9 - "Biały miecz"

2 0 0
                                    


Nadar, Crowe i Fiona podróżowali od miasta do miasta i wykonywali zlecenia od lokalnych mieszkańców. Jeśli Crowe nie dogadał się z potworami po cichu, to wraz z Nadarem szybko się z nimi rozprawiali. Obecność Fiony była z pozoru niepotrzebna, ale przez to że nie znała ona sekretu Crowe'a, ten musiał się pilnować. Dzięki temu udało mu się nikogo nie zabić.

A czasem bywało i bez walki. Zazwyczaj wtedy przy pasie Crowe'a pojawiało się więcej koralików.

Przejdźmy jednak do jednej z ciekawszej z ich przygód. W drodze do jednego z większych miast, jakim było Howling Cliffs, żeby złożyć raport w jednym z posterunków Strażników, zatrzymali się oni w małym miasteczku. Miasteczko to było nietypowe. Jego mieszkańcy szczycili się doskonałymi wodami termalnymi, ale żeby z nich korzystać trzeba było udać się kilka kilometrów dalej.

Szybko jednak wyszła na jaw przyczyna tego stanu rzeczy. Gejzer, z którego od niemal wieku wypływała to podobno lecznicza woda był zatkany... Mieczem.

Był to długi miecz o niemalże białym ostrzu. Mieszkańcy mówili jako to sam król Castiel przed czternastu laty porzucił tu swoje oręże. Mówili także, że nikt nie był w stanie wyjąć zaklinowanego pomiędzy skałami oręża i że tylko śmiałek o czystym sercu będzie mógł go wyciągnąć. Śmiali się przy tym, że mają swój własny legendarny miecz i zwali go Excaliburem południa. Nazwa wynikała z tego, że prawdziwy Excalibur tkwił w skale na północy kontynentu.

Chłopcy nie byliby sobą, gdyby nie spróbowali. Pierwszy Crowe, pewny tego, że ta cała gadka o czystym sercu to ściema. Uważał, że wystarczy mu jego siła. Chwycił i pociągnął jedną ręką – nic. Spróbował oburącz, a miecz nadal nie drgnął.

– Miał być śmiałek o czystym sercu – zaśmiał się Nadar. – Nie wiem czemu w ogóle próbowałeś.

– To sam spróbuj cwaniaku – parsknął Crowe. – Ty nie masz tyle pary w rękach, żeby dać radę.

– Uważaj, mały zaskakuje – docięła mu Fiona.

Nadar musiał pokazać im na co go stać. Chwycił miecz oburącz i całym ciałem szarpnął broń. Miecz jednak wysunął się spomiędzy skał tak szybko, że Nadar się wywrócił i upadł na ziemię. W tym samym momencie wytrysnęła na nich wszystkich ciepła woda. Crowe ledwo został zmoczony, a odskoczył jakby to był wrzątek.

– Poluzowałem ci go... – dodał niezadowolony.

Będąc wciąż w rękach Nadara miecz zmienił się w pierścień. Okazało się, że swój biały kolor zawdzięczał on magicznej, białej rudzie, dzięki której mógł on przybrać dowolną formę. Oprócz białej rudy było widać też dodatek srebra oraz jakąś czarną rudę, której właściwości nie znali.

Mieszkańcy uzdrowiska, szczęśliwi, że z ich leczniczego źródła znów wytrysnęła woda, zorganizowali przyjęcie na cześć Nadara. Grała muzyka, stoły okolicznych jadłodajni zapełniły się po brzegi a miód i wino lały się sumieniami. Nadar został okrzyknięty bohaterem. Niektórzy mówili nawet, że faktycznie jest wspaniałym darem, jak na to wskazywało jego imię.

Trzynastolatek w nagrodę mógł zatrzymać miecz. Nadar bardzo się ucieszył z tak niezwykłego oręża. Nie zamierzał jednak używać go jako miecza. Nie dlatego, że nie potrafił, bo został wyszkolony w sztuce szermierki, lecz dlatego, że uznał że będzie używał czegoś bardziej pacyfistycznego. Broń przybrała dla Nadara kształt kija. Długi mniej więcej na dwa metry prosty kij był zdaniem chłopca bardziej odpowiednia dla niego bronią niż miecz.

Mieszkańcy proponowali Nadarowi i jego towarzyszom nocleg i kąpiel w gorących źródłach. Nadar i Fiona mieli już przyjąć tę propozycję, ale Crowe ze skwaszoną miną stwierdził, że muszą ruszać w dalszą drogę. Wyglądało to, jakby był zazdrosny.

Kapturki Nowego ŚwituOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz