15. Victoria

8.9K 240 46
                                    

- Patrz! - mała wskazała na ogromny domek dla lalek. - Mama mi go kupiła, chciałam czarny, ale...- westchnęła.

-Mama powiedziała że jesteś dziewczynką. - Dokończyłam za nią.

Mała przytaknęła i złapała mnie za rękę, prowadziła przez długi korytarz aż zatrzymała się, przed ogromną biblioteką.

-Wiem że lubisz książki, dlatego pokaże Ci fajną. - Gulia zachichotała i wprowadziła mnie do pomieszczenia.

-Wow...- westchnęłam z uśmiechem na twarzy. Biblioteka była ogromna, półki sięgały po sam sufit, który mierzył przynajmniej dziesięć metrów.

-Podoba Ci się? - przytaknęłam. - Chodź za mną, zobaczysz super książkę!

Gulia wyprowadziła nas na koniec pokoju. Stanęła na palcach i wyciągnęła książkę ,,Corrupt". Patrzyłam na małą z szeroko otwartymi oczami, odebrałam od niej książkę i przeczesałam palcami jej kasztanowe włosy.

-Wiesz chociaż o czym jest?

-Oczywiście! Umiem przecież czytać ciociu. - wystawiła język. - Jest o czterech jeźdźcach, którzy próbują dorwać Erikę... - przerwałam jej.

-Dobra, dobra. Wierze Ci. - odłożyłam książkę na półkę. Kim bym była, gdyby nie leżała już u mnie na półce? - Wracamy do stołu? Zaczynam robić się głodna. - poklepałam się po brzuchu.

-Jeżeli usiądziesz obok mnie.

-To szantaż? - złapałam ją za ramiona. - To ja szantażuje ludzi, a nie oni mnie.

-Zrób wyjątek, jestem przecież twoją ulubienicą. - klepnęła mnie w tyłek i wybiegła z biblioteki.

Idąc długim korytarzem, przyglądałam się każdej najmniejszej rzeczy. Zatrzymałam się przy ogromnym obrazie. Kobieta na nim, przypominała boginie. Długie czarne włosy do pasa, czarna sukienka za kolano i białe futro.

-Dłużej się nie dało? - Liv właśnie nakładała sobie makaron. - Co wy tam robiłyście?

-Najpierw bawiłyśmy się z Gulią, a później mała oprowadzała mnie po domu. Zasiedziałymi się trochę w bibliotece. - usiadłam pomiędzy mężem a Gulią.

-Ahh, spodobała Ci się? - Aaron objął ramieniem żonę.

-Jest cudowna. - nałożyłam sobie makaronu z krewetkami. - Dużo lat ma ten dom?

- Jest z lat piędziesiątych. - Christian położył mi dłoń na udzie. - Więc już trochę stary jest.

-Jak ty. - Gulia wymamrotała pomiędzy piciem soku.

-Chcesz dostać auto na osiemnastkę? To nie pyskuj Licallo. - wymierzył palec w stronę siostrzenicy.

Liv po śmierci męża zmieniła nazwisko i sobie, i małej. Z tego co wiem chciała spróbować żyć jak dawniej, chciała żyć jak przed narodzinami córki.

-Dobra, dobra. - zeskoczyła z krzesła. - Mamusiu, mogę iść się pobawić przed domem? - odwróciła się w stronę matki.

-Tak kochanie, ale nie oddalaj się zbyt daleko.

-Będę przed schodami. - pobiegła do domu po kilka zabawek.

Atmosfera nie była ciężka. Wszyscy luźno rozmawialiśmy, i to nawet nie o interesach. U mnie w domu zawsze przemykało się temat interesów, a tu jak widać umieją się od tego powstrzymać. Po kolejnej godzinie siedzenia przy stole poczułam że muszę do toalety. Zostawiłam wszystko i pobiegłam do łazienki Liv. Idąc na górę, oglądałam uważnie korytarz. Był urządzony w królewskim stylu, nie przypominał chociaż w najmniejszym stopniu domu mafiosa.

Nim wyszłam przez ogromne drzwi na podwórko, wyjrzałam przez ogromne okno na Gulię. Bawiła się lalkami przy kamiennych schodach.

Moją uwagę przykuł czarny SUV który z piskiem opon wjechał na podwórko. Uchyliła się szyba i mężczyzna w średnim wieku wystawił pistolet. Nie miałam przy sobie broni i to był największy błąd.

Wyskoczyłam jak poparzona na schody. Między nami a autem był jeszcze kawałek, więc chciałam zabrać Gulię. Wszyscy odwrócili się w naszą stronę, niestety zanim zdążyli zareagować było za późno.

-Gulia! - krzyknęłam i zasłoniłam małą swoim ciałem.

Pistolet wystrzelił. Oberwałam w podbrzusze i pod dolne żebro. Opadłam na kolana i spojrzałam na swoje ciało. Początkowo nic nie poczułam, ale gdy zaczęła lecieć krew, ogarnęłam że nie jest dobrze. Nacisnęłam na rany i spojrzałam na małą - była cała.

Usłyszałam kolejne strzały i zobaczyłam jak Aaron i William biegną do swoich aut. Cała reszta podbiegła do nas. Nie dało się już złapać auta na terenie posiadłości, więc trzeba było ruszyć za nim.

-Ciociu! - słyszałam krzyk małej. Skuliła się nade mną i spojrzała na ranę. - To moja wina! - zaczęła płakać.

-Przestań, to nie jest twoja wina skarbie. - uśmiechnęłam się delikatnie ujmując jej dłoń. Kilka sekund później czułam jak odpływam.

-Hej, mała...- Christian wziął mnie na ręce. - Nie odpływaj, nie rób mi tego! Licallo, słyszysz?! - położył mnie delikatnie na tylnich siedzeniach Range Rovera.

Zazwyczaj w takich sytuacjach przyjeżdża prywatny lekarz, ale nie było czasu. Nie dla mnie.

Jedyne co pamiętam z tamtego momentu: Liv która siada i bierze moją głowę na kolana, błagania Christiana abym nie odpływała i niedużo później ciemność przed oczami.

Wife of the mafia king // Pierwsza część dylogii: Rodzina LicalloWhere stories live. Discover now