| Sezon II - Rozdział XII |

200 19 8
                                    

Początek roku szkolnego za nami. Wszystko ogarnięte, więc mogę wracać z regularnym pisaniem. Co niedzielę będzie pojawiać się na instagramie i tablicy rozpiska z rozdziałami. W tym tygodniu rozdział pojawi się również w piątek o godzinie 17.00.

| Do zobaczenia! |

          – To nasz skromny obóz. – Gdy doszliśmy na miejsce, zaniemówiłam. To miejsce jest niesamowite. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzają wam spartańskie warunki – dodał Mitch, choć mam nadzieję, że żartował. 

          Wszyscy ruszyli biegiem, by rozejrzeć się po obozie, a ja za nimi. Jedynie Harry został tam gdzie stał. Podeszłam do wielkiego stołu na środku, by zaraz po tym podbiec do jednego z namiotów. Zajrzałam na środka i ujrzałam wielkie dwuosobowe łóżko z moskitierą, szafkę nocną wypełnioną książkami, a nawet piękne lampki ze świeczkami. Za mną stanęła reszta, oceniając wzrokiem wnętrze. 

          – Mniej więcej właśnie tak wyobrażałam sobie tę willę Kenjiego. – Oceniła Yaz. – Ale tu jest lepiej ponieważ możemy normalnie wejść. – Spojrzała na niego z wyrzutem. 

          – To... jest... markowe! – Niemal od razu zauważyła Brooklynn i wbiegłaby do środka, gdyby nie Darius, który ją od tego odciągnął. 

          – No... ujdzie. Może być. – Mruknął niechętnie Kenji. 

          Wiedząc jak to się skończy, poszłam obejrzeć palące się ognisko, wokół którego ustawione były trzy drewniane fotele. Ułożyłam się na jednym z nich, dopiero teraz czując nagły ból nóg. Uświadomiłam sobie, że przecież nie siedziałam już od kilku godzin, a przez cały czas byłam na chodzie. Oparłam głowę na oparciu, wdychając zapach dymu. 

          – Jak ci się podoba? – zapytał Harry, stający obok. 

          – To jest niebywałe – odpowiedziałam rozmarzona, znów otwierając oczy. Spojrzałam na niego. – Już tak dawno nie widziałam tylu normalnych, domowych rzeczy. – Przerwałam, uśmiechając się. – Na przykład łóżko. Nawet moskitiery mają tutaj z najwyższej półki. – Oceniłam. 

          Davies przysunął jeden z foteli i usiadł obok, zakładając nogę na nogę. 

          – Mi też tego brakowało. 

          – Nawet sobie nie wyobrażam jacy musicie być głodni. – Usłyszeliśmy głos Tiffany. Obydwoje odwróciliśmy się w jej kierunku. – Co powiecie na śniadanie? – zapytała, jakby nie było oczywistym co odpowiemy.  

          – Na reszcie coś normalnego – szepnęłam szczęśliwa. 

          – Coś co nie będzie glutowatą pizzą, ani kaszą z przyprawami – dodał blondyn. Oboje się zaśmialiśmy. 

          – Kasza była nawet dobra. – Nie zgodziłam się. 

          – Ale po czasie się przejada. – Zastanowiłam się, aż w końcu kiwnęłam głową. Faktycznie, ma rację. Teraz gdybym miała wybór to już bym po nią tak chętnie nie sięgnęła. 

          Wstaliśmy od ogniska i tak jak reszta usiedliśmy przy stole. Zajęłam miejsce obok Yaz, a Harry usiadł obok mnie. 

          – To opowiadaj, Jane. Teraz mamy kupę czasu. – Zaproponował Darius. Skoro tak bardzo się o to upominają... nie mogę zostawić ich w niepewności. 

          – No dobra. – Zaczęłam. – Postaram się wam to opowiedzieć w jak największym skrócie. – Przygotowałam się na rozpoczęcie opowieści. – Więc tak, gdy czekałam na powrót tyranozaura, by was o tym poinformować, to strasznie zaczęła boleć mnie głowa. Miałam zawroty głowy i mroczki przed oczami. Niedługo później poczułam się słabo. Straciłam przytomność. Przez to właśnie spadłam z drzewa w jakieś krzaki. Niedługo później znalazł mnie Harry. – Zerknęłam znacząco na chłopaka. – Zaniósł mnie na Main Street, obejrzał większe zadrapania i tak jakoś się stało, że zostałam z nim. – Kontynuowałam opowieść. 

TACY SAMI • Obóz Kredowy | Kenji KonWhere stories live. Discover now