|06| rozdział szósty

330 34 3
                                    

Delilah wie, że idąc na imprezę urodzinową Camilli wcale nie unika Beau; robi coś zupełnie odwrotnego. Ale nie może odmówić swojej koleżance. Przecież to nie wina Camilli, że jej chłopak to totalny głupek.

Na samym początku zastanawiała się, dlaczego Camilla jest z Beau. Brunetka jest sympatyczna, przyjacielska i ładna. Jej chłopak natomiast jest jej przeciwieństwem - niemiły, egoistyczny i bardzo zuchwały. I owszem, jest przystojny, tego nie może negować. Ale mimo wszystko jest dupkiem, a to przekreśla ich ewentualną znajomość.

Przemierza pełen młodych ludzi ogród w którym odbywa się impreza. Muzyka gra okropnie głośno, ale wydaje się nikomu to nie przeszkadzać; nawet sąsiadom. Blondynka mija kilka pijanych osób, aby dotrzeć do Camilli i wręczyć jej prezent.

Znajduje brunetkę przy stoliku z alkoholem, dlatego szybko podchodzi do niej, aby nie stracić jej z oczu.

- Wszystkiego najlepszego - mówi, starając się brzmieć wesoło i przytula solenizantkę, po czym wręcza jej niewielką, ozdobną torebkę w której znajduje się płyta ulubionego zespołu Camilli, którego nazwy Delilah nie może sobie przypomnieć.

- Dzięki, De! - wyjrzykuje radośnie i Delilah jest przekonana, że jej koleżanka jest już wstawiona. - Baw się dobrze. Gdzieś tutaj powinien być Beau i James - rzuca, po czym pośpiesznie odchodzi, machając energicznie do wysokiej, rudowłosej dziewczyny.

Grey nie ma jej tego za złe. Tak naprawdę nie chciała tu być i ma zamiar zostać tu jakąś godzinkę, a później wymigać się złym samopoczuciem i wrócić do domu.

Rozgląda się po ogródku w poszukiwaniu Jamesa. Od ich spotkania minęło kilka dni i mimo, że nie mieli okazji zobaczyć się już później, wymienili między sobą kilka wiadomości i cieszy się, że będzie mogła znów go zobaczyć.

~ * ~

Delilah jest już zmęczona. Chciała wrócić do domu po godzinie, ale James namówił ją na dalszą zabawę, więc uległa. Ale teraz, jest już naprawdę późno i blondynka marzy o gorącym prysznicu i wygodnym łóżku.

Plusem tego wieczoru zdecydowanie jest to, że nigdzie nie spotkała Beau, choć nie unikała go jakoś specjalnie.

Delilah rozmawia z Camillą i jej dwoma przyjaciółkami: Jade i Jessie; a raczej - one mówią, a Delilah stara się słuchać ich paplaniny.

- Więc, dostałaś już swój urodzinowy prezent od Beau? - zagaduje Jessie, a na jej ustach pojawia się sugestywny uśmieszek, który wywołuje śmiech u jej przyjaciółek.

Camilla kiwa głową z zamyśloną miną, a Delilah naprawdę nie chce wiedzieć, jakie obrazy przewijają się teraz w jej głowie.

Nawet teraz nie wyobraża sobie, że mogłaby rozpowiadać na prawo i lewo tak intymne szczegóły ze swojego życia, tak jak robi to jej koleżanka wraz ze swoimi przyjaciółkami.

Delilah jest przekonana, że o pewnych rzeczach nie powinno się rozmawiać; są to tematy zbyt wstydliwe, ale osoby trzecie o tym wiedziały. I może dlatego nigdy, nikomu nie zwierzyła się z tego, co spotkało ją w życiu.

Serca blondynki zaczyna bić trochę szybciej, kiedy widzi wysoką postać zmierzającą w ich stronę i na pewno reakcja ta nie jest spowodowana pozytywnym uczuciem. To także nie tak, że sie go boi. Po prostu nie chce go widzieć.

- ... Brooks mnie nie zostawi, nie znalazłby drugiej takiej jak ja - mówi Camilla z zadowolonym uśmiechem na wymalowanych wargach, nie mając pojęcia, że jej chłopak stoi tuż za nią i słyszy każde jej słowo.

Delilah nie potrafi odwrócić wzroku od zielonookiego chłopaka; jest jej żal Beau, ale ten wygląda, jakby w ogóle nie przejął się słowami brunetki.

- Czyżby, Kochanie? - odzywa się, cedząc przez zęby słowo "kochanie" i to sprawia, że Camilla odwraca się do niego.

- Oh, Beau - wydaje się być naprawdę zaskoczona i próbuje podejśc do niego, jednak ten robi krok w tył.

- Chyba powinienem udowodnić, że jestem mężczyzną i to zrobić - mówi powoli i blondynka jest zaskoczona, jak spokojnie brzmi jego głos, kiedy zwraca się do swojej dziewczyny. - Z nami koniec, Camille - dodaje i bez żadnego słowa więcej odwraca się na pięcie i odchodzi.

Wszystkie cztery dziewczyny stoją zszokowane, wpatrując się w odchodzącego chłopaka i próbując zrozumieć, co właśnie się stało.

Delilah wie, że powinna współczuć swojej koleżance, ale tak nie jest; nawet jeśli jej chłopak zerwał z nią w jej urodziny.

Nie daży Beau sympatią, ale jest człowiekiem, a żaden człowiek nie zasługuje na przedmiotowe traktowanie. Coś o tym wie, dlatego robi się jej trochę żal starszego chłopaka.

Przeprasza swoje towarzyszki, pospiesznie ruszając za człowiekiem, którego obiecała sobie unikać jak ognia.

- Beau! - krzyczy, co sprawia, że brunet przystaje i odwraca się w jej stronę.

Jest zdenerwowana, a zielone tęczówki, które uważnie prześlizgują się po jej ciele, wcale nie pomagają opanować emocji.

- Wszystko dobrze? - pyta, starając się brzmieć pewnie, jadnak kiedy te słowa opuszczają jej usta ma ochotę strzelić sobie mentalny policzek. Oczywiście, że nie jest!

- Właśnie zerwałem ze swoją dziewczyną, bo okazała się suką za którą wszyscy ją mieli - odpowiada, a po chwili namysłu dodaje: - Bywało lepiej.

Beau znów chce odejść, ale Delilah odruchowo chwyta za rękaw jego jeansowej koszuli, zatrzymując go w miejscu.

Nie myślała. Jest zdenerwowana, ale wie, że jeśli teraz go o to nie zapyta, póżniej może nie będzie miała okazji.

Tak naprawdę nie do końca wie, po co chce się upewnić, że to Beau wysyła jej te karteczki. To nie tak, że coś to zmieni.

- Te karteczkii, które podrzucasz... - zaczyna i opuszcza wzrok, czując gorąc na swoich policzkach.

- Karteczki? - marszczy swoje brwi wykazując odrobinę zainteresowania słowami blondynki.

- Te które mi podrzucasz. To naprawdę miłe, ale...

- Czy wyglądam ci na faceta, który robiłby coś takiego? - przerywa, zielone tęczówki wlepiając w osobę drobnej blondynki, stojącej przed nim. - Jeśli chcę poderwać laskę, nie wysyłam jej badziewnych liścików. To nie w moim stylu, sorry.

Believe Me | B. Brooks |Where stories live. Discover now