18. Victoria

9.2K 260 7
                                    

Gdy tylko weszłam do domu, cała służba stanęła w miejscu przyglądając mi się z uwagą. Kucharka nawet straciła przytomność, i gdyby nie ogrodnik, roztrzaskała by sobie głowę o schody.

- Mój mąż u siebie? - jak gdyby nigdy nic, spytałam pokojówki.

- Pani Licallo... - dotknęła mojego ramienia. Popatrzyłam się na nią jak na idiotkę i odtrąciłam. - Przepraszam. - odchrząknęła. - Tak, ma spotkanie.

- Więc nie mój że jestem, zaraz sama tam pójdę. - Pobiegłam do naszej sypialni i wzięłam czystą bieliznę. Wzięłam odświeżający prysznic i umyłam głowę. Założyłam komplet białej koronkowej bielizny, i poszłam do garderoby. Zarzuciłam na sobie czerwoną sukienkę do połowy uda i założyłam czerwone buty na koturnie. Zrobiłam delikatny makijaż, związałam włosy w kucyka i przede wszystkim, wzięłam broń.

Odchodząc już w stronę drzwi, przypomniałam sobie o perfumach i biżuterii.

Popsikałam się mgiełką Victorii Secret i założyłam złote kolczyki w kształcie serca.

Przejrzałam się w lustrze i wyszłam na korytarz. Stanęłam przed wejściem do gabinetu. Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam klamkę.

Tata i brat byli odwróceni w stronę Christiana który stał tyłem. Żadne z nich nie odwracało się, przeglądali jakieś papiery. Christian stał z papierami w rękach odwrócony w stronę okna, wziął głęboki oddech i warknął.

- Emilio, mówiłem żebyś nikogo nie wpuszczała.

-Nawet własną żonę? - zaśmiałam się słodko i oparłam o futrynę.

Dwa tygodnie po wypadku, a jestem już w stu procentowej formie. Jestem jak niezniszczalna forteca.

Christian prychnął i odwrócił się w moją stronę, dokumenty wypadły mu z ręki. Musiał oprzeć się o okno inaczej by upadł. Luka i tata powoli odwrócili głowy, otworzyli szeroko oczy i usta, zamarli gdy zbliżyłam się w ich stronę. Podeszłam do Christiana i złapałam go za kark, przycisnęłam mocno swoje usta do jego, wdzierając językiem do wnętrza słodkich ust. Jęknęłam gdy poczułam ciepłe dłonie na tali. Sunął nimi delikatnie w dół.

- Victorio... - przerażony odsunął się jak poparzony. - Ty...

- Żyje. Przez moją krótką nieobecność, natknęłam się na kilka tropów. - usiadłam na jego miejscu za biurkiem.

- Czy ty jesteś normalna?! - Luka podszedł do mnie i złapał mocno za szyje. Zachichotałam z jego reakcji na moje wejście. - Wszyscy myślą że nie żyjesz!

- Więc dowiedzą się, że jednak żyje. Jestem niezniszczalna braciszku. - poklepałam go po ramieniu i wykręciłam jego rękę. - Co nie oznacza, że nie jestem zadowolona ze swojego pogrzebu. Testament w którym był zapisany krok po kroku, jednak się przydał.

Obracałam się na krześle popijając drogą whiskey którą zabrałam ojcu. Patrzyłam na nich uważnie gdy chcieli mnie zabić wzrokiem, Luka i Christian kipieli za złości, a ojciec nerwowo bawił się długopisem.

- Przekupiłam pielęgniarkę aby upozorowała moją smierć, wybudzili mnie nieco wcześniej niż zadzwonili do Christiana, więc wykorzystałam to. Ukrywałam się w mieszkaniu Gianny, dzień w dzień szukałam czegoś o zjebach którzy mnie zaatakowali i próbowałam ich namierzyć. Gianna pomogła mi znaleść zastępcę na moje miejsce w trumnie, więc o wszystkim wiedziała. Dwa dni temu stwierdziłam że nie mogę tego ciągnąć i wróciłam. - dopiłam alkohol.

- Jesteś popierdolona. - Christian odwrócił mnie i przywarł do moich ust. - Mogłaś się odezwać. - wyszeptał do moich ust.

-Nie mogłam, gdyby ktoś się dowiedział, mogliby to wykorzystać. Tu nie chodzi o Gulię, Christianie. Od początku chcieli mnie. - wstałam i podniosłam papiery. - Nie wiem kto to był, ale wiem, że chcą władzy.

***

- Już wszyscy wiedzą że żyjesz. - Christian zatrzasnął za sobą drzwi. - Jak mogłaś, Vi? - Zdjął powoli marynarkę ze swojego ciała, odrzucił ją sprawnie na łóżko obok mnie po czym włożył dwa pace pod kołnierz białej koszuli i poluzował oplatujący ją czarny krawat. Pokonał kilka kroków i usiadł obok mnie, wciągając moje nogi na swoje kolana.

- Przepraszam, chciałam Cię chronić. - samotna łza spłynęła mi po policzku. Mój mąż starł ją kciukiem i zbliżył się do pocałunku.

- Kocham Cię. - te dwa słowa wypełniły moje serce. Poczułam ciepło w klatce piersiowej i motylki w brzuchu. Usiadłam na nim okrakiem i przytuliłam się mocno.

- Ja ciebie też kocham, Christianie.

***

2 miesiące po powrocie:

- Więc, nic nie ustaliliście? - pytam na zebraniu La Cosa Nostry. - Kurwa, minęły dwa miesiące a nadal nic?

- A ty księżniczko? Upozorowałaś własną śmierć! - gbur z Kansas City, jak zwykle potarł swoją kozią bródkę.

- I dowiedziałam się więcej niż ty, cukiereczku. - oparłam dłonie o stół. - To ktoś z was. - Spojrzałam po wszystkich. - Jeszcze nie wiem kto, ale czuje że siedzi dwa miejsca obok.

Wszyscy spojrzeli na mojego ojca.

- Po tej drugiej, cymbały. - zaśmiałam się i przerzuciłam oczami. - Scott coś wie, widać to po jego spojrzeniu. - zwilżyłam usta.

- Więc go przesłuchaj, co to kurwa, plac zabaw? - Aaron zaśmiał się ochryple.

- A jak twój ojciec coś wywinął, torturowałeś go? Byłeś Capo a miałeś to w dupie, więc błagam, zamilcz.

Christian siedział spokojnie w swoim fotelu i oglądał nas, jak jakąś niezbyt śmieszną komedie. Przez całe spotkanie nie odezwał się nawet słowem, zostawił wszystko mi.

- Przez te lata nigdy nie zrozumiałem, dlaczego ta dziwka siedzi jeszcze między nami, i ma więcej praw od naszych żon i córek? - czarno włosy mężczyzna podniósł się z krzesła. - To jest kobieta do kurwy! - uderzył pięścią o stół.

- Nie dość, że ubiera się jak dziwka, to jeszcze ma takie prawa jak my! - kolejny zilustrował mnie wzrokiem. - Brzuch na wierzchu? Co to kurwa jest! - blondyn spojrzał na Christiana i pokręcił głową.

Przekrzykiwanie o tym jak wyglądam, jak się zachowuje i jakie mam poglądy, stało się tematem dzisiejszego spotkania. Ojciec zrezygnowany prychnął i opadł na fotel, William spojrzał na Christiana, który miał w dupie że ktoś obraża jego żonę.

Krzyki wszystkich zebranych przerwał strzał. Strzeliłam blondasowi i czarnowłosemu między oczy. Już dość miałam zepsuty humor, a na dodatek jeszcze ta dwójka.

- Kochanie, mam nadzieje że nie masz mi za złe, że zabiłam dwojga twoich ludzi? - uśmiechnęłam się delikatnie do męża.

- Gdybyś ty tego nie zrobiła, ja bym to załatwił. W dość brutalny sposób, skarbie. - westchnął i gestem ręki wskazał na ciała. - Posprzątajcie to. - wstał, złapał moją rękę, pociągnął do wyjścia.

***

Ciepła woda otulała moje ciało. Opierałam się wygodnie o klatkę piersiową Christiana, siedząc przed nim w naszej wannie. Uśmiechnęłam się lekko gdy mężczyzna muskał delikatnie mój kark. Wanna jest otoczona świecami, a na stoliku jest wazon z różami i dwa kieliszki czerwonego wina.

- Zaraz usnę. - położyłam swoją rękę na jego, która spoczywała na mojej tali.

- Zaniosę cię do łóżka, jeżeli to zrobisz. - podał mi kieliszek.

- Nie utopisz mnie? - upiłam łyk. - Jestem teraz bezbronną dziewczynką, moja broń leży w sypialni, a na dodatek trochę już wypiłam.

- Za bardzo Cię kocham. - mruknął. - Masz szczęście.

Wife of the mafia king // Pierwsza część dylogii: Rodzina LicalloWhere stories live. Discover now