Rozdział 56

972 43 5
                                    

Moje palce wbijają się w rowki jego ramion, by po chwili zjechać na jego klatkę piersiową. Poruszam się wzdłuż niego w górę i w dół, moje nogi rozstawione są po obu stronach jego ciała. Pot spływał po moim ciele, bo słońce zaglądające przez zasunięte zasłony zamieniało pokój w piekarnik. Oddycham ciężko i przerzucam włosy na bok, pozwalając, by odrobina powietrza zetknęła się ze skórą mojej szyi.

Palce Chase'a wbijają się w miękką skórę moich bioder, pomagając mi się poruszać i utrzymując mnie w miejscu, gdy go ujeżdżam. Podnosi swoje biodra i styka się z moimi w najbardziej przyjemny sposób. Jego głowa spoczywała z powrotem na poduszce, a promienie słońca padały na jego oczy, nadając im cudowny blask.

Oboje byliśmy już blisko końca i przyśpieszyłam tempo. W górę, w dół, w górę, w dół. Próbowałam jeszcze raz zrobić koliste ruchy, ale byłam już zbyt zmęczona. Wyginam plecy i opadam na klatkę piersiową Chase'a. Przyciskam usta do jego szyi i powoli docieram do jego ust. Kiedy moje usta spotykają się z jego, on ściska moje biodra przyjemnie mocno i w końcu się uwalnia. Sam jego wyraz twarzy wystarczył, żebym skończyła.

Opadam na niego, a twarz wtulam w jego szyję, próbując się uspokoić. Chase pieści palcami moje plecy, kiedy leniwie zsuwam się z niego, on wysuwa się ze mnie.

- Kiedy, do cholery, nauczyłaś się to robić? - uśmiecha się Chase po tym, jak pozbył się prezerwatywy. Przewraca się na bok i opiera głowę na dłoni.

- Prowadziłem badania. - uśmiecham się do niego, gdy Chase przesuwa czubkami palców po moim ramieniu. Jego wzrok przesuwa się wzdłuż mojego nagiego ciała, lśniącego pod niewielkimi promieniami złotego słońca prześwitującego przez nasze zasłony. Było już późne popołudnie, a my jeszcze nie wyszliśmy z naszego pokoju w akademiku.

- Cóż, to było kurewsko niesamowite, Jones. - Chase chichocze, ssąc skórę nad moim obojczykiem. To była mała, intymna chwila, którą zepsuł dzwonek mojego telefonu. Chase westchnął, sięgając do bocznego stolika i chwytając mój telefon dwoma palcami. - To twoja mama.

- Co? - pytam, gdy moja głowa podnosi się do góry. Spoglądam na ekran, zauważając, że chciała ze mną rozmawiać na facetime i oczy mi się rozszerzają. - Cholera, cholera, cholera!

Przewracam się na Chase'a i spadam z krawędzi łóżka. Natychmiast podnoszę się na nogi i biegnę do szafy. Wyciągam z niej niepozorną szarą bluzę z kapturem, która - jestem tego pewna - należy do Chase'a, i wciągam ją przez głowę. Następnie biorę z biurka gumkę do włosów i upinam je w wysoki kok. Biegam jak kurczak bez głowy, rozsuwając zasłony i próbuję uporządkować swoją część pokoju.

Wszystko, podczas gdy Chase leżał na swoim łóżku i jak zwykle śmiał się ze mnie.

Spoglądam na niego, wyrywam mu telefon i siadam na brzegu łóżka. Odbieram połączenie.

- Cześć, mamo! - witam się, mając nadzieję, że nie zauważy, że jestem głęboko zdyszana.

- Hayden! Czuję się tak, jakbym nie widziała twojej pięknej twarzy od zawsze. - mama wykrzykuje przez telefon. Wyglądało na to, że opalała się na leżaku przy basenie, duży kapelusz zakrywał jej kręcone blond włosy, a na nosie miała parę okularów przeciwsłonecznych.

- Mamo, dzwoniłaś do mnie cztery dni temu. - mówię beznamiętnie, gdy widzę, że Chase wstaje z łóżka. Marszczę brwi w zakłopotaniu i patrzę, jak Chase powoli się ubiera.

- Cztery dni na wybrzeżu Portugalii to wieczność, moja droga. - moja matka rechocze jak bogata suka, którą jest. Zauważa moje roztargnienie i pochyla się do przodu. - Czy Chase jest tam z tobą?

Bad Boy Roommate Where stories live. Discover now