|11| rozdział jedenasty

145 28 10
                                    

A/N: Wracam, oficjalnie. Przepraszam za tak bardzo długą przerwę i zapraszam na rozdział :)


- Co ty tutaj robisz? - Delilah pyta zdziwion , widząc Beau w progu swojego mieszkania. Dziewczyna nie byłaby tak bardzo zaskoczona, gdyby nie była dziewiąta rano w sobotę. To był jej dzień wolny od pracy i chciała spędzić go na nauce, bo ostatnio nieco zaniedbała swoje studia.

- Miłe powitanie - mruczy w odpowiedzi z rozbawieniem w głosie i wchodzi do środka, zamykając za sobą drzwi. Tak wiele czasu spędził w mieszkaniu swojej nowej przyjaciółki, że czuje się tutaj niemal, jak u siebie.

-Beau, pytam serio - blondynka splata dłonie na piersiach, próbując brzmieć i wyglądać poważnie. To nie tak, że nie miała ochoty na jego towarzystwo; miała już po prostu plany na ten dzień i wolała ich nie zmieniać.

- Ubieraj się, za godzinę jesteśmy umówieni - odpowiada, puszczając mimo uszu słowa dziewczyny i przechodzi do małej kuchni z zamiarem wstawienia wody na kawę, bo wie, że Delilah bez dziennej dawki kofeiny nie jest wstanie prawidłowo funkcjonować. Natomiast ona, jeszcze przez chwile obserwuje bruneta krzątającego się po kuchni, po czym zrezygnowana kręci krótko głową i odwraca się na pięcie, jednak na jej bladoróżowe wargi wkrada się mały uśmiech.

Ten chłopak jest niemożliwy.

~ * ~

- Wesołe miasteczko - odzywa się Delilah, kiedy kilka minut po dziesiątej docierają na miejsce i zerka na swojego towarzysza. Właściwie, mogła się tego spodziewać; przecież Beau to największy dzieciak jakiego zna, nie powinna być zdziwiona, jednak jest sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.

Już w oddali widzi kilka znajomych twarzy; Josha i Miriam, Annę, Luke'a, a także Jamesa. Do tego ostatniego uśmiecha się nieco niezręcznie, zwłaszcza, że ramię Beau jest owinięte dookoła jej talii. Ona i James nigdy nie byli na randce - przynajmniej żadnego ze swoich spotkań nie zdefiniowali w ten sposób, ale czasem spotykali się i Delilah bardzo ceni sobie przyjaźń z tym chłopakiem, jednak ma nieoparte wrażenie, iż chciałby on czegoś więcej.

~ * ~

- Dziękuję za ten dzień, ale będę już uciekać - mówi Delilah, przez co sześć par oczu zwraca się w jej kierunku. Całe popołudnie spędzili w wesołym miasteczku, a później wybrali się do knajpy coś zjeść i teraz jest godzina prawie osiemnasta i Delilah - mimo, że bawiła się wyśmienicie - chce wrócić już do domu.

- Co? Czemu? Przecież jest jeszcze wcześnie - od razu odzywa się James. Tego dnia zamienili ze sobą kilka słów i brunet w ogóle nie był na nią zły, jak myślała na początku. Skoro jest między nimi względnie okej, blondynka nie ma zamiaru zaczynać rozmowy w celu wyjaśnienia jej domysłów; być może tylko sobie coś ubzdurała.

- Tak, wiem, ale naprawdę muszę już wracać - odpowiada z przepraszającym uśmiechem i podnosi się z krzesła przy stoliku przy którym siedzieli. Nieco zdziwiona obserwuje, jak Beau siedzący obok Luke'a także się podnosi.

- Ty też masz coś do zrobienia? - pyta jego brat, odstawiając do połowy pusty kufel po piwie i zerka podejrzliwie to na bruneta, to na Delilah.

- Odprowadzę Lilah i wracam - tłumaczy, uderzając w daszek czapki, którą nosi na głowie Luke, po czym uśmiecha się lekko do przyjaciółki.

I Delilah choć nie mówi tego głośno jest wdzięczna Beau, że chce ją odprowadzić do domu. Nie widziała Cartera od tamtego incydentu, a także nie dostała żadnej nowej wiadomości, jednak zna swojego przyrodniego brata i wie, iż nie jest on sobą, która łatwo odpuszcza.

Dziewczyna żegna się ze wszystkimi, po czym razem ze starszym Brooksem kierują się w stronę centrum, do mieszkania blondynki. W czasie drogi nie odzywają się do siebie, jednak cisza panująca między nimi nie jest wcale taka niezręczna. Czasem przebywając z drugą osobą odczuwasz potrzebę ciągłego paplania, bo cisza, jaka zapada, jest tak okropnie niezręczna i jedyne o czym jesteś wstanie myśleć to odpowiedni temat na rozmowę. Jednak Delilah nigdy nie odczuwała takiej potrzeby w towarzystwie Beau; przy nim mogła zrelaksować się i pogrążyć we własnych myślach bez obawy, że gdy następnym razem się spotkają nie będą mieli o czym rozmawiać.

- Naprawdę dobrze się dzisiaj bawiłaś? - Beau zadaje pytanie, gdy przepuszcza przyjaciółkę w drzwiach w bloku w którym mieszka i wchodzi zaraz za nią. Zdaje sobie sprawę, że mogliby pożegnać się już tutaj, ale jest spokojniejszy, gdy upewnia się, że Delilah jest bezpieczna w swoim mieszkaniu.

- Naprawdę - potwierdza z uśmiechem, zerkając przelotnie na chłopaka. Właściwie jest zaskoczona, że bawiła się tak dobrze, bo początkowo była sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.

- Może kiedyś to powtórzymy, we dwójkę? - sugeruje, gdy stoją pod drzwiami, a Delilah w swojej torebce szuka kluczy. Unosi wzrok na bruneta, przygryzając swoją wargę, ponieważ nigdy nie spodziewała się, że Beau Brooks zaproponuje jej randkę. Bo właśnie to zrobił, prawda?

Jedyne co jest wstanie zrobić to w odpowiedzi pokiwać głową i w końcu otworzyć drzwi.

- Jeszcze raz dziękuję, Beau - odwraca się do chłopaka, a na jej policzkach dostrzegalne są delikatne rumieńce; efekt jej myśli, które uformowały się po słowach bruneta. - Bawcie się dobrze - dodaje, po czym wchodzi do mieszkania, jednak zatrzymuje ją delikatny uścisk na nadgarstku i cichy głos Beau wypowiadający jej imię. A później tak zupełnie niespodziewanie jego ciepłe, miękkie usta przywierają do tych należących do niej.


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 28, 2015 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Believe Me | B. Brooks |Where stories live. Discover now