4 ♢ I love my baby

481 22 17
                                    

Dźwięk zamykania się drzwi wypełnił całe mieszkanie, które stało praktycznie puste. W sumie to dalej takie się wydawało, bo osoby, które do niego wyszły, czuły się martwe od środka.

San musiał zadzwonić do swojego pracodawcy o nieobecność w dzisiejszym dniu i to samo zrobił z szefem swojego chłopaka, by mieć spokój, bo i tak wrócili dopiero o dwunastej do domu.

Atmosfera między nimi była dosłownie... martwa.

— Woo... — zaczął ostrożnie San, jednak młodszy uniósł na to do góry dłoń, jakby sugerując, by ten się nie odzywał, więc zamilknął.

Blondynowi wydawało się, że zaraz coś usłyszy, jednak poza westchnięciem z ust szatyna nie wydobył się żaden dźwięk. W sumie to ten nic nie powiedział od dłuższego czasu, po prostu trwając w ciszy.

Wooyoung czuł się, jakby właśnie stracił wszystko i nie liczyło się dla niego to, że San był obok. Po prostu był cholernie pusty.

„Przykro mi, doszło do poronienia" — tak brzmiały słowa, które wbiły pierwszy sztylet w jego serce i tak właściwie, to był dosyć spory.

Stracił swoje dziecko. Stracił dziecko Sana. Ich malutkie szczęście trwało jedynie sześć tygodni, które zamieniły się w ogromny, wręcz nieporównywalny ból.

„Ma Pan bardzo osłabiony organizm, więc będzie trzeba zastosować terapię" — kolejne rzeczy, które tylko pogłębiły jego ranę.

Nie chciał żadnej terapii, która miałaby polegać na... na czym właściwie? Będą mu dawać zastrzyki? Faszerować lekami? Nie chciał tego, bo poza sercem czuł, że wszystko jest u niego w porządku.

„Nie dałby rady Pan donieść tej ciąży, więc organizm, by nie doprowadzić do śmierci przy porodzie, po prostu pozbył się płodu, który mu zagrażał" — nie wierzył w to co słyszał.

Czyli miałby do wyboru, albo stracić dziecko, tak jak się stało, albo je urodzić, samemu odchodząc i zostawiając Sana samego. Nie mógłby go zostawić... obiecał mu, że nigdy umyślnie nie odejdzie, a tej obietnicy nie złamie.

„Nie mogą Państwo mieć dzieci, przez zagrożenie ciąży" — to jednak tylko popchnęło ten gigantyczny sztylet w sercu chłopaka głębiej, wywiercając w nim dziurę, która wywołała ogromny krwotok i ból.

Ból, z którym ten nie umiał sobie poradzić. Ból, który sprawił, że cały jego świat się zawalił.

Nie mógł mieć dzieci z Sanem przez własną głupotę, chociaż chciał i to cholernie. Chciał urodzić swojemu chłopakowi ich wspólne dziecko, które byłoby ich oczkiem w głowie, ale nie mógł.

Tak bardzo się starali, tak bardzo chcieli mieć dziecko, a gdy to już było na wyciągnięcie ręki i oni byli naprawdę szczęśliwi, to wszystko umarło. Razem z ich sercami.

Młodszy skierował się w stronę sypialni, gdzie po prostu chciał się położyć i odpocząć po tym dniu, czy wszystkich wrażeniach. Tak naprawdę, to chciał po prostu się zakopać w kołdrze i zacząć płakać, jednak nie przyzna tego na głos, racja?

San szedł tuż za nim, by być gotowym położyć się obok niego i go w siebie wtulić. Skoro ten nie pozwalał mu na słowa, to chociaż wesprze go poprzez swoją bliskość.

Jednak Wooyoung zatrzymał się w drzwiach, jakby nie chcąc iść dalej, więc Choi wyjrzał przez jego ramię. Woo odwrócił się tyłem do pokoju i przymknął powieki, gdy San go wyminął, by wejść, w głąb pokoju.

— Pójdź się umyć, a ja to załatwię — powiedział spokojnie, jednak chłopak po prostu wyszedł z progu drzwi, na co ten westchnął.

Musiał czym prędzej posprzątać to prześcieradło i kołdrę z krwią po poronieniu...

I love my baby || WoosanWhere stories live. Discover now