14. Christian

9.7K 235 9
                                    

Wplątałem palce w jej włosy i nadałem tempo, skubana była taka dobra że nawet się nie zakrztusiła.
Zasyczałem gdy ugryzła mnie w żołądź. Brała mnie całego po same jądra.

-Wstań i się wypnij. - odsunąłem się od niej o krok.

-A jak nie? - wytarła kącik ust, prostując się.

Złapałem ją w tali i obróciłem, popchnąłem jej drobne ciało w kierunku blatu i ściągnąłem satynowe spodenki od piżamy. Nie miała na sobie majtek, zamknąłem oczy i przełknąłem głośno ślinę. Victoria zachichotała i wykonała moje wcześniejsze polecenie.

Roztarłem jej soki po pośladkach, wbiłem palce w jej biodra i wszedłem powoli. Zaskomlała gdy wszedłem w nią całą długością, złapała się mocniej blatu kuchennego i spięła ciało.

-Wszystko w porządku? - zwolniłem pchnięcia. - Jeżeli jest coś nie tak, powiedz. - owinąłem jedną rękę w okół jej brzucha.

-Wszystko dobrze, po prostu dawno nie uprawiałam seksu analnego. Tak mocnego... - jęknęła z frustracji gdy wyszedłem z niej do połowy. - Nie przestawaj. - warknęła.

Kobieta wypięła tyłek w moją stronę, jęknąłem gardłowo gdy wszedłem w nią niespodziewanie cały. Poruszałem się szybko i niechlujnie gdy wypowiadała moje imię.

-Christian...

-Uwielbiam, gdy krzyczysz moje imię. - Miałem pełną kontrolę nad jej ciałem, mogłem zrobić z nim wszystko.

***

- William i Gianna też będą? - spytałem.

-Tak, przynajmniej tak powiedziała Liv. - Vi związała włosy w wysokiego kucyka. - Podobno Gulia nie może się nas doczekać. - zaśmiała się.

-Chcesz mieć dzieci? - sam się zdziwiłem, że zadałem to pytanie.

-Czy chcę czy nie, będę musiała urodzić...- przerwałem jej.

-Nie, Victorio. Pytam się, czy chcesz mieć dzieci? Nie będziesz do niczego zmuszana.

Żona popatrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami, nie spodziewała się że powiem coś takiego. W świecie mafii nie ma się za dużego wyboru, trzeba urodzić dziedzica.

-Może kiedyś. - usiadła na łóżku. - A ty? - spytała niepewnie.

Czy chcę mieć dzieci z tobą? Mogę mieć nawet dziesięcioro.

-Może kiedyś. - odparłem.

Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwile, cisza była niezręczna a powietrze zrobiło się parniejsze. Jako pierwszy odwróciłem wzrok i poszedłem do garderoby.

Było 37 stopni, ubrałem białe polo i niebieskie dżinsy. Założyłem nowego rolexa i wyszedłem gotowy.

Licallo miała niebieskie krótkie spodenki i szary top na grubych ramiączkach. Włosy opadały jej kaskadowo po plecach, lśniły i mieniły się w słońcu.

***

-Jesteście! - Moja siostra wyskoczyła z domu. - Siadajcie, zaraz wszyscy dołączą.

Wielka brama odgradzała dom od ulicy, po prawej stronie od wejścia był ogromny ogród, i stuł do którego się zbieraliśmy. Piękna kamienna posiadłość, miała należeć tymczasowo do Liv i jej córki - gdy sprawa z atakami na małą trochę ucichła, miały wracać do starego domu, lecz zadomowiły się tutaj.

Obrzeża miasta i świeże powietrze, dobrze działało na Gulię. Całymi dniami biegała po ogrodzie i chodziła nad jeziorko przy domu.

- Ciociu! - szczęśliwa Gulia skoczyła na moją panią Licallo. - Tęskniłam za tobą.- przytuliła się mocno do klatki piersiowej Vi.

-Ja za tobą też skarbie.- pocałowała ją w czoło. - Jak leci? - wciągnęła ją na kolana.

-Eh, nudy. - przetarła niebieskie oczy. - A jak u Ciebie? Zabiłaś kogoś? - złapała między dłonie policzki cioci.

-Yhym, sześć osób. - przeczesała dłonią kasztanowe włosy Guli.

- Masz ładne oczy, wiesz? Ja mam swoje po tacie. - Mała chwile przyglądała się cioci z zaciekawieniem.

- Ooo, dziękuje. Ja mam trochę po tacie, a trochę po mamie. - kącik ust powędrował jej ku górze. - Wpadają w turkus.

Victoria miała piękne i specyficzne oczy. Była to mieszania brązu i ciemnego błękitu, z domieszką zieleni. Za każdym razem gdy łapaliśmy kontakt wzrokowy, jej oczy pochłaniały mnie coraz bardziej.

-Pójdziemy się pobawić? - Gulia miała błagalny wzrok.

-Oczywiście, ale nie za długo okej? - Victoria wstała gdy mała zeskoczyła jej z kolan.

-Dobrze! - moja siostrzenica cała w skowronkach pobiegła w stronę domu.

-Zostawiam torebkę, gdyby ktoś dzwonił nie przejmuj się tym, nie mam kochanka. - roztrzepała moje włosy i poszła za dziewczynką.

-Synu! - matka ucałowała mnie w policzek. - Jak miło cię widzieć, gdy nikomu nie łamiesz rąk. - zaczęła się śmiać i usiadła obok swojego męża.

-Może chociaż dzisiaj będzie spokojnie. - powiedziałem spokojnym tonem.

Może.

Wife of the mafia king // Pierwsza część dylogii: Rodzina LicalloDonde viven las historias. Descúbrelo ahora