Długa noc, ale krótki rozdział

185 18 2
                                    

Złotowłosy chyba nie mógł odczytać moich intencji, co mnie trochę rozczarowało. Nie chciałem mówić tego wprost. Czułem się zażenowany. Skoro moje odruchy były wynikiem złych doświadczeń, najprostszym sposobem było doświadczenie czegoś pozytywnego.

- Więc co się dzieje?

Ugh! Dlaczego w takich sytuacjach nie jest bardziej domyślny?! Zawsze, gdy miał okazję, to chciał mnie uwieść, a jak jest na odwrót, to nawet tego typu myśli mu nawet przez głowę nie przechodzą! Powoli podszedłem do niego i delikatnie objąłem ramię, aby delikatnie ułożyć go na łóżku. Lekko popchnąłem go na poduszkę, przez co leżał jak kłoda. Jakoś mało romantycznie. Usiadłem na nim okrakiem i wyprostowaną ręką, zacząłem dotykać jego klatki. Odrzuciłem włosy do tyłu, żeby odsłonić swoją szyję. Powoli odpinałem guziki od koszuli, pozwalając jej powoli zsunąć się z wąskich ramion. Były rumiane, trochę przypominały płatek róży, tak samo jak moje policzki i uszy. Chciałem zachować zimną krew. Starałem utrzymać kamienną twarz z władczym spojrzeniem, aby na początku trochę go zdominować i podniecić. Miałem nadzieję, że ta moja inna strona mu się troszkę spodoba. Kiedy odpiąłem wszystkie guziki, czarna koszula całkowicie zsunęła się z mojego ciała i jedyne, co ją nadal na mnie trzymało, to zapięte rękawy. Nie wiedziałem, co mam dalej robić. William wogóle nie reagował na moje podchody. Cała moja pewność siebie ulatywała z minuty na minutę. Czekałem na jakiekolwiek słowo od niego, ale złotowłosy najprawdopodobniej totalnie się zagubił i nie był pewny, czy na pewno się wybudził ze snu. Tylko tępo patrzył z rozdziawionymi ustami. Moje spojrzenie było już teraz nieśmiałe i zawstydzone. Byłem coraz bardziej nerwowy, a nawet gotowy do odwrotu, ale nie chciałem czuć się jeszcze bardziej zażenowany przez ucieczkę.

- Dlaczego nic nie mówisz?

- Liam, czy ty.... Na pewno nie masz gorączki?

Mistrz psucia atmosfery! On tak na poważnie, czy tylko się nabija?! Dlaczego jest teraz taki irytujący?!

- NIE, NIE MAM GORĄCZKI! - wziąłem głęboki wdech- Chcę to z tobą zrobić, ale... tak żeby nie bolało...

Mina Williama mówiła mi, że wogóle nie kontaktuje z rzeczywistością. Nie wyraziłem się jasno? A może mówię po chińsku?

- Liam, na pewno nie jest dla ciebie za wcześnie? Przecież niedawno co...

No na serio? Dlaczego teraz zadajesz pytania?! To nie jeden z dziesięciu! Jestem gotowy na stosunek z nim, a ten teraz mnie odrzuci?! Czym prędzej przerwałem jego wypowiedź.

- Ja chcę to zrobić. Jestem gotowy.

Na początku nie był do końca przekonany, czy było to pozwolenie do działania. Niepewnie dotknął moich bioder, na co się wzdrygnąłem. Powoli nachyliłem się, żeby go pocałować, ale nim zdążyłem to zrobić, William usiadł i zatopił swój język w moich ustach. Jego dłonie podpierały moje plecy, a języki przeplatały się nawzajem. Czułem, jak odrobina jego ciepłej śliny spływa do mojego gardła, a część pozostaje w ustach i na języku. Miałem wrażenie, że jest słodka. Złotowłosy nie odrywał się ode mnie. Przyciągnął bardziej do siebie i pogłębił pocałunek. Położyłem dłonie, na rozbudowanych ramionach. Moje ciało drżało prosząc o więcej. Cicho jęknąłem, kiedy delikatnie zaczął ssać mój język, znajdujący się teraz w ustach Williama. Nadmiar śliny spływał nam z kącików ust. Jego ciepło rozlewało się po moim wnętrzu. Polubiłem to uczucie. Od czasu do czasu nasze języki walczyły o dominację. Czasem to on ustępował, a czasem ja. Kiedy zabrakło nam tchu niechętnie oderwaliśmy się od siebie. Tuż przed rozłączeniem, William polizał moje wargi, co pobudziło mnie do kolejnego pocałunku, tym razem bardziej powolnego i zmysłowego, delikatnego i czułego. Teraz dominował tylko i wyłącznie złotowłosy. Oplatał się wokół mojego języka, a kiedy opuszczał moje usta, mój język nadal podążał za nim. Po otwarciu ust mogliśmy wziąć wdech i kontynuować. Jego ciepłe dłonie błądziły po moich plecach oraz talii. Kręciło mnie to. Nie pamiętam jak długo wymienialiśmy się pocałunkami, ale z każdą chwilą czułem rosnące podniecenie. Nawet nie zauważyłem, kiedy znalazłem się pod nim, a jego usta nadal atakowały moje. Kiedy był już tym wystarczająco pobudzony, zaczął całować moją szyję, tym razem nie zostawiając na gładkiej skórze ani jednego śladu. Powoli przechodził na klatkę piersiową. Zatrzymał się przy sutkach i zaczął je lizać, a potem ssać. To był jeden z moich czułych punktów. Zatopiłem palce w złotych włosach, a mój kręgosłup wygiął się w łuk. Wydałem z siebie przeciągły jęk zadowolenia, co ucieszyło Williama. Delikatnie się uśmiechnął i porządnie chwycił mnie za pośladki. Zjeżdżał pocałunkami coraz niżej. Kiedy dotarł do mojej męskości, chwycił mnie za jądra, przez co głośno jęknąłem. Przez chwilę delikatnie ugniatał je ręką, a potem jego dłonie zjechały do ud, które również zaczął masować, niwelując napięcie w mięśniach. Mój oddech był nierówny, a ciało trochę rozpalone. Miałem okazję podziwiać jego ciało. Znacznie różnił się ode mnie. Miał szerokie ramiona, na których mogłem oprzeć głowę, rozbudowane uda, a także łydki i przede wszystkim umięśniony brzuch. Jego skóra była sprężysta, bardzo przyjemna w dotyku, a do tego jej odcień był ciemniejszy w porównaniu do mojej papierowej cery. Moja talia była wyjątkowo wąska, tak samo ramiona i nogi. W porównaniu do złotowłosego wyglądałem jak chuchro. Nic dziwnego, że to on dominował. Jego masaże powoli schodziły w stronę kroku. Bardzo długo mnie przygotowywał. Na chwilę wstał i wyjął pudełko z szuflady. W środku było kilka przezroczystych kulek różnej średnicy. Jedne małe, jak guma balonowa, a inne wielkości piłeczki pingpongowej i większe. Odstawił je na chwilę na bok i podciągnął mnie w górę, na jego tors. Moje nogi ułożył na swoich ramionach. Pochylił się i zaczął lizać moje wejście. Na początku czułem się dziwnie, ale kiedy jego język wszedł do środka podniecenie zaczęło we mnie narastać. Wilgotne i ciepłe, a do tego małe i zwinne. To uczucie było nie do opisania. Kiedy zakończył ten proces, rozpoczęła się seria głębokich pocałunków, bardziej rozpalających moje ciało. Potem włożył dwa palce w moje usta i zacząłem je ssać. Chciałem, żeby też był równie podniecony, co ja. Przyglądał się temu co robię i wkładał palce coraz głębiej do gardła. Ślina spływała z moich ust. Kiedy je wyjął, zacząłem całować jego szyję. Przytuliłem się mocno do niego i składałem całusy na jego kaszmirowej skórze. Nawilżonymi palcami rozciągał moje wejście, żeby potem je włożyć. Stopniowo wsuwał je coraz głębiej, międzyczasie poruszając nimi we wszystkie strony, aby dobrze naciągnąć ścianki mojej odbytnicy. Kiedy to robił byłem spięty i nieruchomy. Chowałem głowę za jego ramieniem. Z pewnością czuł ciepły i szybki oddech na swoim karku. Wszedł bardzo głęboko i dostał się do mojej prostaty. Zatrzymał się na odpowiedniej głębokości i uderzył w nią parę razy, na co wydałem z siebie głośne jęki, a moje nogi zaczęły się pode mną uginać. W końcu wycofał swoje palce i sięgnął po najmniejszą kulkę. Miała ona najmniejszą średnicę, a mimo to, nie mogła wejść gładko. Delikatnie jedną ręką podtrzymywał moją talię, a drugą wepchnął kulkę do środka jak najgłębiej tylko mógł. Wkładał kolejne zabawki zgodnie ze zwiększającą się średnicą. Każda kulka zaczynała się rozpuszczać po kilku sekundach w moim wnętrzu, dzięki czemu wkładanie kolejnych było o wiele łatwiejsze. Każda kolejna uciskała mój czuły punkt pozwalając oddać się przyjemności. Spomiędzy pośladków zaczął spływać lepki płyn, a moje wnętrze stało się rozluźnione. Miałem też wrażenie, że moje ciało zaczęło płonąć. Byłem tak rozpalony, że mój oddech przyspieszył, a mięśnie drżały. Ułożyłem się na plecach, czekają na dobranie odpowiedniej pozycji przez Williama. Złotowłosy rozchylił moje uda i powoli wchodził do środka. Gdy wbił się we mnie do połowy, stanął w bezruchu, czekając, aż przyzwyczaję się do uczucia. Moje wnętrze drżało coraz mocniej, zapraszając Williama do dalszej drogi. Jedną ręką zakrywałem usta, aby nie wydać z siebie żadnych kompromitujących dźwięków. William nadal nie wykonywał ruchów, choć moje ciało błagało o więcej. Czekanie doprowadzało mnie do obłędu. Spoglądał ma mnie złotymi oczami od których nie mogłem oderwać wzroku. Był cudowny, silny i bezwzględny. Siał grozę oraz postrach, a jego serce było zimne jak lód. Mimo to potrafił się uśmiechać tylko do mnie. Kochałem jego uśmiech, ponieważ tylko ja mogłem oglądać ten skarb, ale teraz był zamyślony, jakby nieobecny. Nie wiem nad czym się tak zastanawiał, ale ja już nie mogłem dłużej czekać. Zdyszany cicho powiedziałem:

Bratnia duszaWhere stories live. Discover now