Rozdział 29.

1.8K 152 135
                                    

Arytmia. Tak mówi lekarz, który zjawia się następnego dnia wraz z głową rodziny. Do tego czasu specyfik Toni czyni cuda i ich mama jest w stanie zejść po schodach do kuchni. Co jest dla niej jednoznaczne z możliwością przygotowania śniadania i za żadne skarby nie potrafią jej przekonać, by odpoczywała.

Lekarz ze stolicy zdaje się być naprawdę kompetentny. Przeprowadza swoją diagnozę, wyjaśnia rodzinie szczegóły, podaje leki i chwali Tonię za jej pomysłowość. Dodaje jednak, że medykamenty nie załatwią sprawy i najlepiej by było, gdyby kobieta poddała się leczeniu metodą electro. Zabieg ten jest równie skuteczny, co niebezpieczny, ale gdyby się powiódł, na pewno efekt byłby znacznie lepszy, niż zażywanie tabletek. Mężczyzna wychodzi, pozostawiając ich równie rozdartych, co wcześniej.

Ajax oczywiście ma pytania, dlatego towarzyszy doktorowi aż za bramę, odprowadzając go do głównej drogi. Musi wiedzieć, jakie są szanse powodzenia; czy jego mama może umrzeć, gdyby została przy samych lekach; jeśli tak, do kiedy muszą podjąć decyzję.

– Tutaj potrzebne są bardziej gruntowne badania, sir – odpowiada mu cierpliwie lekarz. – Moja diagnoza wciąż jest zbyt powierzchowna, ponieważ kieruję się jedynie swoim Vision – tu wskazuje zawieszkę z hydro. – Ale gdybym miał wam coś doradzić... – tu rozgląda się na boki i nachyla do Ajaxa. – Jeśli posuwam się za daleko, proszę mnie upomnieć, sir, ale mając tak wysoką pozycję i równie wysokie zarobki, postarałbym się o leczenie poza krajem. W Sumeru jest bardzo dobra kadra. Słyszałem także o uzdolnionym medyku w Liyue. Nie mówiąc już o uzdrowicielach z Mondstadu. Ich metody są nowocześniejsze, niż nasze.

Na pożegnanie zdejmuje kapelusz i kłania się przed Ajaxem z szacunkiem.

To naprawdę wiele do przemyślenia, ale opcje wcale nie są niemożliwe. Przecież doskonale wie, o którym medyku z Liyue mówił ten lekarz. Baizhu jest zaufany i naprawdę dobry, Ajax wie to z autopsji. Taką diagnozę mogliby przeprowadzić jeszcze dziś. Wystarczy wezwać Xiao.

Przynajmniej tak Ajax myśli, nim nie wpada na swojego ojca, który siedzi na werandzie i pali fajkę. Jest spokojny, lecz Ajax wie, że to tylko pozory. Początkowo za powód jego rozdrażnienia bierze całą tę sytuację, lecz jak się okazuje, to tylko jedno z wielu. Gdy ojciec go dostrzega, sięga za pazuchę i wyjmuje nieco wygniecioną kopertę.

– Do ciebie – oświadcza suchym głosem.

Papier jest luksusowy, bezdrzewny, prawdopodobnie z dodatkiem bawełny i kredy, czyli dokładnie taki, jaki preferuje snezhnayski dwór. Nie ma na nim adresu, tym bardziej danych nadawcy i odbiorcy. I nie musi być. Ajax wyraźnie widzi srebrną pieczęć, która ku jego zgrozie jest przełamana.

– To od królowej – mówi z coraz większym zirytowaniem.

– Ano – ojciec zaciąga się swoją fajką, jakby właśnie nie pogwałcił jednego z najważniejszych praw w tym kraju.

– Otworzyłeś go – z ust Ajaxa wypada warkot. – Nie masz prawa...

– Nie – przerywa mu gniewnie. – To ty nie masz prawa. Myślisz, że nie wiem, czym się zajmujesz? Możesz mydlić oczy rodzeństwu i swojej matce, ale nie mnie. Fatui od zawsze zajmowali się brudnymi sprawami, ale Harbingerzy... – przerywa, by splunąć. – Gratulują mi czasem. Że mój syn tak wiele osiągnął. A ja zastanawiam się, kiedy twoje wielkie osiągnięcia i twoja sława ściągną na nas kłopoty. Nie obchodzi mnie twoja prywatność, muszę mieć pewność, że naszej rodzinie nic nie zagraża. Dość już mamy zmartwień.

Ajax zapomina o liście. Stoi i milczy, patrząc w jasne oczy swojego ojca, tak samo matowe i pozbawione blasku, jak jego. A potem myśli o Teucerze, słodkim i beztroskim, który jeszcze nie zatracił swojej niewinności. Od zawsze mówił, że to dla niego to robi. Dla niego i pozostałego rodzeństwa. Prawda jest jednak nieco inna, zduszona w Ajaxie, tak jak wiele innych jego wspomnień.

Soterofobia - ZhongchiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz