𝟎𝟎𝟐. kości

234 47 12
                                    

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

(𝐈𝐌𝐈Ę), z głupkowatym uśmiechem na ustach i (ulubiony kolor) torbą przerzuconą niedbale przez ramię, żwawym krokiem ruszyła ku schodom w jej rodzinnym domu, w następnej kolejności mając zamiar wyjść z budynku na drodze do placówki edukacyjnej

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

(𝐈𝐌𝐈Ę), z głupkowatym uśmiechem na ustach i (ulubiony kolor) torbą przerzuconą niedbale przez ramię, żwawym krokiem ruszyła ku schodom w jej rodzinnym domu, w następnej kolejności mając zamiar wyjść z budynku na drodze do placówki edukacyjnej. Plany te jednak natychmiastowo zostały przekreślone, ponieważ młoda dziewczyna przechodząc koło otwartych prawie na oścież drzwi pokoju swojego bliźniaczego brata, zatrzymała się gwałtownie, omal nie upadając na twarz. Pozytywny wyraz na jej licu został zastąpiony głębokim zaniepokojeniem w towarzystwie szeroko rozwartych (kolor) oczu.

Takemichi krążył w swoim osobistym azylu z zamyślonym, wręcz zatroskanym wyrazem twarzy, godnym co najmniej trzydziestoletniego mężczyzny. Nie zwrócił nawet uwagi na swoją siostrę, opierająca się o jasną framugę pomieszczenia.

(Imię) przenigdy podczas swojego czternastoletniego żywota jego bliźniaczki, nie widziała blondyna w takim stanie. Przeważnie był głupkowatym, nie wykazującym ani krzty inteligencji czy zdrowego rozsądku, upartym osłem. Co swoją drogą stanowiło główną przyczynę, dla której zawsze na każdym rodzinnym zdjęciu z premedytacją dorysowywała mu ośle uszy. Kącik jej ust uniósł się mimowolnie ku górze na wspomnienie o tej czarującej tradycji.

I nagle miała przed sobą jakiegoś klona swojego brata, którego najwyraźniej poprzedniej nocy podmienili kosmici. (Imię) szczerze współczuła niby to wyższym formom życia, skoro zdecydowali się porwać tak marny przypadek reprezentanta ludzkiej rasy. Najwidoczniej nawet zielone ludki z innej planety miały prawo do popełniania koszmarnych w konsekwencjach błędów.

𝐒𝐙𝐊𝐈𝐄𝐋𝐄𝐓𝐘 𝐖 𝐌𝐎𝐉𝐄𝐉 𝐒𝐙𝐀𝐅𝐈𝐄 → s.manjiro, k. tettaWhere stories live. Discover now