28.06.1979 r. - wieczór

760 40 4
                                    

Minęła osiemnasta, a Regulus nadal siedział sam w mieszkaniu, tłumaczył to sobie, że James ostrzegał go, że wróci późno. Minęła dwudziesta, chłopak już nawet nie udawał, że czyta książkę. Podszedł do biurka i napisał notkę do państwa Potter z pytaniem, czy James nie pojawił się w domu rodzinnym. Szybko dostał odpowiedź, że nie, więc ruszył do mieszkania Syriusza i Remusa, sprawdzić, czy tam się nie zatrzymał. Mieszkanie było puste. Usiadł z książką, patrzył na zapisane strony, nic z tego nie wynosząc.

Po raz kolejny nerwowo spoglądał na zegarek, który wskazywał już niemal 23, a on nie wiedział, co zrobić, żeby znaleźć Jamesa. Euphemia w notatce zwrotnej wręcz kazała mu zostać na miejscu przede wszystkim z uwagi na jego stan zdrowia, ale też z nadzieją, że jej syn w końcu wróci do domu. Młody Black bał się czego Potter mógł dowiedzieć się o Peterze Pettigrew. Wiedział jak blisko cała czwórka była ze sobą w szkole. Wiedział, że przez po szkole przez ponad rok mieszkali ze sobą. Nie wiedział jednak do czego ta trójka była zdolna po tym gdy ktoś ich zdradził. Zawsze ich lojalność wystawiał na piedestał, jako wzór do naśladowania. Teraz jednak bał się, że wybrali samosąd zamiast przepisowego zatrzymania i procesu.

Drzwi wejściowe z dużą siłą uderzyły o ścianę, a w progu pojawiła się trójka pijanych czarodziei. Regulus w pierwszej chwili wycelował w nich różdżką, jednak rozpoznał w nich Jamesa, Syriusza i Remusa. Wstał i wprowadził ich do pokoiku. Śmierdzieli jakby leżeli w beczkach po piwie i wytarzali się w największej popielniczce świata.

- Gdzie wy byliście do tej pory? - Czuł się jak zmartwiona matka.

- On nas zdradził! - Wykrzyknął zrozpaczony Remus, choć lepiej to określić głośno wybełkotał.

- Silencio. - Regulus rzucił zaklęcie na całe mieszkanie.

- Kate miała przyjąć znak na jutrzejszym spotkaniu śmierciożerców, a razem z nią Glizd... Peter. - W oczach Jamesa Reg zauważył pierwsze łzy. Podszedł do chłopaka, który usiadł na środku pokoju na podłodze i zza pazuchy wyciągnął butelkę Ognistej i pociągnął z niej duży łyk. Młody Black nie próbował mu jej zabrać, jedynie położył mu dłoń na ramieniu. Starszy jednak potrzebował fizycznej bliskości kogoś, komu ufał. Niewiele myśląc pociągnął Blacka na swoje kolana i otoczył ramionami, na co młodszy mimowolnie się spiął, jednak szybko wrócił do rzeczywistości. Zrozumiał swoją rolę pocieszyciela na ten wieczór. Wiedział, że musi zadbać o tą trójkę, a niedawne przeżycia go nie powstrzymają.

- On mógł donieść o tobie Voldemortowi, że nas w ogóle nie zdziwił ten zbieg okoliczności. Jednego dnia Gliz... - Tym razem Syriusz chciał nazwać byłego przyjaciela starą ksywką, jednak niemal dosłownie ugryzł się w język. - Peter cię poznaje, a drugiego atakują nas śmierciożercy.

Na to stwierdzenie James łkał, nie puszczając z objęć młodszego.

- Znowu przeze mnie... - Reg zamknął oczy biorąc na barki to, że zniszczył wieloletnią przyjaźń.

- Przez Petera Pettigrew i Kate Marywale nas zaatakowano. Nie przez ciebie! - James wykrzyczał, a Regulus jednocześnie cieszył się, że wcześniej rzucił już silencio, ale też z tego, że chłopcy nie widzą w tej sytuacji jego winy. - Ten parszywy szczur zdradził nas wszystkich.

- Może też przez niego spłonął dom Longbottomów. - Snuł swoje podejrzenia Remus wtulający się w Syriusza. Brunet złapał w swoją dłoń butelkę czystej wódki, która do tej pory towarzyszyła starszemu Blackowi, upił z niej spory łyk krzywiąc się. - Albus nie przekazał nam, kto był strażnikiem tajemnicy, więc może też on, tylko jeszcze nie mieli wystarczających dowodów!

- Gdzie byliście do tej pory? - Znowu spróbował Regulus z nadzieją, że otrzyma odpowiedź. Chłopak jednocześnie wykorzystał chwilę gdy Potter brał znowu duży łyk whisky i wyślizgnął się z jego ramion. Podszedł do biurka i wysłał notatkę do kwatery głównej z informacją, że huncwoci wrócili do mieszkania, są cali i zdrowi, a Peter ma zostać schwytany przez aurorów. Cały czas przytakiwał, żeby chłopcy nie zwracali na niego większej uwagi.

W słuszną stronę - JegulusWhere stories live. Discover now