Rozdział 5

1.4K 116 158
                                    


Rozdział 5

Otworzenie oczu po tak trudnym dniu i nocy było niemal niewykonalne. Zapadał się w miękkim łóżku, z twarzą w ogromnej poduszce, okryty kołdrą obciążeniową. Nie miał pojęcia, skąd ona się tu wzięła, ponieważ pamiętał, jak Louis przykrył go zwykłą kołdrą, ale kompletnie mu to nie przeszkadzało. Czuł się bezpiecznie otulony, odstresowany i pełen harmonii, której brakowało mu od ponad dziesięciu lat.

Westchnął cicho i położył swoją głowę na boku, ponieważ trudno mu się oddychało. Było mu odrobinę gorąco — Louis wziął sobie za bardzo do serca to, by się nim odpowiednio zaopiekować — ale nie zamierzał narzekać. Czuł tak przyjemny spokój, że nawet, gdyby zaczął się gotować i lepić od potu, to i tak by się nie ruszył. Zresztą wciąż był obolały i senny, więc musiał odespać jeszcze kilka godzin.

Nie zauważył, kiedy ponownie zasnął. Czuł się tak przytłoczony własnymi myślami, że w pewnym momencie odpłynął, chociaż tak właściwie przez dłuższą chwilę dryfował między snem a jawą. Później przyśnił mu się koszmar, który sprawił, że obudził się bez możliwości ruchu, jednak później znowu udało mu się zasnąć. To był jego rekord, przeważnie nigdy nie potrafił ponownie usnąć po całej, przespanej nocy.

Chciał sprawdzić godzinę, jednak nie miał siły podnieść obciążeniowej kołdry. Zaznaczył w głowie, że będzie musiał ją sobie kupić, kiedy Lans odda mu pieniądze za porno, ponieważ nawet w zimnym domu byłoby mu ciepło i miło. Zresztą kołdra dawała mu poczucie bezpieczeństwa i w dużej części czegoś podobnego do przytulenia. Nie był tulony od dziecka, więc bardzo mu tego brakowało, a teraz chciał skorzystać z przyjemnego uczucia jak najdłużej.

Gapił się w ramę łóżka, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Nie chciał rozmawiać z Louisem i nie chciało mu się wstawać, więc ponownie zamknął oczy, udając, że śpi. Miał nadzieję, że mężczyzna się nabierze.

Po kilku sekundach poczuł, jak materac łóżka ugiął się pod ciężarem Louisa. Mężczyzna położył dłoń na jego ramieniu, a następnie delikatnie nim potrząsnął. Zbyt delikatnie jak na kogoś, kto miał tak duże mięśnie.

— Harry, wstajemy — powiedział cicho. — Jest piętnasta, musisz coś zjeść.

Piętnasta? To było niemożliwe, przecież nie mógł przespać prawie dwudziestu godzin. To było do niego niepodobne.

— Nic mi się nie stanie, jak zjem później — mruknął niezadowolony, a następnie odwrócił się do mężczyzny plecami. Nie chciał jego opieki, chciał mieć święty sposób. — Zaraz od ciebie wyjdę i już nie będę zajmował sypialni.

— Nie powiedziałem, że masz wyjść, Harry. Zresztą nie bardzo masz gdzie pójść, bo w twoim mieszkaniu nie ma ani prądu, ani jedzenia.

— Nie musisz się nade mną litować. Pewnie tylko chcesz ocieplić swój wizerunek i pokazać światu, jaki to jesteś dobry. Nie ze mną te gierki — oznajmił obrażonym głosem. Miał wyrzuty sumienia, że tak powiedział do osoby, od której kilka godzin wcześniej przyjął pomoc, ale nie mógł się powstrzymać. Nie ma na świecie osób, które bezinteresownie pomagają. — Poradzę sobie, jestem młody i niezależny, mam miliony możliwości pracy. Zmywak to wcale nie jest powód do wstydu.

Po tych słowach odrzucił kołdrę i podniósł się do siadu, słysząc głośne chrupnięcie w kręgosłupie. Skrzywił się na ten dźwięk, a następnie położył bose stopy na zimnej podłodze chcąc wstać, jednak w tym samym momencie Louis złapał go za dłoń.

— Nie wychodź. Eh, nie rozumiem, dlaczego jesteś taki dumny i nie chcesz przyjąć drobnej pomocy. Naprawdę kręci cię życie na ulicy?

— Nie będę spał na ulicy, panie sławny i dobroduszny. Dam sobie ze wszystkim radę — odparł i wyrwał swoją dłoń z uścisku.

Addicted | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz