roześmiała. – Nigdy nie widziałam by był tak szczęśliwy, jak w chwilach, gdy opowiada o oczekiwaniu na Lily.

Pansy skrzywiła się pod nosem.

- Jeszcze nie wiem, czy pozwolę mu ją tak nazwać.

- Pansy... Wiesz dobrze, że Harry o tym od zawsze marzył – Hermiona położyła jej dłoń na ramieniu. – Jeśli nadal nie potrafisz mu wybaczyć i zacząć na nowo żyć z nim razem, to daj mu chociaż spełnić to jedno marzenie. Pozwól mu nazwać waszą córkę, po jego matce, tak jak zawsze tego pragnął.

Pansy już otwierała usta, by coś jej odpowiedzieć, gdy nagle tuż za nimi rozległ się głuchy jęk. Obie odwróciły się w tamtą stronę, a Hermiona odruchowo złapała przyjaciółkę za nadgarstek, by ta nie sięgnęła po różdżkę.

- Czego tu szukasz, ty podła dziwko? – Pansy warknęła wściekle na wyraźnie pobladłą Parvati.

- Ja... Usłyszałam... - Parvati wyglądała, jakby chciała zaraz zapaść się pod ziemię.

- Niczego nie usłyszałaś! – ostrzegła ją groźnie Hermiona. – I lepiej żebyś nikomu nie powtórzyła, tego czego nie usłyszałaś albo przysięgam, że pożałujesz...

- Ja... - W oczach kobiety błysnęły łzy. – Czy naprawdę jesteś z nim w ciąży?

- Nic ci do tego! – syknęła Pansy. – Wiem, że się nie widujecie, więc nie rób teraz miny, jakby cię ze mną zdradził, czy coś...

- Nie – Parvati wyprostowała się i odchrząknęła. – Harry Potter nie jest... I nigdy nie był mężczyzną, który by zdradzał.

- Co? – spytały w tej samej chwili Pansy i Hermiona.

Dramione - Dysfunkcja [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz