6

322 34 5
                                    

Początkowo stałem i wpatrywałem się w neony, które były słabo widoczne przez słońce. Dopiero kiedy przystanąłem, poczułem, jak bardzo wyczerpany byłem. Biegłem, nie myśląc o równomiernym tempie i odpowiednich oddechach, co przyniosło swoje skutki. Mimo wszystko, nie żałowałem. Dzięki temu zmęczeniu, moje ciało nie miało tyle siły na kumulowanie w sobie złości i innych negatywnych uczuć.

Zachłannie czerpałem powietrze. Nogi przyprowadziły mnie prosto pod bar Hayes'ów. Nie miałem pojęcia co skłoniło mnie do takiej decyzji. Może byłem już na tyle zmęczony minionymi wydarzeniami? Może uzależniłem się od tej adrenaliny, która ostatnio dość często pojawiała się w moich żyłach? Może chciałem coś udowodnić sobie? Matce? Może chciałem jej zrobić na złość? Albo po prostu straciłem zdrowy rozsądek?

Mój oddech się nieco uspokoił. Czułem przyjemne rozluźnienie mięśni. Podjąłem już decyzję. Kierowałem się do drzwi wejściowych.

Gdy znalazłem się w środku, uderzył we mnie jeszcze większy hałas, zapach alkoholu i ogólnie przyjazna atmosfera. Rozejrzałem się dookoła. Stoliki były okrągłe, wykonane ze szlifowanego drewna, tak samo jak barek. Ogólna kolorystyka przeplatała w sobie elementy brązu, żółci, zieleni i dla przełamania, fioletu. Może dlatego wydawało się tutaj tak przytulnie? Na ścianach widniały różne obrazy, przedstawiające głównie scenerię morską oraz statki pirackie.

Jako iż było stosunkowo wcześnie, nie było dużo klientów. Wraz z moim wejściem, rozbrzmiał dźwięk dzwoneczka, dlatego szybko przyciągnąłem uwagę Pana Hayes'a.

W odróżnieniu od jego syna, był naprawdę miłą i pogodną osobą. Odznaczał się niesamowitym opanowaniem i rozsądkiem, więc czasami zastanawiałem się, jakim cudem byli spokrewnieni z Zacem.

- Tony! -przywitał mnie z otwartymi ramionami, odstawiając szklankę, którą wycierał- Cóż cię tu sprowadza? Czy to już ten czas, kiedy młodzież zaczyna witać w nasze skromne progi? Przydałoby się tutaj troszkę młodzieńczego wigoru. -zaśmiał się.

To prawda. Bar był znany z tego, że odwiedzali go ludzie po trzydziestym roku życia. Osoby w moim wieku raczej preferowały domówki, albo imprezy w plenerze. Poza tym, taka mieszanka pokoleń nie mogła skończyć się dobrze.

- Dzień dobry. -odwzajemniłem uśmiech- Tak właściwie to szukam Zaca. Chciałbym z nim porozmawiać. -powiedziałem zgodnie z prawdą i dopiero w tej chwili dotarła do mnie irracjonalność moich działań.

- Ah! Pewnie. Zaraz go zawołam. -staruszek pokiwał głową i klasnął w dłonie- To super, że się ze sobą przyjaźnicie.

Prawie zakrztusiłem się własną śliną, ale ostatecznie tylko sztucznie się wyszczerzyłem i potaknąłem głową. Co prawda, prędzej bym skoczył z mostu niż uznał Hayes'a jako przyjaciela, ale niewinność i radość mężczyzny nie pozwalały mi zaprzeczyć. Po prostu nie miałem serca.

Właściciel zniknął gdzieś na zapleczu. Domyśliłem się, że poszedł zawołać swojego syna, więc przestąpiłem z nogi na nogę i czekałem. Nie wiedzieć czemu, nie pojawiali się przez dłuższą chwilę.

- Tony? -odwróciłem się do tajemniczego głosu, który wypowiedział moje imię- Ah! Tony! Tony Evans!

Zmarszczyłem brwi i zacząłem przyglądać się kobiecie, która szła w moim kierunku. Trochę to zajęło, ale ostatecznie udało mi się rozpoznać w niej mamę Zaca. Co prawda nie znała się z moimi rodzicami, a ja nie przebywałem tu często, ale nie zdziwiła mnie jej reakcja. Jak już wspominałem, byłem raczej znany w mieście. Chłopak córki burmistrza i brat dziewczynki, o której było naprawdę głośno w całym Hillsview. To aż się prosiło o uwagę. Większość ludzi mnie kojarzyła i darzyła sympatią. Za każdym razem, kiedy wchodziłem do sklepu, kina, restauracji i wszystkich innych obiektów, spotykałem się z życzliwymi spojrzeniami i uśmiechami. O ile początkowo czułem się z tym niekomfortowo, jakby każdy mnie obserwował i oceniał, po czasie nie zwracałem na to zbytniej uwagi.

•zachód słońca• /bxb/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz