3

13 3 0
                                    

Po ciężkiej nocy na jakimś starym materacu, w pokoju do którego zaprowadził nas wczoraj Taehyung, ledwo żyłam. Psychicznie i fizycznie. Wszystkie wspomnienia z tamtego dnia do mnie wracały. Nie radziłam sobie z tym, nie byłam w stanie pogodzić się z myślą, że on wyciągnął tylko mnie.

Spojrzałam na Jimina, który leżał niedaleko. Musiałam go obudzić, ale tak bardzo sama nie chciałam wstawać z łóżka. Przymknęłam na chwilę oczy. Najchętniej to bym zasnęła na amen.

- Mogę spełnić twoją prośbę. - Nie, nie wierzyłam. W drzwiach stał psychopata aka Taehyung. Jak on właściwie ma na nazwisko? I czy on czyta mi w myślach? Nie, to by było niedorzeczne. - Kim. Moje nazwisko to Kim. Chcesz swój miód? - Teraz to ja byłam pewna, że czyta mi w myślach, albo w nocy wpuścił do pokoju jakiś dziwny gaz i to wszystko mi się wydaje.

Tak, pewnie mam halucynacje.

- Co? Skąd masz mój miód? Oddawaj! - Zerwałam się i podeszłam do niego. Już wyciągnęłam ręce z zamiarem wyrwania mojego miodu z jego dłoni, ale wyprzedził mnie i podniósł słoik do góry uśmiechając się głupio. Nie zamierzałam się ośmieszać, więc tylko się odwróciłam i poszłam w stronę materaca z zamiarem ponownego położenia się na niego. Znowu usłyszałam ten cholerny głos.

- No nie obrażaj się. Jak z małym dzieckiem. - Stał uśmiechnięty od ucha do ucha kręcąc z politowaniem głową. Tym razem wyglądał niegroźnie, ale to tylko pozory. Już wiem jaki może być i nie chce mieć z nim nic wspólnego.

- Ty zachowujesz się jak dziecko. Nie widzisz co ty robisz? I gdzie ty do kurwy nędzy byłeś całą noc?! - Nie to żebym tęskniła, ale zachowuje się bardzo dziwnie.

- A co? Martwiłaś się? - Śmiał się ze mnie. Po prostu się ze mnie śmiał. No nie. Ja zaraz nie wytrzymam. Widział moje wkurzenie, które sięgało zenitu, więc przestał, teraz tylko się uśmiechał. Zaczął się zbliżać i już miałam krzyczeć żeby obudzić Jimina, aby w razie co mi pomógł. Jak można mieć tak twardy sen i jeszcze żyć? On by nawet nie usłyszał jak się by ktoś się na niego czaił.

Kiedy był przede mną naprawdę blisko mogłam się lepiej przyjrzeć jego twarzy. Praktycznie bez skazy. Blady odcień skóry, jakby słońce go nie dotykało. Oczy praktycznie czarne, widziałam w nich swoje odbicie. Nos zgrabny, usta pełne, malinowe. Uśmiech uroczy, czego nie można było powiedzieć o właścicielu. Z wyglądu był serio niczego sobie, ale jego zachowanie odpychało. Po dłuższym patrzeniu w jego oczy zobaczyłam w nich mrok. Już chciałam się odsunąć i krzyknąć, ale złapał mnie, podniósł i wyprowadził szybko z pomieszczenia. Skąd on miał tyle siły? Niósł mnie jakbym była szmacianą lalką.

Chciałam krzyczeć, wyrywać się, ale to wszystko było na nic. Jego stalowy uścisk mi to uniemożliwiał. Myślałam, że chce mnie zabić, powoli godziłam się z tą myślą kiedy w końcu mnie postawił.

Staliśmy na dachu. Nie miałam pojęcia jak się na nim znalazłam, nie pamiętałem żebyśmy szli przez jakieś schody czy cokolwiek co by prowadziło na górę. Albo po prostu to ominęłam.

- Po co mnie tutaj przywlokłeś? Chcesz mnie zabić? Śmiało. Rób co chcesz, mam to już wszystko gdzieś, a ciebie dość. Oszczędź mi gadania o głupotach i po prostu to zrób. No dalej, na co czekasz?! - Darłam się na niego, a on jak zwykle miał na twarzy ten swój wkurwiający uśmieszek.

- Daj spokój. Nie zabije cię. Myślisz, że bym się tak fatygował gdybym chciał cię zabić? Mogłem to zrobić równie dobrze tam, w tamtym pokoju, a Jimin i tak by tego nie usłyszał. - Zaśmiał się złowieszczo. Wtedy do mnie dotarło, że nikt normalny nie miałby takiego snu. On mu coś podał, coś mu zrobił.

LIKE ANIMALS | taekookWhere stories live. Discover now