Castlevania

74 0 0
                                    


- Nie...!- Wykaszlał krew, potwór szarpał jego skórę u stopy jak oszalały krwi demon, którym był, nastolatek był na skraju śmierci, jeżeli teraz potwór zniszczy jego schronienie to rozszarpie nie tylko jego nogę.
Wolał o życie, wolał o litość jak dziecko.

Dlaczego to mu się dzieje? Co zrobił nie tak? Dopiero przyjechał do miasta, ludzie byli okropni, wszystko chce go i teraz zabić, dopiero co zstąpił do cholery na ziemię!

Wykrwawił się przerażony, ten demon go zabije...
Nagle bestia przestała, odwróciła się podkulając ogon i ucieka biegiem w las.

Anioł skorzystał z okazji i zaczął uciekać, przerażony okrutnością tego świata, ludzkimi zachowaniami i potworami, chce wrócić.
Gdy wyciągnął skrzydła coś ściągnęło go brutalnie na ziemię, uderzył wyjąć z bólu jak zwierzę, jego skrzydło...
Złamali mu je!
Zawył głośniej, zawył z rozpaczy i bólu, zaczął wołać, aby go po prostu zabito, aby skończyli jego męki.

Schował głowę w złamany skrzydle, zapłakany nasłuchiwał zbliżających się kroków, nie podniósł wzroku na swojego oprawce.

-Anioł? W tym piekielnym miejscu?
-Dobij mnie...-Wyszeptał martwym głosem.

-Widziałem jak osoba, która ci to zrobiła uciekła, biedactwo...- Podniósł wzrok, mężczyzna nad nim górował, miał władczą aurę potęgi, siły i królewskości.
-Kim...Pan?
- Ważniejsze jest, aby ci pomóc dziecko...Po co ci było schodzić na ten okrutny świat? - Mężczyzna wziął go na ręce, uważając na skrzydła, Fiür wyczuł coś od niego, ten nie był człowiekiem...

-Panie...Boli...- Czuł dobroci od tego mężczyzny, nie wiedział, czy to od utraty krwi postradał zmysły, ale czuł bezpieczeństwo.

Nagle znalazł się w ciepłym miejscu, pokoju..Pięknej sypialni, z kominkiem, w którym palił  się śliczny ogień.
Ale nadal było mu zimno...
Czuł wszystko podwójnie, dotyk..
O czymś rozmawiano w jego pobliżu, o jego rach,  skrzydłach...Był załamany, roztrzaskany...

-Nie wrócę do domu prawda?-Wyszeptał tak cicho, że prawie z wiatrem można było porównać.
Zapanowała cisza, oni spojrzeli na niego, to była resztka siły, która go trzymała przy życiu.
Krwawił obwicie,  ciężko ranny... Nie był pewien  czy przeżyje...

Chciał do domu...Do brata, który czeka, zaczął wyć z rozpaczy, było to okropne wycie, smutne i wołające o pomoc niebiosa.
Wył w ramiona innej osoby, innego mężczyzny o platynowych włosach...

Został w tym pokoju na miesiące, im dłużej był w świecie ludzi, słyszą co robią sobie i  innym, tym większą nienawiść żywił do tego gatunku.  Nie obchodziło go nic innego jak myśl o bracie, który pewnie go szuka, niestety nie wzbije się w niebo, aby go złapać...

Patrzył za okno, wypatrywał brat czy innego anioła, chciał  spokoju, który był mu zakłócony.
-Nie wyglądasz jak anioł już..Prędzej Zjawa, widmo...-Isaac przyniósł nowe kwiaty do pokoju chłopca, blada ręka anioła znalazł się na policzku, przytuli go słabo.
Zasnął na jego ramionach, jak niemowlę...
-Będzie dobrze... Teraz odpocznij....

One-ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz