Wyjście z piwnicy

0 0 0
                                    

Stwierdzenie, że Amelija czuła się jakkolwiek dziwnie czy niekomfortowo śpiąc w piwnicy pensjonatu z Aureliuszem na jednym materacu, byłoby kłamstwem. Było bowiem wręcz przeciwnie – od ziemi ciągnął chłód, a na górze Sergiusz otwierał wszystkie okna, by móc zasnąć mimo gorąca, wpuścił do wewnątrz nieproszone owady i tym sposobem nie zmrużył oka nawet na kwadrans.

A z jakiegoś powodu Ameliji nie było żal Sergiusza. Nocą zastanawiała się, dlaczego nie współczuje człowiekowi, którego miesiąc wcześniej nazywała Drugą Miłością Jej Życia i myślała o nim tak, jak kura myśli o jajku, bała się o jego głowę, o to, jak mieszka mu się w domu Zielińskich. Żyła jego problemami. Żyła opowieścią o jego pójściu na zakupy z matką, która nie chciała sam na sam iść z nim do galerii po męskie ubrania, bo jak twierdziła – potrzebuje wsparcia. Amelija rodzicom Sergiusza jawnie nie okazywała minimum zrozumienia, nawet mniej, niż on sam. Robiła się czerwona, gdy mówił jej o wizytach u seksuologów i psychiatrów i o portretach w pokoju Henryka nadal podpisanych imieniem Roksana. Miała w sobie mniej zrozumienia niż sam Sergiusz.

A tamtej nocy myśli o nim miały charakter agresywny. Czuła wstręt do tego stworzenia i do wszystkich innych podobnych doń stworzeń.

Obok miała Aureliusza, który zasnął dość szybko i nie zauważył pająka chodzącego mu po blond włosach. Amelija, jako osoba bojąca się pająków jak ognia, ani śmiała go dotykać. Dmuchała chłopakowi w czuprynę tak zawzięcie, że aż obudził się i spoglądając na nią niemrawo spytał, w czym rzecz.

– Masz... pająka we włosach – wydukała.

Wstał gwałtownie, niemal nie przewracając półki z co najmniej setką słoików.

– Cicho! – syknęła. – Chciałam ci go zdmuchnąć.

– To dalej!!!

Rozejrzała się gorączkowo po pomieszczeniu i sięgnęła po walającą się pod nogami plastikową reklamówkę. Za jej pośrednictwem wyjęła stworzenie z jego włosów i wypuściła przez szparę pod drzwiami.

– No nie mów, że boisz się pająków – zdziwiła się.

– Wcale a wcale. – odpowiedział ironicznie. Uchylił drzwi ostrożnie, uważając, by nie zaskrzypiały. Zdeptał patyczkowate stworzenie i wrócił na materac.

Dotknął ramienia Ameliji.

– Idziemy spać?

– Wcześniej nie mogłam. Chyba muszę iść do łazienki.

– Która jest godzina?

– Chwila po północy.

– Nie boisz się, że Antonina nie śpi? – powiedział i zaczął chichotać. – Przecież zło nigdy nie śpi!

– A coś ty! Ta próżniowa baba jak dziecko chodzi spać o 21. Nie ma szans, by nie spała. Idę.

– Idę z tobą.

– Jak przyjaciółki idziemy razem do łazienki, fajnie, fajnie. – rzekła ironicznie i zniechęcająco.

– Aha... to ja lepiej zostanę. Dobranoc.

Umościł się na materacu i odwrócił się do Ameliji plecami.

– Dobranoc.

Wyszła i czym prędzej wślizgnęła się do łazienki. Dom milczał. Wróciła po paru sekundach i położyła się obok Aureliusza.

– Ej, śpisz?

– Nie.

– Od kiedy jesteś tak oszczędny w słowach?

PRZYSTANEK POLITECHNIKA [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz