Rozdział 62

499 26 1
                                    


Harry wraz z Lokim i Strange'm oczekiwali na przyjście zainteresowanych fałszywym artefaktem. Lokalizację nieopodal Stonehage wybrali nie bez powodu. Tutaj właśnie mieli możliwość zastawienia idealnej pułapki. Nie dość, że Dumbledore dostanie nauczkę, to jeszcze zdołają pozbawić mocy Voldemorta. Lepszego sposobu na uwolnienie się od tej dwójki nie mógł sobie wymarzyć. Natomiast Strange cieszył się, że zostanie dzięki temu zachowana równowaga, którą ci dwaj zachwialiby gdyby dorwali się do Kuźni Nibelungów. Z kolei Loki mógł zabić nudę jaką odczuwał, gdy nie brał udziału w akcjach Avengers. Cierpliwie czekali od godziny, kiedy nagle zaczęli się pojawiać goście.

Grupa Voldemorta

- Macie jak najszybciej odnaleźć ten sztylet, tylko nie dotykajcie go. Chroniące go zaklęcia mogą spowodować waszą natychmiastową śmierć. Podzielcie się na 5 grup i przeszukajcie teren wokół Stonehage w promieniu 5 km. Ruszać się - krzyknął Voldemort a jego zwolennicy natychmiast ruszyli na poszukiwania. Gdy grupa Lucjusza oddaliła się na 1km, ten odezwał się do spiskowców:

- To nasza jedyna szansa. Efekty eliksiru pojawią się w ciągu godziny. 

- A co jeśli znowu przeżyje? - spytał Crabbe senior

- Spokojnie, wiem od informatora, że przepowiednia jest bezużyteczna a ponadto widział jak zniszczyli jego środek do nieśmiertelności, czyli ten zapasowy horkruks.

- Czyli wszystko idzie po naszej myśli. Dodatkowo udało mi się rzucić na Blacksmitha Imperio więc jak przyjdzie co do czego, mamy alibi i kozła ofiarnego - pow. Archibald

- Bardzo dobrze. Ruszajmy, nie możemy pozwolić by nas podejrzewał - pow. Lucjusz. W końcu pozbędzie się tego wariata i przywróci swojemu rodu należny mu szacunek. Był glupi gdy w czasach młodości uległ słowom i ideałom tego świra. Jednak teraz wszystko się zmieni i jego rodzina będzie bezpieczna.

Grupa Dumbledora

- Jesteśmy na miejscu. Według wskazówek sztylet powinien być niedaleko. - pow. Dumbledore

- Jesteś tego pewien? Ten twój informator mógł wciągnąć nas w pułapkę.

- Daj spokój Alastorze. Jak dotąd wszystkie informacje były prawdziwe. 

- Za bardzo ufasz ludziom, ale niech ci będzie, Pamiętaj tylko że ostrzegałem - pow. Moody

- Panowie, zamiast gadać po próżnicy lepiej zacznijmy działać.

- Masz rację Wattson. Weź czwórkę naszych członków i idź na południe od Stonehage. Tylko nie narób burdelu, jaki zrobiłaś dwa miesiące temu. Ledwo udało się nam posprzątać ten bałagan - pow. Moody.

-Nie marudź, to twoja wina, że nie sprawdziłeś informacji. Dobra idziemy - pow. Wattson i poszła wraz z przydzielonymi jej członkami na przydzielony jej obszar poszukiwań, podobnie jak pozosttali. Tylko Moody uparł się aby towarzyszyć Dumbledorowi, z którym przeszukiwał wszystkie miejsca podobne do tego na rycinie dołączonej do listu.

Obydwie grupy nie miały pojęcia, że przybyły nam miejsce niemal jednocześnie. Tu według planu Harry'ego Loki miał największe pole do popisu za pomocą iluzji. Tak zaczarował obydwie grupy aby nie mogły wpaść na siebie i usłyszeć się, dopóki Voldemort i Dumbledore nie znajdą się w jednym miejscu. Po kilku godzinach poszukiwań przywódcy obu grup znaleźli miejsce, którego od dawna szukali. Ich członkowie zgromadzili się w jednym miejscu i wysłuchali przemów swoich przywódców na temat zmian jakie będą mogli zapoczątkować. Kiedy Dumbledore i Voldemort dotknęli sztyletu, Loki odwołał swoje zaklęcie które lekko zmodyfikował. Przez chwile obydwie grupy patrzyły się na siebie w szoku, a po kilku chwilach rozpoczęło się istne pandemonium. Zaklęcia zaczęły latać we wszystkich kierunkach, każdy miotał nimi gdzie popadnie, byleby tylko uczynić przeciwnika nie zdolnym do dalszej walki.  Moody błyskawicznie zaatakował Smitha, zdrajcę który wiele lat temu upozorował swoją śmierć gdyż bał się jego zemsty. Natomiast Dumbledore i Voldemort walczyli najbardziej zaciekle. Żaden nie zamierzał pozwolić aby ten drugi przejął klucz. Ich walka była niezwykła ,zarówno członkowie zakonu i śmierciożercy zobaczyli zaklęcia na takim poziomie o jakim im się nie śniło. pomiędzy Dumbledorem a Voldemortem śmigały zaklęcia żywiołów, bojowe, transmutacyjne, przywołujące i wiele, wiele innych. Nawet nie zauważyli kiedy przestali między sobą walczyć i zaczęli obserwować ten niezwykły pojedynek. Archibald, który na polecenie Lucjusza trzymał Blacksmitha pod Imperio wyczekiwał na okazję do ataku, nie mając pojecia o 3 osobach, które  obserwowały widowisko z ukrycia, gotowe do interwencji, gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli. Po 3 godzinach zaciekłego pojedynku Dumbledore padł nagle na jedno kolano i wtedy Voldemort uśmiechnął się złowieszczo. Szykował się do rzucenia zabójczej klątwy gdy nagle Blacsmith wystrzeli na polecenie Archibalda Avadę Kadevrę w jego plecy, przez co padł martwy na ziemię i po tym zapanowała martwa cisza. Nikt, poza spiskowcami z kręgu śmierciożerców ni wiedział co się stalo. Gdy tylko otrząsnęli się z szoku, mieli zamiar ruszyć do walki by pomścić swojego pana. Jednak nagle wydarzyły sie dwie rzeczy. Część z nich deportowała się a po chwili pojawili się aurorzy z ministerstwa, którzy błyskawicznie obezwładnili zaskoczonych śmierciożerców. 

- Co tu się dzieje Dumbledore, co to ma znaczyć ta nielegalna akcja? - zapytał Scrimgeour gdy jego ludzie wyłapali pozostałych na miejscu śmierciożerców. 

- Nie ważna, pomóż mi dojść do ołtarza. Musimy zabrać i zabezpieczyć ten sztylet, inaczej mamy poważne kłopoty. - pow. Dumbledore, a Rufus tylko mruknął coś pod nosem i pomógł Dumbledorowi wstać. Kiedy byli kilka metrów od ołtarza, w który był wbity sztylet nagle pojawił się jakiś kolisty wir, błyszczący złotem. Kiedy się ustabilizował, wyszła z niego zamaskowana postać, w srebrnym płaszczu, na którym były wyszyte szkarłatne róże. Podeszła do ołtarza i ku zdziwieniu Dumbledora i członków zakonu Feniksa bez problemu wyciągnęła sztylet.

- Szlachetni czarodzieje -zaczęła postać jakimś dziwnym głosem - Dziekuje wam, że obroniliście ten sztylet, jednak nie mogę pozwolić wam abyście go zabrali. Muszę przenieść go w inne miejsce, jednakże w ramach nagrody przyjmijcie tę skrzynię. Są w niej dawno zaginione artefakty, które muszą wrócić na miejsce. - po tych słowach zamaskowana postać przywołala jakąś skrzynie i gdy postawiła ją na ziemi, skierowała sie w kierunku portalu.

- Kim jesteś? Jakim prawem zabierasz ten sztylet? - krzyknął zrozpaczony Dumbledore, widząc jak jego plany ostatecznie się rozpadają.

- Jam jest strażnikiem z rodu Szkarłatnej Róży a ten artefakt z nadania Merlina należy do mego rodu. Nie jesteście godni go posiadać, dlatego muszę go zabrać i ukryć - pow. zamaskowana postać wchodząc do portalu, który po chwili zniknął. Natomiast Dumbledore, Scrimgeour oraz pozostali obecni w krypcie czarodzieje zastygli w szoku. Ród czarodzie o którym myśleli, że wymarł nadal istnieje w ukryciu.

Dom Harry'ego, chwilę po teleportacji

- O rany, nie mogę uwierzyć, że to się udało - pow. Harry, gdy po wyjściu portalu zdjął maskę i usiadł w przygotowanym przez Zgredka fotelu.- nie dość, że wyłapali śmierciożerców, poza kilkoma którzy uciekli, to jeszcze Voldemort jest martwy.

- Się lepiej ciesz - odparł Loki zajadając się ciastkami, które upiekła Mrużka dzień wcześniej na prośbę Harry'ego

- Loki ma rację - pow. Strange popijając herbatkę - W ciągu tego roku, wszystkie elementy planu, jakie wymyśliłeś, zostały zrealizowane, poza ostatnim punktem. Nie do wiary, że tak to się wszystko zakończyło. Ciekawe jak to przedstawi wasza prasa. 

- Mam to gdzieś, ważne że ja się w to nie wplątałem oficjalnie. Teraz nareszcie będę mógł w spokoju skończyć szkołę i iść swoją droga.- pow. Harry

- A wiesz w końcu co zamierzasz robić? - spytał zaciekawiony Loki

- Tak. Mam zamiar zostać nauczycielem, ale przedtem zamierzam poznać wiele osób i nauczyć się jak najwięcej o magi. 

- Czyli wygląda na to, że odnalazłeś własną drogę - pow. Loki

- Dokładnie. Mam zamiar już zawsze nią podążać. Teraz wszystkie wybory, jakich dokonam będą moje własne. Nikt nie będzie mnie do niczego zmuszał, kierował ani manipulował. Nareszcie jestem wolny - pow. Harry

Następnie rozmawiali jeszcze przez kilka godzin, podczas których rozmawiali o błahych sprawach, słuchali o kawałach Lokiego ( on i Spaidi doszli do porozumienia i szykowali numer dla Fiurry'ego. Harry podarował Lokiemu na tę okazje specjalny zestaw żartownisia), Strange opowiedział im swoją historię aż w końcu musieli sie pożegnać. Strange przeteleportował Harry'ego do Hogwartu, gdzie ten po 15 min został otoczony przez uczniów, którzy usłyszeli o wydarzeniach w Stonehage i chcieli wiedizeć czy tam był. Potem Strange, teleportował się wraz z Lokim do Nowego Yorku, gdzie każdy wrócił do swoich spraw.

Odnaleźć własną drogęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz