Rozdział 1. (Pierwsze s̶p̶o̶t̶k̶a̶n̶i̶e̶ spojrzenie)

349 9 8
                                    


!NIEPOPRAWIONE! 



Po tym jak wczoraj wróciłam do domu ku mojemu zdziwieniu nikogo w nim nie zastałam.

Wycząłgałam się z łóżka po czym ruszłam w stronę kuchni. Na lodówce widniała róźowa samoprzylepna karteczka. Podeszłam do niej i nawet się nie zdziwiłam gdy zobaczyłam pismo swojej mamy.

Przepraszam Cię [t/i]

Tak bardzo Cię przepraszam...NIe powinnismy z Richim się przed tobą kłócić w twoim własnym pokoju..

Niestety jakieś 20 minut po tym jak wyszłaś zadzwonił do nas szef że musismy natychmiast zjawić się w pracy na co najmniej miesiąc. W kopercie masz 300 złotych które muszą ci starczyć do tego czasu, więc nie wydaj ich na głupoty.

Kocham Cię bardzo i jeszcze raz przepraszam.

Mama



- No to świetnie. - tylko tylko wyszło z moich ust po przeczytaniu listu. Nie dość, że zostaje sama w domu na miesiąc to jeszcze walcze o przetrwanie z danymi mi 300 zł, które zejdął w przeciągu 2,5 tygodnia. Szczególnie, że w lodówce nie ma praktycznie nic. Westchnełam i skierowałam się w kierunku łazienki. Po porannej rutynie ruszyłam do samochodu by następnie znaleźć się tuż przed moją nową pracą. Nie pewnnie chwyciłam za klamkę i popchnełam drzwi wchodządz do środka Pizzeri.

W środku było sporo osób, dorosłych jak i dzieci. Wstałam przy drzwiach wyjściowych obserwując wszystko dookoła nie wiedząc gdzie mam się udać. Już chciałam sama wyruszyć na poszukiwania buira mojego szefa, ale ktoś zagrodził mi droge. Spojrzałam się nieco wyżej i dostrzegłam uśmiechającego się do mnie mężczyzne. "Już chyba nic mnie nie zaskoczy" - powiedziałam w myślach widząc że mężczyzna zamiast głowy ma telefon.

- Cześć! ty musisz [t/i] prawda? - zapytał dość przyjaźnie.

- mhm, zgadza się - również odpowiedziałam przyjaźnie z delikatnym uśmiechem na twarzy. - A ty jesteś? - spytałam.

- Mów mi po prostu Scott - powiedział, a ja powtórzyłam w myślach jego imię. Scott...

- Pewnie szukasz biura szefa? - dodał po chwili.

- Bingo - opowiedziałam drapiąc się po karku. Scott wziął mnie za rękę i zaczął mnie prowadzić prawdopodobnie do naszego szefa. Nie myliłam się, bo już po chwili staliśmy pod dębowymi drzwiami z metalową plakietką z napisem "Henry Emily" na niej.

- To tutaj. - po chwili odezwał się Scott, po czym zapukał w drzwi i otworzył je nieco szerzej żebym mogła wejść jako pierwsza. Tak też zrobiłam.

Biuro nie było jakoś nie wiadomo jak wielkie, ale było przytulne na swój sposób.

- Ah! ty musisz być [t/i] czyż nie? - z mojego zamyślenia wyrwał mnie męski głos. Spojrzałam się w stronę mężczyzny. Domyśliłam się kim jest już po jego skromnym garniturze.

- Tak, proszę pana - odpowiedziałam z grzeczności.

- Mów mi po prostu Henry. - powiedział.

Zaczęliśmy razem ze Scottem i Henrym gadać o podstawowych rzeczach na temat pracy i tego czym będę się zajmować. O dziwo nie pytał się o moje CV co mnie trochę zaskoczyło.

- Jak na razie będziesz pracować z Williamem, on powie ci później dokładniej co i jak masz robić - Powiedział Henry, a Scott na informacje z kim będę pracować spiął się lekko. - Scott, zrobiłbyś mi przysługę i oprowadzić [t/i] po placówce? - te słowa skierował już do Scotta, który od razu spojrzał się na szefa z lekką irytacją.

- Jasne, chodź [t/i] nie traćmy więcej czasu. - zgodził się po czym wstał i zaczął kierować się w stronę drzwi do biura. Poszłam w jego ślady.

****

Oprowadził mnie już chyba po całej Pizzeri. Była obecnie godzina 20:08 co oznaczało że za 3 godziny kończyłam swoją zmianę. Staliśmy właśnie blisko Safe Room' u. Ja piłam kawę, a Scott patrzył się raz na wychodzących gości, a raz na tych którzy dokańczali swoje pizze. Ja za to patrzyłam się na swoją kawę co chwilą biorąc z kubka łyk.

- [t/i] mam prośbę - Scott przerwał naszą ciszę zerkając na mnie. - Pomogłabyś mi posprzątać w pokoju w którym odbywały się dzisiaj urodziny?. Wiem że to nie na tym polega twoja praca ale zaczynam się obawiać, że nie zdąrzę wszystkiego sam ogarnąć na 21:30. - próbował się wytłumaczy. Chciał jeszcze coś powiedzieć ale ja mu w tym przeszkodziłam.

- Jasne. Najlepiej byłoby powoli zacząć teraz tam ogarniać to zaoszczędzimy na czasie. - powiedziałam ze spokojem w głosie a on tylko przytaknął i zaczął zmierzać w stronę jednego z pokoi.

Już miałam ruszać za nim, ale w pewnym momencie poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Poczułam się obserwowana. Zaczęłam się rozglądać dookoła. Na początku nikogo nie dostrzegłam, ale jak tylko spojrzałam się w stronę Safe Room' u ujrzałam kolejnego mężczyznę. Sądząc po jego stroju był kolejnym pracownikiem placówki. Miał czarne włosy i naprawdę bladą skóra jak na człowieka, można by powiedzieć że jego odcień skóry podchodził pod biały. Obserwował mnie bardzo uważnie, jakby bał się że zaraz mu zacznę mu uciekać czy coś. Zignorowałam go i poszłam do pokoju w który wcześniej wszedł Scott. 


~~~~~~~~

785 słów

Tak wiem 1 rozdział dopiero po trzech dniach, ale wczoraj miał*m urodziny i nie miał*m siły pisać ://. 


Dajcie znać czy wolicie żebym używał* imienia Vincent czy William bo sam* nie mogę się zdecydować ;p.


Do następnego <3

Burn me [William Afton x Reader 18+] ||| NIEAKTUALNE |||Where stories live. Discover now