26. Christian

8.1K 190 4
                                    

Z samego rana dostałem raport, Patrizio od samego początku stał za sprawą zamachów na Liv i Gulię. Tylko że nie chodziło im o nie, a od samego początku o Victorie Camerro. Licallo próbował zniszczyć mnie aby przejąć władze nad Cosa Nostrą. Wiedział, że na skraju załamania psychicznego nie dam rady kierować tak wielką grupą przestępczą.

- Jesteś pieprzonym bękartem. Twój ojciec zgwałcił pokojówkę, ciesz się, że w ogóle masz to nazwisko! - zadałem mu kolejny cios młotem z kolcami. - Od początku nie uczestniczyłeś w naszym świecie, nagle cię natchnęło?! - tym razem uderzyłem ze zdwojoną siłą.

- Trzydzieści lat temu błagałem wręcz twojego ojca o przyjęcie mnie do mafii, odmówił. - wrzasnął z bólu. - Nie brałeś pod uwagę nawet Mara Salvatrucha? (Latynoski gang). - zaśmiał się głupio.

- Jasne kurwa. Brałem wszystkich pod uwagę, nawet twoją matkę która przewraca się w grobie, wiesz? - złapałem go za podkoszulek i podwiesiłem na łańcuchach pod sufitem. - Może schudniesz trochę na głodówce, co? Trochę tu posiedzisz, a później Cię zabije. - poklepałem go po brzuchu z szyderczym uśmiechem na twarzy. - Będziesz do końca swoich dni na jednej kromce chleba i szklance wody dziennie. - spojrzałem ostatni raz na siwowłosego wymierzając mu cios w twarz. Zarzuciłem na siebie marynarkę która leżała na podłodze, i ruszyłem szybkim krokiem do wyjścia z piwnicy, aby pójść do swojej królowej mafii.

Stanąłem w drzwiach salonu, Victoria siedziała po turecku na kanapie z laptopem na kolanach.

- Co robisz? - spytałem podejrzliwe, wchodząc głębiej do pokoju.

- Zakupy online. - Wyszczerzyła do mnie zęby. - Kobiece sprawy, sukienki i takie tam. Nie zaprzątaj tym swojej ciemnowłosej główki. Jeszcze wybuchnie z przegrzania. - oblizała palce po czekoladzie.

Stanąłem za nią, opierając ręce po obu jej stronach. Pieprzona małpa nie kupowała sukienek tylko sprawdzała oferty broni w jakimś chujowym sklepie.

- Sukienki powiadasz? - poklepałem ją po ramieniu. - Ładne, ale sklep chujowy. - przeskoczyłem przez oparcie aby usiąść obok niej. Położyłem lewą rękę na jej ramieniu i przeciągnąłem bliżej.

- No tak! - zmieniła szybko kartę w przeglądarce. - Widzisz? Sukienki też kupuję. - odwróciła głowę w moją stronę i zmarszczyła brwi. - Spokojnie, zapłacę ze swojego konta. - oparła głowę na mojej klatce.

- Nie o to chodzi, możesz wydawać ile tylko chcesz moich pieniędzy. - zarechotałem składając jej pocałunek z tyłu głowy. - Po prostu bawi mnie twoja bystrość.

- Co? - odwróciła się z pytającą miną. - Jesteś debilem. - szturchnęła mnie łokciem w bok.

- No wiem. - zamknąłem jej laptopa i wziąłem na ręce drobne ciało Vi.

Nalałem wody do kąpieli i zapaliłem świeczki, zaniosłem Victorie do wanny a sam usiadłem obok.

- Wejdź. - przyciągnęła mnie do siebie ręką w pianie. - Zapomnijmy o tym co się działo przez ostatnie dni, chociaż na chwilę. Może jestem głupia, ale nie potrafię inaczej. - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.

- Zdecydowanie jesteś, ponieważ mnie kochasz. - wstałem aby się rozebrać. - Ale to dobrze, bo ja kocham Ciebie.

***

- ...wiedziałem że tam wejdziesz. Wiedziałem że gdy zobaczysz Elenę zagotujesz się, i gdzieś z tyłu głowy wiedziałem że zrobisz mi to samo. - Vi była wtulona w mój bok.

- Niby byłam wkurwiona, ale mimo wszystko bardziej zraniona. Podeszłam do tej pieprzonej dziwki i skręciłam jej kark. Najchętniej wycięłabym jej macice czy inne gówno - spięła się dodawając. - żywcem.

- Damon chciał coś jeszcze? - sięgnąłem po pilota.

- Nie, ale ja dałam mu informacje o Emmie. Em urodziła bliźniaki, są tak cholernie podobne do niego... - westchnęła. - Nie wierze w to, nie wierze że ona go zdradziła. Za mocno go kochała.

- Masz z nią kontakt? - odsunąłem się trochę aby na nią spojrzeć.

- Sporadyczny. Black grabi sobie u Castillo, mówiła że...

- Dość. Nie mówmy już o nich, mała. - podałem jej pilota. - Wybierz coś, skoczę tylko do łazienki.

Widziałem jak moja Licallo próbuje zapomnieć, od swojego męża nie można odejść od tak, w świecie mafii. Ale gdyby ją to uszczęśliwiło, dałbym jej wolność.

- Kurwa, Christian. - Alex chodził nerwowo po pomieszczeniu. - Aurora się nie zgodzi. Może jej ojciec tak, ale ona...

- Gdybym ja spytał Victorię czy za mnie wyjdzie, odpowiedziałaby że nie. Więc zgadnij co zrobiłem. Uwaga! Nawet, kurwa, jej nie spytałem. Po prostu zaciągnąłem ją do ołtarza. - zaśmiałem się wspominając tamten dzień. - Aurora napewno będzie mniej protestować od Vi.

- Przyjaźnią się, Victoria napewno...

- Przestać srać w gacie, Read. Byliście razem, myślisz że nie wiem? Jej ojciec się wkurwi, gdy okaże się że nie jest dziewicą, więc lepiej zajmij się tym. - upiłem łyk już zimnej kawy. - Lepszy jesteś ty, od jakiegoś tam pracownika.

- Dobra, spróbuje załatwić to na dniach. - opadł na fotel. Wydawało się, jakby jego ciało ważyło tony.

- Daj te papiery do podpisania, zaraz mam spotkanie z bratem. - poklepałem blat biurka przed sobą.

Gdy wróciłem do sypialni moja pani Licallo już spała. Była wtulona w moją poduszkę z lekkim uśmiechem na ustach. Miło wiedzieć, że masz dla kogo wracać do domu, że masz dla kogo walczyć. Bo ktoś Cię kocha. A ty również kochasz tę osobę.

Wife of the mafia king // Pierwsza część dylogii: Rodzina LicalloWhere stories live. Discover now