Illidan

43 2 0
                                    

-Wstawaj...Nie mamy czasu
-Nie mogę...
-Wstań...!Nie możemy teraz robić przerw!
-Tato...TO boli!-W końcu zdobył uwagę ojca aby ten zaprzestał naciskania na niego, jego syn leżał na trawie wstrzymując łzy bólu, trzymał się za brzuch, jego szara koszula była przesiąknięta krwią...
-Tato...-Przysiągł, że jego ojciec, gdyby miał widoczne oczy byłyby teraz szeroko otwarte w szoku, czuł krew, czuł jej zapach...
-Jak długo?-Przykląkł przy nim i ucisnął ranę znajdując jej położenie za pierwszym razem, jego syn zawył  bólu i ścisnął  mu ramie, czuł okropny ból a z jego oczu płynęły łzy.
-Zaboli bardziej, wiem, że byś chciał, ale nie krzycz...-Nie zdążył zareagować, przypalił mu miejsce rany, wrzasnął jak głupi nie będąc w stanie się opanować.

Jego ojciec był w panice, nigdy nie panikował, nie tracił kontroli nad emocjami, lecz teraz życie jego jedynego dziecka było zagrożone a jego sposoby nie przytrzymają go przy życiu długo, potrzebował prawdziwego lekarza, on sam tego nie potrzebował nigdy...
-Jak to się stało?Kiedy?!
-Jak uciekaliśmy...Maiev...Jej ostrze mnie dosięgło, nie zdążyłem się uchylić...-Oddychał szybko, drżał i płakał, nie chciał umierać, nie tak...Nie chciał!

-Tato...Nie chce...-Łamanym głosem ścisnął rękę ojca, z której kapała jego własna krew, leżał na tek trawie, załamany błagając o jeszcze jedną szansę od losu.
Illidan spanikował i wziął syna na ręce, musi znaleźć wioskę, lekarza co kol wiek do cholery!

Przemyślał, aby polecieć, ale to zbyt niebezpieczne, teleportacja?Portal?To samo...
A jego syn umierał na jego rękach.
-Tato...-Jego głos już był słabszy, oddalony od tego świata.
-Trzymaj się, zaraz coś wymyśle!-Trzymał go jeszcze mocniej, gdy biegł lasem, widział wioskę!
-Tato...Zimno mi...- Illidan przyśpieszył, nie zamierza go stracić!

Przebiegł przez most, ludzka wioska dopiero co się budziła z powodu jakiegoś święta nocnego, krzycząc w panice i braku kontroli nad emocją, błagał o pomoc zaskoczonych ludzi aż w końcu z jednego z domów nie wyszedł lekarz z wioski.
Łowca Demonów pokazał mu bladego syna, w swojej głowie miał okropne scenariusze co do sytuacji, nie zamierza...Nie chce stracić dziecka...

Kazano mu czekać przed chatą, powiedziano mu, że zrobią absolutnie wszystko, aby uratować jego dziecko ale ma być cierpliwy.
Cierpliwie siedział pod chatą, jego syn walczył o życie za drzwiami a ludzie przed nim szykowali się do święta, nigdy nie widział ludzkich świat, nie z bliska. Nigdy nie chciał, aby jego syn był celem ataków tej szalonej kobiety, trzymał go w ukryciu długo, aż dobre 10 tys. lat udawało mu się, a teraz...
Po prostu chciał go odwiedzić, zobaczyć po długim czasie i po prostu być szczęśliwy, nie wiedział ze Maiev go śledzi. 
Jego syn...Jego dosłownie jedyne dziecko, może umrzeć...

Minęły godziny, święto rozpoczęło się a niebo rozbłysło lampionami, Avell na pewno chciałby to zobaczyć...
Lekarz wyszedł z chaty zmęczony, rękawice pokryte krwią a w oczach ulga, Illidan wstał szybko stojąc przed nim jak kłoda.
-Co z nim?
-Żyje...To się liczy...Możesz do niego wejść, ale umyj ręce przed dotknięciem go- Lekarz odszedł a pogromca wszedł do domu, jego syn leżał na łóżku i spał, przykryty kocem, oddychał...

Miał trudności zmieszczenia się w domu przez skrzydła, ale zdołał usiąść przy łóżku i wziąć rękę syna w swoją, taki mały... Nadal dziecko.

-Tata...Boję się...-Wszepta, Illidan nie wiedział że chłopak nie śpi, był blady i zimny, przestraszony...
Nigdy nie szedł po śmierć Maiev, nigdy... Ale coś w nim pękło, sama myśl że jego syn został skrzywdzony, świadomość ze miał na rękach krew swojego dziecka, był w gniewie.
-Tato...?
-Zapłacą za to... Nie martw się, już się o nic nie martw...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 21, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

One-ShotWhere stories live. Discover now