6.

689 20 10
                                    

- Poważnie?- padło z ust blondynki, kiedy spocząłeś naprzeciw niej w szpitalnym barze.

-Nie patrz tak na mnie. Nie miałem w planach jej tknąć, ale jak przywarła mnie do ściany i zaczęła mi się dobierać do paska to nie miałem szans.- wzruszyłeś ramionami, zgrywając bezradnego w sytuacji do jakiej zmusiła cię Lena. 

-Biedaczku, zostałeś zmuszony.- cmoknęła Karina, mieszając łyżeczką w wysokiej szklance. 

-Otóż to!- upiłeś niewielki łyk wyrazistego espresso, które miało cię postawić na nogi przed trasą powrotną. 

-Tomuś, jesteś niemożliwy.- zachichotała twoja towarzyszka.- Dziękuję, że przyjechałeś. Jestem ci naprawdę mega wdzięczna za to jak się zachowałeś i chyba w końcu znaleźliście wspólny język, co?

-Dosłownie.- mruknąłeś, poruszając znacząco brwiami. 

Karina parsknęła śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową, a ty posłałeś jej niewinny uśmiech.  Znałeś się z nią zaledwie kilka godzin, ale wasza rozmowa ani odrobinę nie była z rodzaju tych krępujących. Wręcz przeciwnie. Odnaleźliście wspólne tory i swobodnie wymienialiście zdania na dany temat. Polubiła cię. Miałeś wrażenie, że przejęła twoją stronę i buntowała się przeciwko swojej przyjaciółce już samym sprowadzeniem cię tutaj. Podzielała twoje podejście do ciąży Leny i także pragnęła, aby łyżwiarka stawiła czoła swoim czynom, wychowując dziecko z tobą. Zdradziła ci nawet, że według niej mógłbyś zostać facetem łyżwiarki, gdyż widziała jak ci na niej zależało i ile trudu wkładałeś w to, aby wasz kontakt nie zanikł. Uśmiechnąłeś się jedynie na jej słowa i poderwałeś  z miejsca, oświadczając, że czas na twój powrót. 

***


Zaróżowione policzki, jasne, rozchylone usta i blond kaskady opadające swobodnie na nagie plecy, zasłaniając jej zgrabne ciało, które już zdążyłeś poznać równie dobrze jak swoje. Aksamitna skóra rozciągająca się pod twoimi opuszkami palców o specyficznym zapachu, który tylko po trafieniu do twoich nozdrzy doprowadzał cię do szaleństwa i przemiany w istne zwierzę. Te wspomnienia od zeszłego wieczoru ciągle przewijały się przez twoją głową, utrudniając skupienie się na porannym treningu, w którym właśnie brałeś udział. Zakląłeś pod nosem, skrywając twarz w dłoniach po kolejnym nieudanym przyjęciu i przepuszczeniem piłki w plac gry. Szymura nie opuścił okazji i momentalnie mruknął ci na ucho, że za chwilę to on będzie szóstkowym graczem jak tak dalej pójdzie. Przewróciłeś jedynie oczami na jego słowa i spojrzałeś na Trevora, który wzruszył jedynie ramionami:

-Co ja mam ci powiedzieć. Jesteś nieobecny, Tomuś. 

-On jeszcze siedzi w tej blondynie z wczoraj. - poruszył znacząco brwiami Boyer. 

-Skąd ty?- spojrzałeś na niego zdumiony.

-Słyszałem każdy szczegół jaki opowiadałeś Clévenot w szatni. Gorąco było oj gorąco! - drwił z ciebie Francuz.

-Tevor, daj mi, że tą piłkę! - zjawiłeś się obok przyjmującego.- Jak mu zaraz zagry przyjebie to mu się momentalnie gorąco zrobi! 

Atakujący roześmiał się głośno i popędził na swoje miejsce na boisku.  Po godzinie na hali zostałeś odesłany na siłownie, na co nie narzekałeś zważając na twoje roztargnienie dzisiejszego dnia. Podnosząc ciężary mogłeś w pełni pozwolić opanować swoje myśli blondynce i jej wczorajszej bliskości. Kilka razy zostałeś uderzony w głowę przez francuskiego przyjmującego, który starał się ciebie sprowadzać na ziemię i miał przy tym niezłą zabawę. Nim zauważyłeś minęła ci jednostka treningowa i w drodze do domu zahaczyłeś o supermarket, aby mieć z czego upichcić obiad. Twój dobry humor spowodował, że od dawien dawna zdecydowałeś się coś ugotować. Nucąc pod nosem jedną z piosenek z twojej playlisty ze Spotify kroiłeś kurczaka i co jakiś czas zerkałeś na smażące się na patelni warzywa. Twoje poczynania w kuchni przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Mile zaskoczony wzniosłeś nikle kąciki ust, kiedy twoim siwo-błękitnym tęczówkom ukazało się imię dziewczyny, która natarczywie nawiedzała ostatnio twoje myśli.

Tafla lodu || Tomek Fornal Where stories live. Discover now