Viv
- Nie chcę się wam narzucać, już i tak czuję się o niebo lepiej - Chris od rana próbował przekonać mnie, że może już wracać do swojego domu.
Bo i okazało się, że uwił sobie w Nowym Yorku całkiem przyjemne gniazdko, nawet zatrudniając się jako ochroniarz. Nie powinno mnie to jednak dziwić, patrząc na to, że przez te lata musiał gdzieś spać, coś jeść i coś robić. Nie zmieniało to jednak faktu, że mając go w końcu obok siebie i wiedząc, jak kruchy jest nasz spokój, wolałam mieć go jak najbliżej, nim wymyślimy, co dalej?
- Potraktuj to jako rozkaz - poradziłam, patrząc na blondyna przez ramię, po chwili wracając do krojenia chleba.
- Z reguły młodsze siostry nie rozkazują - zaśmiał się.
- Tak, z reguły nie są też królowymi, a oto i jestem - odparłam, zgrabnie przebijając i tak kiepski argument Chrisa.
- Ciężko nie zauważyć, Viv - pokręcił zrezygnowany głową.- Ale na pewno wam to nie przeszkadza? Nie chcę zaczynać swojej relacji ze szwagrem poprzez wchodzenie mu na głowę.
- Nie, spokojnie, gdyby Loki miał coś przeciwko, na pewno dałby ci o tym znać - zapewniłam, robiąc kilka kanapek na śniadanie.- Ale jeśli mi nie wierzysz, sam go zapytaj.
- Uuu, ale dałaś mi zadanie.
- A co? Nie mów, że się go boisz - uśmiechnęłam się pod nosem na sam absurd tej myśli. Jednak nie otrzymując odpowiedzi, spojrzałam z litością na stojącego za mną mężczyznę.
- Nie patrz tak na mnie, to wszystko jest nowe i dla mnie. Nigdy nie zastanawiałem się, co zrobię, gdy już cię spotkam. Samo dotarcie do ciebie wydawało mi się niemożliwym do spełnienia marzeniem, a co dopiero stanie w twojej kuchni i rozmawianie o tym, co chcę zjeść na śniadanie? W życiu nie spodziewałbym się, że będziesz miała męża i dzieci, sam nie byłem na to gotowy - zaczął tłumaczyć się w naprawdę przeuroczy sposób. Mówił zbyt szybko, nieco piskliwym głosem, jakby znów był dzieckiem, wykonywał chaotyczne gesty dłońmi i uśmiechał się nieporadnie, jakby sam zawstydzony swoim tłumaczeniem. Widząc go takiego, dobrze zbudowanego, przewyższającego mnie o głowę, widocznie muskularnego i męskiego, a jednak zakłopotanego i niepewnego, nie mogłam powstrzymać lekkiego śmiechu.
- No już, spokojnie Goliacie, rozumiem, boisz się mojego męża przez sam fakt, że jest moim mężem. Nie ma w tym nic dziwnego, naturalnie ponura aura Lokiego w tym nie pomaga, ale na spokojnie, gdy go bliżej poznasz, sam zauważysz, że nie masz się czym przejmować.
- No nie wiem, te twoje "gdybyś mu przeszkadzał, na pewno dałby ci o tym znać" jakoś mnie nie przekonuje.
- Ale faktycznie...- Chris odwrócił się gwałtownie, gdy za plecami usłyszał głos Lokiego -...na pewno byś to zauważył.
- Zawsze zjawiasz się obok, gdy tylko ktoś zaczyna cię obgadywać?- zażartował speszony blondyn.
- W większości przypadków, tak.
Choć Kłamca nie uśmiechał się, to widziałam te psotne ogniki tańczące w jego oczach. Celowo droczył się z moim bratem, jakby próbując wyczuć granice jego wytrzymałości.
- To chyba wypadasz z formy, bo przyszedłeś tak o kilka minut za późno.
- O proszę, od kiedy stałeś się taki odważny?- Psotnik uniósł brew.
- Ja po prostu jestem szczery, kłamanie to twoja domena - Chris uśmiechnął się szeroko, próbując dodać sobie pewności siebie, ale szybko spuścił z tonu, garbiąc się i widocznie zmniejszając swoją sylwetkę.- Ta, zdecydowanie stałem się zbyt odważny - przyznał, znów śmiejąc się z zakłopotaniem.
![](https://img.wattpad.com/cover/222541250-288-k400715.jpg)
CZYTASZ
Bóg w dolinie gniewu || Zakończone
FanfictionCudowna rodzina, kochający mąż, sukcesy w pracy. Kto nie marzy o takim życiu? Vivece nawet się to nie śniło. A teraz, gdy to wszystko ma, docenia każdą chwilę spędzoną w towarzystwie Narviego, Hel, Lokiego i reszty gromadki. Żyje jak w bajce. Jednak...