10

4 1 0
                                    


- Ale jak to zginiesz? Czegoś mi nie mówisz! Został dzień do moich urodzin, a ty mi dopiero teraz mówisz, że zginiesz? Czemu? - Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa, ale nie wiedziałam co. Tak usilnie starał się nie wygadać, lecz jego mina była beznadziejna. Nie dziwiłam mu się, sama nie chciałabym umierać. Nie chciałam żeby umierał.

- Na razie nie musisz tego wiedzieć, poza tym żyje już za długo, starczy mi tego życia. - Wymijająca odpowiedź. Nie podobało mi się to.

Codziennie przez te dwa miesiące chłopak uczył mnie głównie samokontroli, czasami dochodziła do tego nauka innych umiejętności, ale w głównej mierze miałam panować nad gniewem. Przez ten okres czasu bardzo się do siebie zbliżyliśmy i nie wyobrażałam sobie, że mogłabym go stracić. Nie teraz. I gdzie ta jego nieśmiertelność?

- Ciężko ci powiedzieć co się stanie w moje urodziny? I po co uczysz mnie samokontroli? Codziennie to samo! Jak mnie to wkurwia! - Wzięłam z ulicy kamienia i walnęłam nim w samochód obok aż zrobiła się dziura na wylot. Taehyunga przeszedł dreszcz i zamknął oczy.

Chyba słabo mi idzie z kontrolowaniem gniewu.

- Dobra to i tak wszystko na marne. Chodź, polecimy do naszego budynku. Tak czy siak zginę. Wiem to. - Westchnął i wzleciał ponad wieżowce. Podleciałam do niego. Tak bardzo mnie to irytowało.

- Proszę cię powiedz mi, bo tego nie zniosę. Nie możesz umrzeć, naprawdę cię lubię i nie chce żebyś odszedł, zostanę całkiem sama. - Spojrzał na mnie z nieodgadnionych wyrazem twarzy.

- Zawsze możesz polecieć i rządzić w Anystogabium. To będzie twoje królestwo. Mną się nie przejmuj. A jeśli nie będziesz chciała wracać do rodziców to wybierzesz sobie jakiś kraj i po prostu do niego polecisz. Nikt ci nie każe być w tym miejscu. Masz różne możliwości. - Mówił tak jakby całkowicie pogodził się ze swoją śmiercią. Ja się nie chciałam z nią godzić.

- Daj spokój. Nigdzie bez ciebie nie lecę. Nie rozumiesz co do ciebie mówię? Nie chcę żebyś umarł! - Westchnął głośno.

- Nie ma znaczenia czego chcesz, a czego nie. Myślisz, że chce umrzeć?!

- A jednak, nie chcesz. To zróbmy coś żeby zapobiec twojej śmierci. Musi być sposób! - Krzyczałam, bo byłam już taka wściekła, że chciałam wszystko rozwalić.

- Ana, nawet jakbym chciał coś zrobić to się nie da. Uwierz mi, wolę być z tobą niż ginąć, ale taki mój los.

- A nie możesz mnie najzwyczajniej w świecie gdzieś zamknąć? Żebym przeczekała ten dzień nie raniąc nikogo? - Od razu pokręcił głową.

- Myślisz, że o tym nie myślałem? Myślałem, ale nic cię nie powstrzyma. Zapomniałaś kim jesteś? - Miał rację. Nie chciałam się poddawać i tak po prostu go zabić. On też nie powinien się poddawać. To było do niego niepodobne.

Żaden z nas już się nie odzywał. Lecieliśmy wolno, jakbyśmy dzięki temu mieli uniknąć czegoś co było nieuniknione. Kiedy znaleźliśmy się już na dachu, Taehyung ponurym krokiem skierował się w kierunku schodów. Nie rozumiałam go kompletnie. Najpierw znika na dwa miesiące jak gdyby nigdy nic, a później zachowuje się kompletnie inaczej. Kiedyś był dominujący, władczy. Podobało mi się w nim to, ale stał się...

- Idziesz czy nie. - Może jednak zostało w nim coś ze starego Taehyunga. Robiło się ciemno, więc szłam położyć się do łóżka, w którym leżał już czarnowłosy. Powiedzenie łóżko na stary materac było wielkim wyolbrzymieniem, ale co za różnica. Jednak kiedy miałam się układać wygodnie do snu, chłopak zerwał się i przeniósł nas gdzieś indziej.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 14, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

LIKE ANIMALS | taekookWhere stories live. Discover now