Rozdział 48

96 7 2
                                    

Czułam przyjemne ciepło wokół swojego ciała. Nie przeszkadzał mi nawet ciężar, którego powodem na pewno nie była okrywająca mnie pierzyna. O nie, to coś było zdecydowanie cięższe. Owijało moje ciało, a gdy próbowałam odwrócić się na drugi bok, to przyciągnęło mnie tylko jeszcze bardziej do źródła ciepła. Odpuściłam więc swoje dalsze próby, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że powinnam być sama.

Otworzyłam prędko oczy, lecz to wcale nie pomogło. Jedyne co widziałam przed sobą, to czyjąś klatkę piersiową. Wstrzymałam oddech, zdając sobie sprawę, że całe moje ciało przylegało do skóry osoby przede mną. Dłonie oparte miałam na piersi chłopaka, lecz nie zauważyłam pod nimi żadnych ran. Starałam się utrzymać spokojny oddech, by przypadkiem moja moc się nie aktywowała. W końcu kiedy miałam nad nią, choć odrobinę kontroli, nie mogła mi się znowu wymknąć.

Ale to nie była jedyna myśl w mojej głowie. Uniosłam wzrok, by spojrzeć na twarz osobnika znajdującego się przede mną. Miałam do wyboru dwóch, którzy mieszkali razem ze mną, a prawdopodobieństwo, iż będzie to Luke było naprawdę zerowe. Nie mnie jednak widok pogrążonej w śnie twarzy Johna, wzbudził we mnie małe zaskoczenie, dopiero po chwili przypomniałam sobie wydarzenia z poprzedniej nocy. To jak położył się obok mnie, pomimo tego, iż doskonale wiedział, że chciałam wygonić go do jego pokoju. To jak uspokajał mnie swoim głosem podczas gdy ja walczyłam ze swoją mocą. I to, że przez niego poczułam się naprawdę ważna.

Czułam, że naprawdę zależało mu na mnie. Bałam się to przyznać, bo nie byłam pewna czy moje odczucia były prawdziwe. Nie znałam się tak na nich jak normalni ludzie. Miałam problem w zrozumieniu uczuć innych i jak nigdy nie widziałam w tym problemu, tak teraz zaczęło mnie to irytować. Nie wiedziałam, jak miałam się zachować przy Johnie. Kiedyś nie była potrzebna mi ta umiejętność. Wolałam samotność, ale teraz nie chciałam zostać sama. Bałam się, że któregoś dnia do tego dojdzie. Mark miał swoją rodzinę, John na razie mi pomagał, ale mógł znaleźć sobie kogoś, kto będzie dla niego ważniejszy ode mnie. I on będzie chciał kiedyś założyć swoją rodzinę, a ja? Ja nie potrafiłam rozmawiać z ludźmi. Poznanie kogokolwiek i nieodstraszenie go wiązałoby się z cudem.

Czy chciałam w ogóle poznać kogoś innego?

Uniosłam rękę, zbliżając ją do twarzy chłopaka. Jego czerwone końcówki włosów opadły mu na czoło. Wyglądało, jakby wyszedł spod prysznica, ale nawet to nie odjęło mu punktów wyglądu. Czy wpadłam do dziury, z której nie było już wyjścia?

Zdjęłam mu kosmyki włosów z twarzy, przyglądając się jego spokojnemu wyrazowi twarzy. Kiedy się nie uśmiechał, o wiele łatwiej było mi wyobrazić sobie go takiego poważnego, a nawet zdenerwowanego. Teraz nawet trochę pasował do zachowania z nocy gdy rozmawiał z Luke'iem. Może faktycznie posiadał swoją mroczną stronę? Gdyby wyobrazić sobie jego ostre spojrzenie, to naprawdę mógłby przerazić. Miał w sobie coś, co wzbudzało niepokój. Czy to dlatego, iż był upadłym?

Zabrałam rękę, gdy chłopak poruszył się niespokojnie. Zamknęłam oczy, udając, że wciąż pogrążona byłam we śnie, gdy ten zaczął się przebudzać. Czułam jak i on próbował zmienić swoją pozycję, ale sofa była na tyle mała, iż nie miał zbyt dużego wyboru.

Po chwili chyba doszedł do podobnego wniosku i przestał się kręcić. Nie wiedziałam, czy ponownie starał się zasnąć, ale zdecydowałam się jeszcze przez chwilę udawać. Choć chciałam udać się do toalety, to było mi zbyt wygodnie by to zrobić.

— Długo będziesz jeszcze udawać, że śpisz?

Drgnęłam na niespodziewane pytanie, a może na dźwięk jego głosu. Ich poranna chrypka naprawdę była oszustwem. A może to ze mną było coś nie tak? Zachowywałam się jak nastolatka, której buzują hormony. Miałam podobne doświadczenie w takich sytuacjach do małolaty, ale chyba dwójka z przodu powinna trochę ostudzić moje emocje.

Kolor Jej DuszyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang