Rozdział 53

1.1K 64 1
                                    

- Myślę.... że moje płuca... są uszkodzone. - jęczę i stawiam jedną nogę za drugą. Było tak zimno, że gdy mówiłam, widziałam przed sobą swój oddech. Mimo że miałam na sobie bluzkę z długim rękawem, bluzę z kapturem i spodnie dresowe, nadal marzłam. Trzymałam się kurczowo sznurka kaptura biegnąc dalej po zarośniętym boisku do piłki nożnej.

- Nigdy więcej, kurwa, nie będę pił. - Noah ciężko dyszy obok mnie, gdy biegniemy razem w tym samym tempie. - Zapamiętaj moje słowa.

W ramach kary za przyjście po godzinie Noah i ja, a także wszyscy inni przyłapani chłopcy, musieliśmy biegać po boisku o świcie. Słońce właśnie wychylało się nad pasmo górskie widoczne z Caldwell, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć, gdzie do cholery biegniemy.

Zerkam przez ramię i widzę dwóch chłopaków kilkaset metrów za nami. Patrzę, jak jeden z nich, który wyglądał, jakby miał atak serca, pada na kolana na mokrą trawę. Sierżant, który leżał na środku boiska na cholernym leżaku do opalania, wyciąga wąż, który trzyma w powietrzu, a woda tryska i oblewa biednego chłopaka na kolanach.

Śmieje się złośliwie ze środka boiska i z radością popija coś ze swojego podróżnego kubka.

Biegliśmy dalej, co wydawało się godzinami, ale trwało tylko minutę, zanim sierżant nas wypuścił. Do tego czasu spociłam się jak cholera i zdjęłam bluzę z kapturem, kiedy wszyscy ruszyliśmy przez boisko w stronę trybun. Levi i Emmaline siedzieli tam i czekali na nas, gdy upadliśmy obok nich.

- To jeden ze sposobów na pokonanie kaca. - mamroczę i pocieram skronie, opierając się plecami o siedzenie powyżej.

Noah siada obok mnie i wkłada głowę między kolana i jęczy. - Zaraz kurwa zwymiotuję!

Emmaline, która siedziała po drugiej stronie Leviego otwiera swoją torbę i wyciąga srebrny termos. Podaje go Leviemu i daje mu znak wolną ręką.

Levi marszczy brwi, patrząc. - Dobra... zrobiłam wam... gorącą czekoladę.

Emmaline kiwa głowa dumna i zadowolona z tłumaczenia Leviego, a Levi również patrzy z dumą. Poranne słońce nadało Emmaline, złotą poświatę. Jej kręcone blond włosy były spłaszczone u góry przez ciemnofioletową czapkę i miała na sobie bardzo ciepły płaszcz. A Levi był Levim w szarej bluzie z kapturem pod dżinsową kurtką, w czarnych podartych dżinsach i martensach. To był jego charakterystyczny styl. Podaje mi termos, który od razu ogrzewa mi ręce, gdy go od niego zabieram.

- Poważnie, nie musiałaś Emmaline. - mówię do niej, starając się przesadnie akcentować swoje słowa, gdy staję przed nią. Levi powiedział nam, że jest całkiem niezła w czytaniu z ruchu warg, jeśli widzi to wyraźnie. Uśmiecha się i macha ręką w powietrzu, a Noah szybko wyrywa termos z mojego uścisku. Emmaline robi ruch ręką, gdy Levi obserwuje.

- Nie ma sprawy... Jestem szczęśliwa... czekaj, cholera, nie... lubię gotować dla innych. - Levi w końcu tłumaczy z zapartym tchem, gdy Emmaline poklepuje go po ramieniu. Na policzkach Leviego pojawia się lekki rumieniec, a mój uśmiech się poszerza. Odwraca się do mnie. - Szczęście i radość zawsze wyglądają tak samo.

- Przynajmniej się uczysz. - przytakuję mu, a mój wzrok kieruje na Noah, który popija gorącą czekoladę. - Kurwa, zostaw mi trochę!

Kiedy wreszcie dostałam gorącą czekoladę, a nasza dwójka ochłonęła, wszyscy razem opuściliśmy boisko. Noah i Emmaline szli przed nami, ponieważ Noah nalegał, żeby Emmaline nauczyła go języka migowego, a konkretnie przekleństw. Uczniowie powoli wychodzili z akademików i kierowali się w stronę jadalni. Poranne słońce wznosiło się wyżej, a nad kampusem wiał rześki, ale przyjemny wietrzyk, który przenikał przez wielkie wierzby.

Bad Boy Roommate Donde viven las historias. Descúbrelo ahora