Rozdział 1

445 58 12
                                    

- Nie wygłupiaj się, reprezentujemy Helheim - przypomniałam, gdy mój mężczyzna ponownie przybił pomnikowi piątkę, jakby marmurowa postura wysunęła swą dłoń specjalnie dla niego.

Musieliśmy przejść przez całą długość błoni uczelni, bo jej czary ochronne uniemożliwiały otwieranie jakichkolwiek portali bliżej, niż poza mury Akademii. Dlatego też mężczyzna miał naprawdę wiele okazji do interakcji z otoczeniem, niczym dziecko korzystając z tego faktu.

- Przecież nic nie robię - odparł z niewinnym uśmiechem, po czym odsunął się od posągu, by zrównać ze mną krok.

- Mhm, oczywiście - zaśmiałam się, spoglądając na boga.- Tkwienie w Hadesie chyba ci nie służy.

- Czego nie można powiedzieć o tobie - odparł, ponownie wywołując mój śmiech. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.

- Wiesz, że za robienie z siebie pajaca na oczach innych można zarobić chłostę, prawda?

- E tam. Mam chody u króla, na pewno przymruży na to oko - prychnął, po czym otworzył przede mną drzwi prowadzące do wnętrza Akademii Królewskiej.

Hol był przestronny, a pozłacane ściany odbijały światła rzucane przez żyrandole wiszące pod wysokim sufitem. Od progu przywitał nas gwar wędrujących uczniów i ich opiekunów, jednak nad wszystkimi górował kolejny posąg, tym razem wielkiego Radiusa, założyciela i pierwszego dyrektora Akademii. 

Zachowując względną powagę, przeszliśmy przez hol, dostając się do schodów obitych purpurowym dywanem, by przejść przez pierwsze, a potem drugie piętro.

- Sypialnie dziewcząt są po lewej czy prawej?- zapytał, jakby nie dostrzegając znacznej przewagi młodych dam we wschodnim korytarzu. Spojrzałam więc na niego z powątpiewaniem i skręciłam w prawo, mijając grono rozbawionych księżniczek.

Z sentymentem przyglądałam się ścianom obwieszonymi pięknymi obrazami i zdobieniami, mijając rząd mahoniowych drzwi, do których kiedyś pukałam co noc, by razem z koleżankami łamać zasady obowiązującej ciszy nocnej.

Nic się nie zmieniło, odkąd skończyłam tu ósmy cykl zajęć.

- Zawsze chciałem tu wejść.

- Nie musisz udawać, obydwoje doskonale wiemy, że nie raz odwiedzałeś damskie pokoje - mruknęłam, zatrzymując się przed drzwiami oznaczonymi numerem dziewięć, po czym zapukałam w nie. Nie czekając na zaproszenie, wraz z Surtem weszłam do środka.

- Ciocia Kat? Wujek Surt? Co tutaj robicie?- zapytała zaskoczona Hel, nie mniej jednak obdarzając nas uśmiechem.

- Rodzice dostali nagłe wezwanie i poprosili nas, byśmy was odebrali - wyjaśniłam naprędce.

- To jak? Gotowa do drogi?- dodał Surt, zakładając ręce na wyrzeźbionej piersi.

- Prawie - przyznała dziewczynka, schodząc z łóżka ustawionego pod ścianą, po czym zaczęła chować ostatnie rzeczy ze stolika nocnego do kufra.

- Idź jej pomóż - poprosiłam, więc Surt posłusznie ruszył w kierunku Hel. Przez moment wiodłam za nim wzrokiem, w końcu pozwalając sobie rozejrzeć się po sypialni. I podobnie, jak w całej akademii, i tu nic się nie zmieniło. Trzy łóżka, taka sama ilość biurek i szafek nocnych, dwie szafy, które zawsze były za małe, by pomieścić wszystkie damskie ubrania, okrągły dywan leżący na środku pokoju, pod który zawsze zamiatałyśmy wszystkie brudy, gdy nie chciało nam się sprzątać, dwa okna otoczone zasłonami i komoda musząca pomieścić wszystkie dziewczęce bibeloty.

Z tym, że za moich czasów ściany były gołe. Teraz zostały wyłożone połyskującą tapetą.

- Całkiem nieźle sobie poradzili. Po ostatnim podpaleniu niema nawet śladu - rzucił nagle Surt, przypominając mi o ostatniej skardze na Hel, która praktykując zaklęcia w pokoju, przypadkiem go podpaliła. Prychnęłam na samo wspomnienie miny króla, gdy tylko się o tym dowiedział.

Bóg w dolinie gniewu || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz