Smaug

56 1 0
                                    

Hobbit

Był dumny, udało mu się coś osiągnąć...
Ale komu to powie? Nazwa go szaleńcem i zamordują.

Ale się bał, czy spędzanie swojego wiecznego czasu w tej górze było dobrym pomysłem?
Uderzony przez ciągły upał besti?
Nie pamiętał kiedy nosił ostatnio normalne ubrania, był Klejnotem, jakby przedmiotem do kolekcji smoka.

Nazywał go Klejnotem, przez jego lodowy wygląd, jak szlachetnie wygląda...
Jego przybicie do góry zbiegło się z upałem smoka, zarządzał dla siebie mniejszego ciało...
Upał smoka trwa aż miesiąc, nadal trwał... Jedynie co mógł to chwilę odpocząć, wypić coś i może uciec do innej komnaty, aby odpocząć.

Był księciem! Nie był dziwka dla smoka... Nie chciał...
Został zmuszony, podobało mu się...
Ale osiągnął coś, po tym jak skończy się upał będzie mógł tutaj zostać i zabrać elfie klejnoty, zrobił to ...
Po to, aby dostać aprobatę ojca, w końcu być lepszym od brata...

Oddał ciało za to.
~Afix...!~Zawył, nie chciał wracać do sypialni... Nie chciał znów wić się w tej pościeli na masywnym kutasie smoka.
Nie...
Chciał...

Wrócił tam, lekko kołysząc biodrami od bólu i wrócił do łóżka w uścisk masywnej dłoni.
-Królu... Cierpiałem bez ciebie panie...- Instynktownie pobudziło to smoka.

Wiedział, że skończy z ranami, już je miał, jego skóra była poraniona od zębów i pazurów.
Smaug był masywny nawet jako człowiek, prawie 2-metrowy mężczyzna, silny i umięśnionym, długie czarne włosy i wiele blizn po walkach.
Był maleńki w porównaniu z nim.
Runda się rozpoczęła, a biedny elf już był złakniony kutasa w nim jak dziwka.

W szale mineło niewiele więcej niż miesiac, to już nie było zwykłe pieprzenie dla upału, kochał go i hodował...
Jego poczynania z Afix wołały o potomstwo, wszelkimi sposobami nieważne jakim kosztem.

Afix zawył kolejny raz, był pełny...
A smok wciąż nienasycony, elfi książę błagał o przerwę.
W końcu odsunął się i kołysząc się z bólu ruszył do łazienki, potrzebował kąpieli, odpoczynku i jedzenia.
Smok podniósł się wściekły, jakim prawem odszedł?!
Szarpnął elfem do tyłu, rzucił go an łóżku z gniewem i dymem z ust, rozszarpie go jeżeli ma oznaczać, że go zatrzyma.
Elf przerażony  szybko okrył się pościelą i zasłonił twarz przed uderzeniem, dostał po plecach, zawył, lecz nie płakał.
-Pozwoliłem ci wstać?!- Był władcą, nikt nie miał prawa odejść bez jego pozwolenia, nawet Afix...
-Wybacz, lecz wymagam odpoczynku i snu! Nie umiem tak, jestem głodny i zmęczony! -Też podniósł głos, nie pozwoli sobą pomiatać! 
Był rozgniewany, ale nie uderzył elfa.

Założył coś na biodrach i wyszedł z komnaty, elf w popłochu zamknął się w łazience błagając o to, aby była tutaj woda, cokolwiek, była wanna, lecz nigdzie nie było dopływu wody...
Skulił się przy tej wannie zasłonięty kołdrą i załamany, w końcu wstał z zimnej kamiennej podłogi i wszedł z powrotem do pokoju.
Stal tamten diabeł...
-Za mną! -Afix poszedł za nim posłusznie, szli długo w głąb pałacu...

Dotarli...
Dotarli do gorących źródeł.
-Zapraszam księcia...

One-ShotWhere stories live. Discover now