13

662 36 7
                                    


- Mamy gościa - z dala było słychać głos Tony'ego, który po chwili z owym gościem pojawili się przy opatrującej rany Clinta, Alice.

- Zanim coś powiesz to chciałem ciebie przeprosić. Powinienem bez zastanowienia wysłać całą załogę do bazy a sam pomóc Clintowi. Chęć ocalenia...

- Nie musisz się tłumaczyć, jesteś tutaj, to się liczy Kapitanie - uśmiechnęła się do Steve'a. Widziała w jego oczach poczucie winy, sumienie pewnie zżerało go od środka. Dziewczynie szkoda się go zrobiło, ale za długo o tym nie myślała, bo osoba, której przyszli na pomoc odzyskiwała powoli świadomość. 

- Budzi sie nasza księżniczka - Alice spojrzała spod byka na Starka - No co...

- Clint - nieśmiało wypowiedziała jego imię - jesteś w stanie usiąść? - Mężczyzna coraz bardziej świadomy tego co się dzieje, spojrzał na Alice. Zastanawiał się co ona tam robi. Co w ogóle ta trójka tam robi. Bo tak jak Rogersa i Starka jeszcze rozumiał, tak kompletnie nie umiał sobie wytłumaczyć obecności dziewczyny. Niby znał jej zadanie w tej misji, ale nie sądził, że będą ryzykowali jej życie żeby założyć mu tylko jakiś opatrunek. Był wkurzony na tego kto jej taki rozkaz kazał wypełnić. Jeszcze nie wiedział kto to, ale już wiedział co mu powie. Bo jak niedoświadczoną dziewczynę rzucić na tak głęboką wodę. W miejscu, w którym są jest bardzo niebezpiecznie. Za każdym drzewem może kryć się jakiś członek Hydry, wyszkolony do zabijania. 

- No gołąbeczki, mam dla was dobrą i złą wiadomość - Powiedział Stark, chowając telefon do kieszeni. - Która najpierw?

- Zła... - wycharczał Clint, powoli podnosząc się z ziemi. Słowo "gołąbeczki" wolał przemilczeć.

- Najprawdopodobniej dopiero jutro po nas przyjadą.

- No a dobra? - tym razem to Alice zapytała.

- To, że spędzicie ze sobą noc - popatrzył na nich i uśmiechnął się szeroko.

- Możesz w końcu przestać? To się robi już nudne... - Clint nie wytrzymał i przewrócił oczami - Dlaczego w ogóle myślisz, że coś pomiędzy nami mogłoby być? - Alice próbowała nie zwracać na tą wypowiedz uwagi, ale nie wyszło jej to. Zabolało, a nawet nie powinno, bo nie powiedział chyba nic co powinno ją urazić. Zauważyła, że coraz bardziej bierze do siebie jego zdanie. Odwróciła głowę tak, żeby nie zauważył na jej twarzy smutku, bo ona... ona chyba... Nie, to by było dziwne. Poza tym to najwyżej zauroczenie, nic więcej... zaraz o tym zapomni. Przynajmniej tak próbowała sobie wmawiać.

---------------------

- Tutaj będziemy nocować - Steve otworzył drzwi drewnianej chatki w lesie. Nie wyglądała ona na używaną, wręcz odwrotnie... Pajęczyny, kurz i skrzypiąca podłoga świadczyły o tym, że domek ten już dawno nie był odwiedzany.

- Skąd mamy pewność, że nikt nas nie zaatakuje w nocy? - Alice był trochę przerażona po tym jak Tony naopowiadał się po drodze jakie to niebezpieczeństwa można w tu spotkać.

- Pewności nie mamy, ale to jest 10 razy bezpieczniejsze niż spanie przy otwartym niebie. - ręką wskazał drogę, którą ma się udać dziewczyna, aby zobaczyć ich tymczasowe miejsce do spania.

- A ja bym wolał spanie przy otwartym niebie - powtórzył Clint.

- Wiesz co... Od paru miesięcy nie potrafisz nic więcej tylko siedzieć cicho, a jak już coś powiesz to marudzisz. - Powiedział zirytowany ciągłym marudzeniem, Tony.

- Trzeba było po mnie nie wracać. - powoli i z bólem na twarzy usiadł na krześle prze stole - Ja bym miał mniej problemów a ty miałbyś mnie z głowy. - Alice słysząc rozmowę z drugiego pomieszczenia popatrzyła się na Steve'a, który też zainteresował się ostatnim zdaniem.

- Co ty możesz mieć za problemy, siedzisz w wieży i nic nie robisz. Jedynymi twoimi obowiązkami są treningi i misje. Ale wiesz co? Jak teraz tak myślę to mogłem zostać, chociaż myśl, że Alice będzie musiała się użerać z tobą sama, przekonała mnie, że jednak dobrze zrobiłem. Sama by tu psychicznie nie wytrzymała.

- Po co w ogóle ją tu przysłaliście, nie poradziłaby sobie tutaj sama przez dziesięć minut. - Kolejna igiełka wbita w dziewczynę. Jej reakcję na te słowa zauważył Kapitan... wolał jednak odstawić ten temat na później.

- Dla twojej świadomości Clint, to dzięki niej jeszcze żyjesz. To ona cię zauważyła i to ona przekonała nas do uratowania ciebie. - wskazał palcem na niego, odwrócił sie i zwrócił sie do Alice, która pojawiła się w drzwiach - Teraz to zacznę się martwić o moją psychikę... Idę spać i wam też radzę, jest późno.


====================

Powiem tak... No szkoda mi Alice XD

Mam taki ogólny zarys togo co stanie się w tym opowiadaniu, ale i tak głównie lecę na spontanie. Stąd moje pytanie... Jak oceniacie do tej pory te ff?




Zawsze tu będę || AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz