3 - "Silniejszy niż wygląda"

12 0 0
                                    



Nadszedł wielki dzień. Nadar i Crowe mieli rozpocząć swoje życie jako Strażnicy. Szesnastoletni potwór wstał skoro świt. Nie z ekscytacji, lecz ze strachu. Miał dołączyć do tych, których wcześniej zabiłby bez żadnych oporów. Jeśli ktokolwiek dowie się, kim naprawdę jest, czeka go prawdziwy koszmar. Jak mógł spać w takiej chwili?

Crowe rozejrzał się po raz ostatni po domu Winchesterów. Nie był on duży, a wnętrze było ubogie. Żadnych bibelotów czy firanek – do był męska siedziba. W sieni stały rdzewiejące harpuny, w kuchni połyskiwały ostrza noży i tasaków. Na bladej ścianie pozostała mała, niezmyta plama od rybiej krwi. Meble były stare i w kiepskim stanie. Tak bardzo, że nawet stół skrzypiał, gdyby się o niego oprzeć. Budowli dużo brakowało, ale Nadar i jego dziadek wiedli tam szczęśliwe życie. Wtedy, gdy było już zupełnie cicho i pusto, brakło tego życia, które wypełniało przestrzeń. Dopiero w chwili, kiedy szesnastolatek uświadomił sobie tę smutną prawdę, zdał sobie sprawę, że nigdzie nie było jego podopiecznego. Crowe w pośpiechu obszedł wszystkie pomieszczenia jeszcze raz – naprawdę go nie było.

Szesnastolatek prawie dostał ataku paniki, gdy w drzwiach wejściowych stanął Nadar. Blask światła słonecznego wpadającego do środka, na chwilę oślepił Corwe'a, co tylko bardziej go sprowokowało. Podszedł on szybkim krokiem do wejścia i je zamknął. Zdjął z głowy kaptur i groźnie spojrzał na swojego podopiecznego. Trzynastolatek patrzył na niego z dumą i uśmiechał się szeroko. Miał na sobie nowiusieńką, długą do ziemi, zielonkawą pelerynę. Poirytowany Crowe zapytał twardo:

- Co ty masz na sobie?

- Pomyślałem, że będzie to podejrzane, jeśli tylko ty będziesz chodził w pelerynie, więc kupiłem sobie podobną – odpowiedział dumnie.

- I tylko dlatego wyszedłeś tak wcześnie nic mi nie mówiąc?

- Dokładnie tak. – Uśmiech chłopaka był jeszcze bardziej szeroki.

- No dobra... - potwór jęknął beznadziejnie. – Ale powiedz mi proszę, że nie wydałeś na to całych swoich pieniędzy...

- A to źle? – Chłopiec nagle stracił cały swój entuzjazm.

- Czyli jednak to zrobiłeś?! – Crowe uderzył trzynastolatka w głowę, jednak dostosował siłę swojego ciosu tak, żeby nie stała mu się krzywda. – Brawo! Teraz nie mamy nawet za co kupić jedzenia!

Kilka godzin później, po tym jak obaj zjedli to, co jeszcze zostało im do jedzenia, czyli kilka sucharów, wyruszyli do siedziby Strażników. Nadar kroczył kilka kroków za swoim opiekunem i marudził o tym jak bardzo jest głodny. Oczywiście został kompletnie zignorowany. W końcu to on wydał wszystkie pieniądze.

Tamtego dnia siedziba Głowna była bardzo zatłoczona. Chłopcy nie byli jedynymi, którzy w ostatnim czasie złożyli wniosek o zostanie częścią Strażników. Główny hol wypełniony był ludźmi. Większość z nich wyglądała na dwudziestoparolatków. Jedynie kilkoro mogło być młodszych. W jednej chwili oczy wszystkich tych ludzi zwróciły się w stronę Crowe'a i Nadara.

- To nie miejsce dla dzieci, tutaj jest siedziba Strażników – odezwał się jeden z obecnych. Był to młody, pewny siebie mężczyzna. – Uciekajcie stąd, dzieciaki.

- Nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki nie zostanę Strażnikiem. – Nadar mówił spokojnie. Patrzył przy tym prosto w piwne oczy swojego rozmówcy.

- Maluszku, ty chyba nie masz pojęcia co to jest być Strażnikiem. Widziałeś w ogóle w życiu potwora? – Nieznajomy wyśmiewał się z trzynastolatka. – W tej robocie ludzie giną każdego dnia. Jesteś pewny, że chcesz zginąć w męczarniach?

Kapturki Nowego ŚwituOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz