7. Nie kradni

214 17 1
                                    


Minęło dziesięć dni od wyjazdu Crowleya. Całe niebo i piekło było z tego powodu poruszone. Demon martwiący się o anioła? Jeszcze w dodatku tym aniołem jest były archanioł Aziraphal? Cały dotychczasowy porządek został właśnie zaburzony, tylko czekać, aż świnie zaczną latać, a ludzie przestaną się kłócić!

Gabriel nie był w stanie znieść obecnej sytuacji, nie tak przecież planował z Michaelem pozbyć się przeszkody! Od tamtego czasu starali się wybudzić Aziraphala i własnoręcznie go dobić, ale kto, by pomyślał, że nawet po zwróceniu mu ciała, ten nawet nie drgnie?

– Co mamy teraz zrobić? Zostało nam mało czasu!— Wykrzyczał Gabriel, chodząc nerwowo po śnieżnobiałym dywanie.– Nawet te przeklęte demony nie potrafiły go zabić! Czemu Pan wybrał akurat jego?! Po tylu latach postanowił pokazać, że cokolwiek robi! Jest gorszy od samego di...

– Gabrielu!– Przerwał mu Michael.—Zdajesz sobie sprawę z tego, co właśnie chciałeś powiedzieć?!

Miał rację prawie zbluzgał samego Boga. Bez zwątpienia zleciałby na samo dno.

– Trzeba go powstrzymać.— Mruknął po chwili Gabriel.

– Crowleya? Przecież to tylko brednie, nie da się wyleczyć zranionej duszy. Aziraphal stracił wiarę, to tylko kwestia czasu, zanim... no wiesz, ONI po niego przyjdą.— Michael wzdrygnął się na samą myśl o piekielnym sprzymierzeńcu, który od lat polował na anioły. Tych, którzy się oficjalnie poddali, czekał los gorszy od piekła.

– Mówisz o tym, który rządzi pustką? Tą pomiędzy nami a światem ludzi? Czyli to nie były tylko legendy...—Dodał ciszej, zamyślając się.

– Niestety, anioły które zbyt długo są na ziemi... stają się...

– Cicho! Ktoś tu idzie... dokończymy tę rozmowę, kiedy indziej.—Napomknął Gabriel, przenosząc się dzięki cudowi do swojego biura.

— Szkoda, że nie dokończyli... Trudno, młoda diablica sama musi się z tym uporać. Jak widać płomienie były mało skuteczne.—.

****

W międzyczasie Crowley zdążył sprawdzić już wszystkie oznaczone przez siebie miejsca. Niczego jednak nie znalazł. Zdenerwowany już do granic możliwości, kopnął w miejscową kapliczkę. Ceglana konstrukcja zatrzęsła się, a sam posąg wypadł z kapliczki. Posążek kobiety rozpadł się w drobny mak.

– Dziwne...—Mruknął demon, gdy dostrzegł w piachu i resztkach ceramiki, mały srebrny wisiorek z czerwonym kamieniem. Podniósł go, szybko żałując swojej pochopnej decyzji. – Kur... de! Kretynie przecież to jest poświęcone! Co ty miałeś we łbie!—Wykrzyczał sam do siebie.— Całe szczęście, że nie działa tak skuteczne, jak woda święcona...— Odetchnął z ulgą.

Westchnął, biorąc gałąź do ręki i dzięki niej podniósł ozdobę. Przyglądał się jej, przystawiając ją bliżej słońca. Promień, który odbił się od klejnotu był na tyle mocny, że podpalił suchy krzak, który pomimo ognia nie spłonął.

– To chyba jakiś żart?! Bóg ich opuścił, czy jak? Kto zostawia coś takiego w kapliczce na jakimś zadupiu! Teraz przynajmniej wiem, jakie czary-mary potrafi ten stary... Nieważne.– Mruknąłem.

Wiedziałem, że Metatron jest równy Bogu, ale nie spodziewałem się, że odwala za niego połowę roboty. Dobrze, że ludzie tego niewiedzą... Co ja gadam? Powinienem im to przekazać w końcu jestem demonem! Moim zadaniem jest mieszanie w ich pięknym życiu! Ach, kogo ja chcę oszukać? Skapcaniałem przez te wszystkie stulecia... a anioł razem ze mną.

Westchnąłem, niosąc wisiorek na patyku do auta. Rzuciłem go gdzieś na tylne siedzenia i ruszyłem w drogę powrotną. Mam tylko nadzieję, że nikt nie zauważy rozbitego posągu i wcale niepalącego się krzaka. Armagedonu nikt nie zauważył, to oby, i to im umknęło.

——————————————————

Ech... długo nic nie było, ale co mogę powiedzieć, natłok pracy i mało czasu.

Ale hej, jest już kolejny rozdział i kolejne rozterki naszego kochanego Crowleya.

Trzymajcie się ciepło i widzimy się niedługo w kolejnym rozdziale. :)

Xeno

Sweet Night my star  •Aziraphal x Crowley•Onde histórias criam vida. Descubra agora