Rozdział 20

144 23 5
                                    

Loki

Wstałem z pierwszymi promieniami słońca. Nie chciałem budzić Viv, więc ostrożnie zsunąłem się z kanapy, na której spędziliśmy noc, jednak wiedziałem, że otwarte pomieszczenie nie daje mi szerokiego pola do popisu jeśli chodziło o ciche, poranne czynności. Ponad to, wymuszone wakacje, w dodatku z dzieciakami sprawiły, że nie do końca wiedziałem, co mogę robić, ani w zasadzie, co w ogóle powinienem robić na Midgardzie? Dlatego też, po upewnieniu się, że bliźniaki także śpią, nalałem sobie szklankę zimnej wody i z nią wróciłem do salonu, siadając na fotelu przy dużym oknie.

Dzień nie zapowiadał się zbyt słoneczny, jednak chmury wiszące nad miastem zdecydowanie nie przypominały tych burzowych, ani nawet deszczowych. Mimo to, ludzie zalewający chodnik poniżej byli ubrani w typowo przeciwdeszczowe ubrania. Dlatego też szybko znudził mnie miejski widok, a w mojej dłoni pojawił się telefon. Nie miałem żadnych portali społecznościowych, za to dzięki -i tu muszę zwrócić honor Viv- przydatnemu raportowi od Jarvisa wiedziałem, że teraz w internecie znajdę znacznie więcej informacji na temat Avengers, niż kiedyś. Dlatego też, nie czekając zbyt długo, zacząłem czytać najpopularniejsze wyniki wyszukiwania. Najwięcej śmiechu oczywiście przyniosły mi te dotyczące Thora. Jedna ze stron nawet przedstawiała dokładną analizę zaburzeń psychicznych, jakie blondyn wykazywał względem swojego młota. Oczywiście, treść nijak miała się do prawdy i najwidoczniej jej autor nie miał pojęcia o prawdziwych właściwościach Mjolnira, co nie zmieniało faktu, że naprawdę zabawnie było czytać oskarżenia, jakoby Thor miał osobowość typu B. Cokolwiek by to nie znaczyło.

Mojej uwadze nie umknął też fakt, że co pewien czas wyszukiwania wskazywały na jakichś aktorów. Jak się potem okazało, Midgardczycy nakręcili cały film fabularny dotyczący mojego ataku na Nowy York. Czytając jego opisy i recenzje, śmiałem się pod nosem.

- Co cię tak bawi?- spojrzałem zaskoczony na Viv, która przyglądała mi się zaspanymi oczami.

- Wiedziałaś, że nakręcili film o Avengers? I nawet gram w nim tego złego - zaśmiałem się.- A w zasadzie to nie ja gram, a przytoczono moją postać.

- O proszę. I jaki aktor wcielił się w mojego ulubionego antagonistę?- dopytywała, ziewając i przeciągając się.

- Nikt specjalny. Nazywa się Thomas William Hiddleston i jest Brytyjczykiem. Ciekawe. Słyszałem, że ci słyną z wysokiej kultury. Nie wiem, czy to klasyczny materiał na złoczyńcę. I pomimo charakteryzacji, nie powiedziałbym, że mnie przypomina.

- Brytyjczycy to jeden z nielicznych cywilizowanych narodów posiadających monarchię, więc jeśli ktokolwiek miałby grać twoje arystokratyczne wychowanie, to tylko Brytyjczyk - lekko przytaknąłem, zgadzając się z tą myślą.- A przystojny chociaż?

- Trochę - przyznałem, wpatrując się w zdjęcia aktora.- Ale i tak do mnie się nawet nie umywa.

Śmiech Viv upewnił mnie w przekonaniu, że ta załapała mój żart.

- No tak, w końcu żaden śmiertelnik nie może równać się z twoim boskim licem - przyznała, choć czułem, że był to raczej przytyk, aniżeli komplement.- Pokaż mi go - dodała, pojawiając się po chwili u mojego boku.

Przechwyciła mój telefon, a gdy tylko spojrzała na ekran, w jej oczach zobaczyłem ten niebezpieczny błysk.

- Nie no, jest naprawdę niczego sobie. A w zasadzie, niezłe z niego ciacho - odpowiedziała, na co żartobliwie uchyliłem usta, ukazując swoje oburzenie. Nie zraziło to jednak dziewczyny do ustawienia ekranu telefonu obok mnie i patrzenia raz na urządzenie, raz na mnie.- I do tego nawet podobny, gdy go ucharakteryzują. Ja osobiście bym się nie przyczepiła.

Bóg w dolinie gniewu || ZakończoneHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin