Rozdział 5. "Teraz już znasz prawdę"

275 6 11
                                    


!NIEPOPRAWIONE!


Minęło kilka tygodni odkąd odkopałam tamten artykuł. Przez cały ten czas starałam się pracować jak zawsze, a przy tym bacznie obserwować każdy ruch Vincenta i jego zachowanie. W stosunku do mnie  nadal był taki sam. Nadal rzucał tymi swoimi podrywami na lewo i prawo. Z dnia  na dzień coraz mniej mi to przeszkadzało, można nawet powiedzieć, że się już przyzwyczaiłam do jego osoby.

Piątek. Jak ja go kocham. W końcu będę mogła trochę odpocząć od pracy, a w szczególności od Vincenta.

Niby dzień jak co dzień. Pilnowanie dzieci żeby przypadkiem nie podeszły za blisko do Foxy'iego z raczej wiadomych przyczyn, plotkowanie razem ze Scott'em na temat Henry'ego, sprzątanie i takie tam. 

Trzy dni temu poznałam nie jakiego Jeremy'iego, który rzekomo pracował tu już od dawna tylko siedział cały czas w schowku gdzie znajdowały się sterowniki do każdego z animatrona. Jeremy pracuje jako technik. W razie jakiejś usterki jednego z animatroników, to on zajmuje się wszystkim i jest za to odpowiedzialny. Wydawał się nawet spoko, ale bywa dość nieśmiały.

Jedyne o czym dzisiaj myślałam to o tym żeby w końcu położyć się na łóżku i wstać o normalnej porze. Nawet myśl o Vincencie nie była w stanie mi przeszkodzić w tym momencie. Właśnie. Gdzie jest Vinc? Odkąd zaczęłam swoją zmianę widziałam go tylko raz. Uśmiechał się do mnie, a później zniknął. I to tak dosłownie. Nie powinnam się nim interesować. To nie moja sprawa gdzie przebywa w czasie pracy, jeśli dostanie przypał od Henry'ego za obijanie się, to nie mój problem tylko jego.

- Hej [t/i], sorry że ci przeszkadzam ale mam do ciebie małą prośbę - I tyle z mojego błogiego spokoju. Za mną pojawił się Scoot.

- Mogłabyś poszukać Vincenta? Nigdzie go nie mogę znaleźć, a jest mi teraz potrzebny - kontynuował. 

- Jasne, nie ma problemu - opowiedziałam. Świetnie. Jakbym nie miała co robić tylko pilnować tego idioty. 

Tak jak poprosił, poszłam w jakiś korytarz z zamiarem znalezienia Vincenta. 

***

Nie ma po nim ani jednego śladu. Zaczynałam być na niego wściekła, nie miałam zamiaru dowiadywać się o wszystkim na jego temat od kogoś innego. Miałam powoli dość. Obeszłam chyba całą pizzerie. 

Chyba?

Właśnie chciałam zawracać z rezygnacją do Scott'a i powiedzieć mu, że nic z tego, gdy nagle w jednym z korytarzy dostrzegłam Safe room. Niby nic dziwnego, prawda?

Podeszłam. Już wiedziałam gdzie się znajdował. Gdy tylko stałam pod drzwiami zauważyłam zaschniętą krew, która wydobyła się spod drzwi. Nie było jej dużo. Wręcz przeciwnie. Ledwo dało ją się zauważyć. Jakby ktoś już próbował się jej pozbyć. Z powrotem spojrzałam się na drzwi, a do moich nozdrzy dobiegł okropny zapach. Jakby coś tam zdechło albo gniło - pomyślałam. Zbierało mi się na wymioty, ale nie odpuściłam. Złapałam za klamkę. Nic. Safe room był zamknięty co jeszcze nigdy do tej pory się nie zdarzyło. Ponowiłam próbę tylko, że tym razem dwa razy mocniej. Nadal nic.

Ostatnim wyjściem była wsuwka. 

Chwile siłowałam się z drzwiami do póki nie puściły. Jak tylko je uchyliłam od razu poczułam bardziej intensywny smród niż wcześniej..

Szybko chwyciłam swój telefon i włączyłam latarkę. Pożałowałam. Żałowałam, że w ogóle tutaj weszłam.

W oświetleniu latarki dostrzegłam martwe ciała dzieci. Wtedy wszystko stawało się powoli jasne. Ciała były pozbawione kończyn i oczu, a ich gardła były podcięte. Widocznie wykrwawiały się dopóki nie umarły w męczarniach. Chciałam krzyczeć, ale w tym samym momencie poczułam uścisk na swojej buzi.

- Uspokój się. - Bardzo dobrze znałam ten głos. Wiedziałam kto za mną stoi. Czułam jak do moich oczu zbierają się łzy.

- Teraz już znasz prawdę. Czy nie tego chciałaś? - Powiedział to. Przyznał się bez próby wytłumaczenia się, a ja nadal stałam nie ruchomo.

- Tak mi przykro. Nie miałaś się o tym dowiedzieć tak szybko i w taki sposób. A teraz spójrz. Sama się w to wciągnęłaś. Już nie ma odwrotów. - Dziwi mnie to z jakim spokojem do mnie mówi. Doskonale wiedział jak się ze mną obchodzić żeby mnie przypadkiem nie spłoszyć. Ale mimo tego, nadal niepokoiło mnie każde jego słowo. Teraz był zdolny do wszystkiego.

W końcu powoli zabrał swoją rękę z moich ust i powolnym krokiem przeszedł obok mnie w stronę ciał dzieci.

- A teraz pomożesz mi ukryć te ciała i razem wrócimy do mojego domu. - Tym razem nie był już taki spokojny. Powiedział to ostrzej, a jego ton jasno dawał mi do zrozumienia, że nie przyjmuje odmowy. A ja nadal nie byłam w stanie się ruszyć. Nadal tam stałam i patrzyłam się na to jak precyzyjnie stara się schować ciała tych niewinnych dzieci do animatroników. Byłam wręcz sparaliżowana, lecz wiedziała, że jeśli mu nie pomogę, wszystko pogorszę.

***

- Vincent, czemu mi to robisz? - Ledwo udało mi się to z siebie wydusić. Mój głos się łamał jak nigdy wcześniej, a gula w gardle wcale mi nie pomagała.

Podniósł mnie jak pannę młodą i wyszliśmy tylnim wyjściem, tak aby nikt nas nie zauważył. Poszliśmy do jego auta i tak jak mówił, pojechaliśmy prawdopodobnie do jego domu.

Cała we krwi przez jego ciuchy, które aż przesiąkały nią, stałam razem z nim  w łazience. Postawił mnie na ziemie i wyszedł bez słowa ani żadnego wyrazu emocji na twarzy z pomieszczenia. Nalałam trochę wody do wanny, zdjęłam brudne ubrania i weszłam do wody od razu odchylając głowę do tyłu, tak żeby mogła kompletnie opaść na kafelki wanny. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść cieplutkiej wodzie, oplatającą moje całe ciało.

Próbując się wyciszyć i przemyśleć wszystko co się dzisiaj zdarzyło w Safe room'ie, usłyszałam skrzypienie drzwi do łazienki, w której nadal się znajdowałam. Nie zareagowałam i nadal siedziałam tak jak siedziałam.

Po chwili jednak usłyszałam ciężkie lecz powolne kroki w moją stronę. Uchyliłam lekko oczy i od razu ujrzałam Vincenta zbliżającego się do mnie powolnym krokiem, zatrzymując się dopiero przy wannie. Pochylił się nade mną, uchwycił mój podbródek w swoją stronę i pocałował. Szybko i dość agresywnie. Nie wiedząc czemu odwzajemniłam go. Nie chciałam go odpychać. Nie teraz. Na chwilę nawet zapomniałam o dzisiejszym incydencie i o tym kim jest.

- Jak skończysz przyjdź do sypialni - powiedział szeptem i wyszedł z łazienki. Nie mam pojęcia czego może ode mnie jeszcze chcieć. 

~~~~~~

994 słów 

No to ten tego. 

Ciekawie XD

W końcu się zebrał*m i napisał*m w miarę długi rozdział. 

Rozdziały będą się pojawiać właśnie w weekend ;^ 

I teraz postaram się je robić nieco ciekawsze.


Do następnego.





Burn me [William Afton x Reader 18+] ||| NIEAKTUALNE |||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz