Festyn

433 44 42
                                    

- Wiesz.. przypomniał mi się taki horror. ,,W wysokiej trawie" - odezwał się po 15. minutach - obawiam się, że my też tak skończymy.

- Daj spokój. Chodzę tą drogą wiele razy. Nie masz czego się obawiać - odpowiedziałam mu najspokojniej jak mi się udało, co chyba naprawdę zaczęło działać.

Uśmiechnęłam się zwycięsko do siebie.

- Co u Mony? - spytałam z grzeczności, chociaż nie chciałam o to pytać. Nadal próbowałam udawać uśmiechniętą i zaciekawioną ale tak naprawdę miałam to głęboko w dupie co u niej.

- U Mony? U niej wszystko jest okej. Widziałem się z nią wczoraj po naszym spotkaniu - odrzekł trochę zasmucony. Spojrzałam na niego przez ramię. Był wpatrzony w rosnącą obok kukurydzę. Wydawało mi się, że nawet ją podziwiał. Jednak jego wyraz twarzy nie zdradzał kompletnie nic.

- Coś się stało? - przerwałam dalszy chód. Odwróciłam się w jego stronę.

Drgnął delikatnie i powolnie spuszczał wzrok z rosnącej rośliny. Skierował go na mnie.

- Pokłóciliśmy się - po chwili ciszy, powiedział słabo. Zaczął drapać się nerwowo po karku.

- Oh.. - Tym razem widząc, jego wyraz twarzy zrobiło mi się okropnie przykro - o co dokładnie? Jeśli mogę spytać.

- To nie jest teraz ważne - uśmiechnął się powolnie, nadal patrząc mi w oczy.

- Mogę coś dla ciebie zrobić? Abyś poczuł się lepiej na przykład - zaczęłam gorączkowo wymachiwać wolną ręką.

- Nie trzeba, dziękuje. Możesz mi jedynie życzyć powodzenia hah - zaczął się śmiać, przez smutek na jego twarzy.

- Jasne, powodzenia - spojrzałam na nasze ręce. Dalej były splecione. Przywołało u mnie to kolejną falą zawstydzenia, niezręczności i wariowania. Rozłączyłam nas z uścisku, nie spoglądając na jego twarz - myślę, że już się nie boisz.

- Hej! Ja się wcale nie boję - pogroził mi palcem, jak od niego odchodziłam. Zaśmiałam się cicho pod nosem.

Ponownie rozpoczęliśmy nasz spacer. Było odrobinę nie zręcznie, jednak dało się przyzwyczaić.

- Podobno nie miałeś dzisiaj czasu na szycie, a jednak ze mną wychodzisz - zaczęłam, aby zabić czas i atmosferę.

- No tak, racja - przytaknął - miałem spotkanie ale mi je odwołali, więc uznałem że może jakoś bliżej się poznamy?

- Ah. tak, jasne.

Ponownie szliśmy w ciszy. Myślałam o tych wszystkich głupich zagadywań Yoimiyi do Scary o autograf. Nie mam pojęcia kiedy ona z nim rozmawiała, aby przekazać mu że szyję ubrania. Skąd ona taki pomysł w ogóle wzięła.

On mi tego nie powie. I pewnie ona też nie. Może Xingqiu coś wie? Tyle razy mnie przekonywali, aby porozmawiać z Scarą że może mają jakieś powiązanie?

Obudziłam się do żywych widząc wyjście z ścieżki. Zatrzymałam się nagle, zdając sobie z tego sprawę że chłopak nie ma żadnej ochrony czy coś. 

Wpadł na mnie, nadmiernie po tym przepraszając. Nie omal przez to nie potknęłam się o kamień obok. Spojrzałam na niego przez ramie. Śmiał się cicho pod nosem.

- Nie masz żadnej ochrony? Czy coś? - spytałam, ignorując jego zachowanie. Przestał rechotać i chwilowo zastanawiał się o co dokładnie mi chodzi.

- Nie mam. Nie potrzebuje. A coś się stało?

- Wiesz, nigdy nic nie wiadomo. Może i miasteczko wydaje się spokojne, ale czasem dzieją się tu... różne nieciekawe rzeczy - stwierdziłam, wahając się z ostatnimi słowami.

Wyszliśmy z wielkiego pola kukurydzy. Zawitała nas huczna muzyka oraz taniec kobiet i mężczyzn.

Festyn. Tego jeszcze brakowało.

Scaramouche uśmiechał się z lekkim zdziwieniem ale raczej mu się to podobało. Wyróżnialiśmy się na tle reszty nastolatków, co mogło budzić pewne problemy.

Ruszyliśmy w stronę stanowisk z przeróżnymi potrawami.

Na sam widok, brzuch zaczął mi burczeć a zapach podsycał głód.

Jak na miasteczko było sporo ludzi. Dzieci przeważnie biegały od stołu do stołu, nastolatkowie tańczyli w tutejszych strojach, a ojcowie i matki podawały wodę oraz rozmaite przekąski.

Miło było patrzeć na taki widok. Inna rzeczywistość.

Spojrzałam na fioletowogłowego, któremu chyba podobała się atmosfera festynu, jednak nie jestem pewna czy ten wyraz twarzy był pewny.

- Jesteś głodny? - nie wiedząc jak zacząć rozmowę, spytałam. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, Fascynacja festynu kompletnie odwróciła moje plany.

- W sumie to tak - odpowiedział, szczerze się uśmiechając. Miło było patrzeć na to, że cieszy się z naszego małego wyjścia.

Na blacie stanowiska leżały kiełbasy, szaszłyki, grillowana wieprzowina i różne rodzaje mięs.

Preferowałam jednak bardziej coś ziemniaczanego. Ziemniaki są super.

Obok leżały frytki, sałatki a także regionalne przekąski.

Wzięłam po porcji frytek, a Scara rozmyślał nad wyborem szaszłyka.

- Zapłacić? - spojrzał na mnie, najwyraźniej zdecydowany. To on mnie zaprosił na spotkanie, więc z racji tego powinien zapłacić jednak muszę mu oddać za ostatnie zakupy.

- Ja za płace. No wiesz, za ostatnie zakupy - odpowiedziałam wyciągając gotówkę z pod etui.

Podałam miłej pani odliczone pieniądze i ruszyliśmy w głąb festynu.

Huczna muzyka rozniosła się po całym miasteczku, a młode kobiety podskakiwały w jej rytm.

- Cholera! - podskoczyłam na słowo wyciągnięte z ust fioletowogłowego. Spojrzałam, wyraźnie zdezorientowana. Spadł mu szaszłyk, a jego bluzka umazana była z keczupu.

Cicho parsknęłam pod nosem, ale zauważając jego wzrok, zamilkłam.

Przeszukałam spodnie w celu znalezieniu czegoś na wzór chusteczki, ale szczęście mi dzisiaj sprzyjało i znalazłam jedną.

Podałam ją Scarze, jednak ten zamiast porządnie to wytrzeć, wtarł ten keczup do koszulki jeszcze bardziej.

- Świetnie - stwierdził oburzony, a tym czasem ja dojadałam frytki.

- Nie wygląda to tak źle - wzięłam kolejną frytke. Dobre były, chrupiące i słone - chcesz jedną? Na poprawę nastroju.

Spojrzał na biały, kartonowy talerzyk i po chwili wziął jedną. Huczna muzyka przestała teraz grać i na środek całej imprezy wszedł pewnie prowadzący.

- Idziemy się jeszcze przejść czy słuchamy dalej tego całego zamieszania? - grzecznie spytałam.

Przytaknął. Uśmiechnęłam się miło i wyruszyliśmy w głąb miasta.

Głos tego mężczyzna dalej odbijał się od domów, chociaż byliśmy już daleko od festynu.

Było niezręcznie. Powoli zdawałam sobie sprawę, że nie wyszłam na spotkanie z Yoimiyą czy Xingqiu tylko z moim idolem.

Traciłam głos kiedy chciałam coś powiedzieć. Denerwowałam się bardziej niż zwykle, mimo tego że jakieś 10 minut temu zachowywaliśmy się jak najlepsi przyjaciele.

- Wszystko okej? - najwyraźniej rozpoznał moje nagłe zdenerwowanie. Stanął, aby przyjrzeć mi się bliżej i widziałam delikatne zmartwienie w jego oczach.

- Tak, jak najbardziej. Po prostu zdałam sobie sprawę - przerwałam, unikając jego ciekawskiego wzroku - że się z tobą spotkałam, no i ogólnie, że się spotykamy - zaczerwieniłam się słysząc w jaki sposób to zabrzmiało - ZNACZY, wiesz w ten normalny sposób.

Patrzał na mnie osłupiały, a następnie roześmiał się na cały głos. Czy to naprawdę było takie zabawne? Spuściłam głowę w dół, żeby tylko nie było widać moich czerwonych policzków.

- Sheryl, nie masz o co się martwić - podniósł moją głowę - możemy zostać przyjaciółmi, żeby ci ułatwić wszystko. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 21, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

𝓎𝑜𝓊𝓇 𝒽𝑒𝒶𝓇𝓉 // Scara x Female reader // Genshin Impact PlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz