Rozdział 53

399 20 4
                                    


Po zebraniu Wizengamontu nie wydarzyło się nic niezwykłego. Wszystko wróciło do normy, nie było żadnych tajemniczych ataków. Harry wrócił do szkoły dzień po zebraniu i niestety nie mógł złapać oddechu. Angelina katowała ich treningami kiedy tylko mogła, Hermiona opracowała wszystkim kolegą i koleżanką oprócz Rona(z wiadomych przyczyn) plan powtórek oraz odrabiania zadań domowych na bierząco. Syriusz, McGonagall, Hagrid i inni nauczyciele także im nie odpuszczali zadając masę zadań domowych i materiałów do przeczytania. Dodatkowo od czasu do czasu Harry otrzymywał listy od innych lordów w sprawie kandydatów na mediatora i miał przez to trochę problemów przez to. Poprosił w końcu Lupina aby został jego reprezentantem ( dowiedział się o takiej możliwości od lorda Blacksmita. Podejrzewał co prawda że będzie musiał spłacić tę małą przysługę ale na razie martwił się bardziej o egzaminy) co znacznie ułatwiło mu życie. Nie miał czasu, podobnie jak bliźniacy aby wprowadzić w życie plan zemsty na ślizgonach. Natomiast Snape postanowił sobie za wszelką cenę wygrać ich mały pojedynek, więc nieświadomie zastosował tę samą metodę co Marian Trybuszewski, który uczył Harry'ego warzenia eliksirów w wakacje. Niestety ostro się na tym przejechał i wyglądało na to, że Harry ku niezadowoleniu jego i większości ślizgonów wyszedł na prowadzenie. Jakimś dziwnym trafem dowiedzieli się o tym uczestnicy zakładu i nagroda znowu poszybowała w górę. Niestety, podobnie jak uczniowie Hogwartu, śmierciożercy też nie miali łatwego życia. Kiedy Voldemort dowiedział się, że o mało co Dumbledore nie dostał się do kuźni Nibelungów ostro się wściekł i był na granicy wybuchu furii. Kiedy Lucjusz Malfoy zdał mu relację z posiedzenia Wizengamontu po prostu zbył to machnięciem ręki. W obliczu kuźni Nibelungów artefak klanu Żelaznago Młota był niczym. Po złożonym raporcie z poszukiwań Lucjusz wrócił zmęczony do domu i ku jego zdziwieniu zastał tam Snape'a. Nie wiedział o co chodzi ale przynajmniej mógł z kimś porozmawiać o obsesji Voldemorta.

- Widzę Lucjuszu, że ostatni czas służby Czarnemu Panu daje ci się we znaki -pow. Snape

- A nic nie mów. Ostatnio zaczynam myśleć, że popełniłem błąd decydując się Mroczny Znak. Mam coraz mniej czasu dla rodziny i  coraz częściej obawiam się o reputacje rodu.

- Co się stało? Poza tym masz szczęście, że jesteśmy tu sami.

- Wiem, Severusie. Tylko te poszukiwania kluczy do tej przeklętej kuźni zaczynają mnie denerwować. W dodatku Potter skutecznie zablokował możliwość zwinięcia artefaktu krasnoludów.

- Słyszałem o tym. Ponadto zyskał sobie kilku potężnych zwolenników. Nadal nie mogę uwierzyć, że Grenngrass stanął po jego stronie. Zawsze wydawał się neutralny.

- On nigdy nie wybierze jasnej czy mrocznej strony.  Jego zdaniem Potter podjął decyzję, która pozwoli nam wyjść z twarzą w razie porażki. Kiedy powiedziałem o tym naszemu Panu, on tylko machnął na to ręką i nakazał mi szukać informacji o kluczu Merlina.

- Nie zazdroszczę ci. Merlin bardzo skutecznie ukrył nawet swoje nieudane wynalazki. Ostatnia ekspedycja z 1980 po długiej walce z zabezpieczeniami, które zostawił odnalazła jedynie wadliwy stół alchemiczny. Nawet Flamel nie wiedział jak go uruchomić.

- Wiem. Ale znalazłem pewien trop który mógłby nam pomóc, ale niestety sprawdzenie go trochę potrwa.

- Co masz na myśli?

- Podobno jacyś mugole poszukują na zlecenie jakieś organizacji S.H.I.E.L.D artefaktów powiązanych z magią.

- Lepiej nie zadzieraj z nimi. Podobno pomaga im jakiś potężny mag.

- O? Skąd o tym wiesz? 

- Podsłuchałem jak Potter z kimś o tym rozmawiał. To był tylko fragment, ponieważ czarodziej który z nim wtedy rozmawiał wyczuł mnie i użył jakiegoś dziwnego zaklęcia, przez które już nic nie słyszałem. 

- A to ciekawe. Wiesz może coś więcej?

- Oprócz tego, zanim użył tego zaklęcia usłyszałem coś o jakimś Oku i że jakieś fragmenty zostały zniszczone. Rozmawiali o tym kilka dni temu. Oczywiście powiedziałem o tym naszemu Panu jednak jego obsejsa na temat kuźni sprawiła, że to zignorował. Dumbledore też się na tym zafiksował.

- Ehh będę musiał poszukać później w bibliotece. Mam księgę mówiącą o amuletach, więc może coś znajdę. A tymczasem powiedz mi co się dzieje z Draco. - pow. Lucjusz

- Po staremu. Ostatnio próbował sabotować gryfonów i ... - zaczął opowiadać Snape. Rozmawiali tak o różnych rzeczach do późnego wieczora, kiedy to poczuli jak pali ich Mroczny Znak. Po chwili deportowali się i aportwali w sali tronowej w zamku Voldemorta. Kiedy byli już wszyscy Voldemort przemówił.

- Posłuchajcie mnie moi wierni słudzy. Ostatnio dowiedziałem się, bardzo ciekawej rzeczy. Otóż Niewymowni przeprowadzili jakieś śledztwo z którego wynika, że ktoś zmienił przepowiednię.

- Co takiego? Panie, Przecież to niemożliwe - pow. Dohołow.

- Wiem o tym, jak i konsekwencjach jakie to ze sobą niesie. Dlatego zawieszam poszukiwanie kluczy do kuźni Nibelungów i nakazuję wam odnaleźć maga za to odpowiedzialnego. Nikt nie może pozostać bezkarny i drwić sobie z Lorda Voldemorta - krzyknął wściekle wężogębny dureń. -  Macie dwa miesiące na dowiedzenie się kto się ośmielił to zrobić. Chcę go dostać ŻYWEGO. Ruszać się . 

Po tym oświadczeniu ich pana większość śmoerciożerców odetchneła z ulgą i szybko udała sie wykonać zadanie. Natomiast Voldemort udał się do biblioteki i zaczął szukać informacji o tym jakim cudem ktoś mógł ingerować w przepowiednie. Jak na złość okazało się, że będzie musiał udać się do Zapomnianej Biblioteki, i znowu mierzyć się z tymi przekletymi aurorami. Niestety, nie wiedział , że tym razem ledwo zdoła ujść z życiem, nawet nie przestępując progu tej biblioteki.

Odnaleźć własną drogęDonde viven las historias. Descúbrelo ahora