25. Pakt z diabłem

406 54 119
                                    

Po kilku minutach tkwienia w białym pokoju, dyrektor przemówił przez głośniki i oznajmił, że tutaj także są ukryte drzwi i, że zadanie zostanie uznane za wykonane, kiedy je odnajdziemy. Wszyscy zaczęli ich szukać, ja jednak, z dwóch powodów, dalej siedziałem przy Kevinie, mówiąc do niego i co jakiś czas potrząsając jego ramionami. Po pierwsze — nie miałem pojęcia gdzie te drzwi mogłyby się znajdować. Po drugie — martwiłem się o niego.

— Tutaj! — powiedziała nagle Sara.

Znalazła drzwi. Tuż nad projektorem znajdowała się klapa w suficie. Trudno było ją dojrzeć, gdyż stojąc na ziemi, projektor znacznie ograniczał widoczność. William otworzył ukryte drzwi i ściągnął drabinę z sufitu w dół. Dyrektor ponownie przemówił, że do kolejnego zadania mamy się zebrać na ostatnim piętrze galerii za dwadzieścia pięć minut. Wszyscy kolejno zaczęli się wspinać. Luka został na końcu. Spojrzał w moją stronę i spytał:

— Co teraz zrobisz?

Spuściłem wzrok w podłogę. Co teraz zrobię? Tak, fajnie by było jakbym sam to wiedział... Kevin nas zdradził, dogadał się z dyrektorem. Ale on nie jest złą osobą. Musiał być powód, a dopóki z nim nie porozmawiam, nie dowiem się, co nim było.

— Na pewno go tu nie zostawię — powiedziałem. — Poczekam aż się ocknie.

— Poczekać z tobą? — spytał Luka.

Pokręciłem głową.

— Spróbuję zdobyć od niego jakieś... — zawiesiłem się na moment przypominając sobie nagle o przedmiocie, który ciągle znajdował się w mojej kieszeni. — Wyjaśnienia...

— Rozumiem — odpowiedział Luka. — Ale pamiętaj o kolejnym zadaniu.

Skinąłem głową i w milczeniu patrzyłem za odchodzącym.

Które to właściwie zadanie? Która godzina? Nie mam przy sobie zegarka, telefon także zgubiłem gdzieś w międzyczasie, ale chyba jest już bardzo późno. Tkwimy tu już prawie całą noc.

Siedziałem na podłodze jeszcze chwilę patrząc gdzieś przed siebie i licząc w głowie, które to mogło być zadanie, gdy usłyszałem z boku:

— Jak sytuacja?

Szybko odwróciłem głowę w stronę Kevina. Fioletowowłosy leżał ciągle na plecach, nawet nie próbował wstać. Ręce miał złożone na brzuchu, a obojętne spojrzenie wbite w sufit.

Powstrzymałem w sobie chęć do przytulenia go i wyrażenia radości, że nic mu nie jest, a zamiast tego spokojnie odpowiedziałem, zgodnie z prawdą:

— W tym pokoju również były ukryte drzwi. Wszyscy już poszli, ale dyrektor ogłosił, że do kolejnego zadania jest jeszcze trochę czasu, więc...

Ujrzałem przelotny uśmieszek, który przemknął przez całą poobijaną twarz Kevina.

— Rozumiem — powiedział podnosząc się do pozycji siedzącej. — To też chodźmy.

— Skoro mamy jeszcze trochę czasu do zadania — zacząłem — możemy o czymś porozmawiać?

*****

Idąc w kierunku kawiarni, prowadziłem skopanego i wyczerpanego Kevina pod ramię. Wybrałem stolik w pustym pomieszczeniu. Kevin usiadł, ja zaś, stojąc jeszcze nad nim, wyłożyłem na blat scyzoryk z inicjałami K.P.

— Oddaję — powiedziałem i usiadłem naprzeciwko.

Kevin w pierwszej chwili spojrzał na scyzoryk z zaskoczeniem, zaraz jednak uśmiechnął się pogodnie i schował go do kieszeni spodni.

46800Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz