Rozdział 2. "Co ty tu robisz."

297 11 1
                                    


!NIEPOPRAWIONE!


W pizzeri zostałam tylko ja i Scott z czego on zostawił mnie gdzieś tak około 23:15 mówiąc żebym wyszła z budynku na czas i ruszył w stronę biura. Mimo tego, że nakazał mi wyjść równo wtedy kiedy kończę zmianę ja totalnie zignorowałam jego słowa i nadal przechodziłam przez przeróżne pokoje i korytarze, bez żadnego celu.

W budynku znajdowaliśmy się totalnie sami, a bynajmniej tak myślałam dopóki nie weszłam do Safe Room'u.

I wtedy moim oczom ukazał się on

Po raz drugi tego dnia.

Stał oparty o ścianę z założonymi rękami na piersiach i zamkniętymi oczami, głowę miał przechyloną lekko w dół. Kiedy tylko usłyszał jak zamykam drzwi do pomieszczenia od razu podniósł na mnie swój wzrok.. Patrzyłam na niego z zaciekawieniem jak i przerażeniem. Miał w swoich oczach coś co mnie przerażało i przyprawiało o nieprzyjemne dreszcze.

- Co ty tu robisz? - powiedziałam przerywając tą niezręczną cisze. On natomiast nadal mi się przyglądał.

- Nie powinieneś już tutaj być oprócz mnie Scotta i ciebie nie ma w budynku - kontynuowałam widząc, że nie zamierza mi tak szybko odpowiedzieć. Wtedy ku mojemu zdziwieniu lekko się uśmiechnął, oderwał się od ściany podchodząc do mnie niebezpiecznie blisko. Ja za to stałam jak wryta i czekałam na dalsze jego poczynienia. To był ten moment w którym zaczęłam się bać.

Zatrzymał się dopiero wtedy kiedy nasze twarze dzieliły centymetry. Chciałam się odsunąć, ale on miał zdecydowanie inne plany przez co skończyłam przygwożdżona plecami do ściany. Jedną rękę położył blisko mojej głowy żebym nie ponowiła próby wydostania się, a drugą położył na moim biodrze.

- Doskonale o tym wiem kochanie. - W końcu z jego ust wyszły jakiekolwiek słowa. Jednak to jak cię nazwał spowodowało u ciebie lekki dyskomfort i chęć skomentowania tego. Jednak mimo chęci zrobienia tego zrezygnowałam.

- Słucham? - wydukałam ściszonym głosem.

- To co słyszałaś - Po tych słowach nie dane było mi nic odpowiedzieć, ponieważ mężczyzna odszedł ode mnie powolnym krokiem, kierując się w stronę wyjścia z pomieszczenia.

Miał już wychodzić, ale naglę spojrzał się na mnie spod ramienia z tym jego uśmieszkiem.

- Powinnaś iść już do domu, twoja zmiana dawno się skończyła, a przecież nie chcemy żeby stała ci się krzywda, prawda? - Bardziej oznajmił niż zapytał. Znowu nie było mi dane mu opowiedzieć. Ten zdążył już wyjść.

Chciałam iść z tym do Scotta, bo przecież go tu nie powinno być, ale wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że ja również powinnam być dawno w domu, więc szybko pozostawiłam ten pomysł i zamiast tego, ruszyłam w stronę wyjścia.

Stojąc na parkingu placówki zauważyłam tylko mój i pradwopodobnie Scotta samochód co zapewne oznaczało, że on już odjechał albo był na piechotę.

Nie chciałam więcej zawracać sobie nim głowę więc po prostu wsiadłam do samochodu i odjechałam w stronę mojego przytulnego domu.


~~~~~~~~~~~

453 słów

Tak wiem znowu nie było mnie prawie 3 dni.

Ale to tylko i wyłącznie dlatego, że był*m chora i totalnie nie miał*m pomysłów.

Przepraszam że taki krótki, następnym razem postaram się dobić bynajmniej 800 słow.

Ogólnie planuje też zmienić okładkę książki i tytuł ale tutaj wolę się spytać was o radę :**



Uważajcie na siebie. Do następnego <3.




Burn me [William Afton x Reader 18+] ||| NIEAKTUALNE |||Where stories live. Discover now