Rozdział 38.

1.4K 113 99
                                    

Całe przedsięwzięcie ma miejsce nocą. Noctilucous ukrywa go w powozie, który zmierza do następnego miasta, by przekazać tytoń stacjonującym tam strażnikom. Początkowo Zhongli jest bardzo sceptyczny i przekonany, że niemal na pewno ktoś zajrzy do środka, by sprawdzić towar, i przy okazji zobaczy go wciśniętego między worki.

Nic się jednak takiego nie dzieje. Co prawda są zatrzymywani, lecz widząc glejt woźnicy, żołnierze ze śmiechem przepuszczają ich dalej, nawet nie podejrzewając, że coś jest nie tak. Tym sposobem Zhongli przejeżdża przez kolejne wsie, aż równo ze świtem przybywają do Morepesok. Jest to oczywiście wymówka, by zrobić dłuższy postój. Woźnica idzie do gospody, a Zhongli dyskretnie wymyka się z powozu i nakłada na twarz maskę.

Dobrze, że śnieg ani na moment nie przestał padać i skutecznie odwraca wzrok od złotych elementów, które zdobią jego rekwizyt. Musi być ostrożny, dlatego wcale nie kieruje się do domu Ajaxa. Zamiast tego, upewniając się, że nikt go nie śledzi, idzie prosto do lasu.

Trochę błądzi, lecz ostatecznie Zhongli znajduje właściwą ścieżkę i podąża nią tak długo, aż nie znajdzie się na zielonej polanie rusałek. Boginki reagują na jego przybycie z prawdziwym entuzjazmem. Krążą wokół niego, nucą coś, i śmieją się wesoło, gotowe przylgnąć do niego całym ciałem, gdyby nie to, że mimo wszystko wciąż się go trochę obawiają.

Muszę prosić was o przysługę – oznajmia, gdy już się uspokoją i z powrotem usiądą na swoich kamieniach.

Wszystkie trzy od razu się najeżają.

Śmiertelnicy zawsze tak mówią... – zaczyna pierwsza.

...a potem każą przynosić sobie pieniążki! – kończy druga.

Nie chcę, żebyście kradły – zapewnia je Zhongli i wyciąga wstążkę. – W zasadzie to chcę, żebyście coś dały. Widzicie tę wstążkę? Jedna z was musi przekazać ją Toni i powiedzieć, że czekam tu na nią. Potrzebuję jej pomocy, żeby bez zwracania na siebie uwagi dostać się do domu.

Boginki od razu się rozpogadzają. Biorą cienki materiał do długich rąk, badają go i oglądają z każdej strony. Wydają się całkiem zainteresowane współpracą.

Co dostaniemy w zamian? – pyta trzecia.

Nie jest podejrzliwa, to nie w ich naturze. Jej pytanie jest niefrasobliwe, a kiedy je zadaje, nawet na niego nie patrzy, skupiona na wstążce.

A co byście chciały? – odpowiada pytaniem Zhongli.

Oczekuje zamówień na kwiaty, bo cóż innego mogłyby pragnąć rusałki. Oczywiście jest jeszcze druga rzecz, o której całkowicie zapomniał.

Chłopca – oświadcza natychmiast pierwsza, a reszta od razu jej wtóruje.

Jakiegoś ładnego – dodaje rozmarzonym głosem druga.

I żeby miał ciemne włosy – wzdycha trzecia.
Zhongli mruga z niedowierzaniem.

Obawiam się, że akurat tego nie mogę wam dać – mówi z udawanym ubolewaniem, na co rusałki wydają jęk zawodu. – Porywanie ludzi jest zabronione.

Ale on nie musi być żyw... – pochlipuje druga, lecz niemal natychmiast zagłusza ją trzecia.

Daj nam ozdoby – woła. – Takie na uszy i na szyję, i we włosach!

Ooo, tak! – podchwytuje pierwsza. – Będziemy jak te wielkie panie z obrazków Toni. Mówiłyśmy jej, że chcemy takie, ale ona nie rozumiała...

Soterofobia - ZhongchiWhere stories live. Discover now